Rozdział 3

8 0 0
                                    

- Mam tego dosyć! - krzyknęłam prosto w twarz pani Withorse przy kolacji - mam dosyć tej pracy i mam zamiar się zwolnić!
Moje oświadczenie wywołało nie małe poruszenie wśród zebranych.
- Jak to odchodzisz? - wydyszał Rewi, który zakrztusił się kawałkiem bułki.
- Po prostu - burknęłam od 50 lat ta praca nie daje mi satysfakcji tylko ciągłą mękę, a warto zauważyć, że nie mogę tej funkcji ciągnąć wiecznie. W końcu musiał nadejść ten moment!
- Wszystko pięknie! - Warknęła pani Whitehorse - tyle że nie wybrałaś jeszcze następcy!
Trochę mnie zamurowało. Następcy? Coś tam kiedyś mówiła o jakimś następcy, ale ja nigdy o tym poważnie nie myślałam.
Usiadłam ciężko na krześle i złapałam się za głowę.
I co ja teraz zrobię? To miał być koniec zabawy w utrzymywanie wszechświata w kupie, ogarniania pogody, natury, zwierząt, roślin, tego co człowiek wyprawia, czasu, kosmosu... To wszystko miało się nareszcie skończyć, ale nie, bo ja idiotka nie pomyślałam, że gdy ja odejdę nie będzie już nikogo...
- Oczywiście - dodał prędko pan Whitehorse, widząc co się ze mną dzieje - możesz wyszkolić następcę, możesz zacząć nawet jutro.
Podniosłam głowę. Przez chwilę jego słowa docierały do mojego mózgu. Przeszkolić następcę. Ale to przecież oznacza, że będę musiała wrócić do mojego największego koszmaru.

Zbliża się czas przemianyWhere stories live. Discover now