Holly
Powrót do pracy był odświeżający, relaksowało mnie robienie tego na czym się znałam. Dodatkowo w przychodni na obrzeżach miasta nie było dużego ruchu. Ciekawe czy Tom skończył rozpakowywać kartony, nie było tego dużo. W sobotę po południu zaczęłam pakować swoje rzeczy, na nieszczęście wpadłam na pomysł żeby je posegregować na zimowe, letnie i te w których nie chodziłam, więc skończyłam późnym wieczorem. Plusem było to że dwa kartony poszły na strych. Ale reszta stała w różnych miejscach w domu.
- To co z moją obiecaną kawą?- Rob wpadł do socjalnego gdy kończyłam pakować torebkę. On był już gotowy do wyjścia.
- Chciałabym, ale mój chłopak czeka na dole. Może jutro? Będę swoim autem.- kompletnie zapomniałam o tej rozmowie i spotkaniu.
- Pewnie, daj się chociaż odprowadzić do drzwi. Odpoczęłaś trochę?
- Tak, na początku miałam zakaz wstawania, to było straszne.- Musiałam udawać że się do niego stosuje i pilnować żeby mnie nie przyłapał.
- Sprzątaczka powiedziała że gdy cię zobaczyła myślała że nie żyjesz. Podobno wszędzie była krew.- skierowaliśmy się schodami w dół.
- Nie było aż tak źle, tylko twarz miałam rozwaloną i złamane żebro.- otworzył drzwi i przepuścił mnie przodem.
- Dobrze że wróciłaś, mam nadzieję że jutro mi wszystko opowiesz, pa.- Przytulił mnie i skierował się na parking przy budynku, prosto w stronę Toma. Kurwa. Przyśpieszyłam kroku żeby go wyprzedzić, mój mężczyzna miał niezadowoloną minę. Objęłam go na wszelki wypadek, nie wiem co mu chodziło po głowie. Podniósł mój podbródek i mnie namiętnie pocałował. Normalnie bym się wkurzyła za takie publiczne okazywanie uczuć, ale po moim wybryku z weekendu mogę mu ten jeden raz odpuścić. Poczułam zaciskającą się dłoń na mojej pupie. Oderwał się ode mnie i spojrzał nad moją głową. Miałam nadzieję że obserwuje odjeżdżający samochód mojego kolegi, ale nie słyszałam silnika. Zerknęłam przez ramię, siedział za kierownicą i bawił się komórką, chyba wybierał piosenkę bo podłączył do niej kabelek.
- Możemy jechać?
- Teraz już tak- nie skomentowałam tego. Wsiedliśmy do środka, z uśmiechem odpalił auto i ruszył.
- Co cię tak cieszy?
- Obserwował nas, gdy cię całowałem i zacisnąłem dłoń na twoim okrągłym tyłeczku.
- Jutro będę musiała mu wyjaśnić twoje zachowanie, to tylko kolega z pracy.- Takie zachowanie pasowało napalonym nastolatką.
- Owszem, dlatego nie musisz mu się tłumaczyć.
- Lubię go, jest fajny i miły.- I zależy mi na jego opinii.
- On też cię lubi, nawet za bardzo.- barwa jego głosu się zmieniła.
- Nie przesadzaj.
Tom
Facet nie wyglądał na groźnego ale nie spodobało mi się ich pożegnanie. To nie było przyjacielskie przytulenie, odwrócił twarz w jej stronę i wcisnął nos we włosy. Sam tak często robiłem, taka forma bliskości była bardzo uspokajająca. Ufałem Holly i miałem pewność że ona ufa tylko mi, może nie do końca, ale nad tym pracujemy. Za to on był zbyt pewny siebie, mam nadzieję że ten pokaz trochę go zdystansuje. Jeśli nie zrobię to po staremu.
- Jak w domu?- spytała, chyba chciała odwrócić moją uwagę. Pół niedzieli trzymałem ją w łóżku a drugie pół na kolanach. Dlatego twierdziła że ja mam dzisiaj rozpakować kartony.
- Rozłożyłem ten z przyborami kuchennymi, kosmetykami i innymi pierdołami do łazienki, i dwa z rzeczami Tary gdy wróciła do domu.
- Co z nią?
- Przy układaniu ubrań i zabawek była roześmiana, ale gdy szedłem do garażu musiałem ją zapewnić że za dziesięć minut z tobą wrócę.
- Po paru dniach jej przejdzie, musi wrócić do dawnej rutyny.- też tak myślałem, ale teraz widząc jej przerażone spojrzenie było mi ciężko wyjść. Zaparkowałem w garażu i ruszyliśmy do kuchni. Chris razem z małą rozłożyli zastawę i czekali z ciepłym obiadem.
- Cześć kochanie- pocałowała dziecko parę razy w policzek.
- Cześć mamusiu, strasznie bardzo tęskniłam za tobą.
- Naprawdę?- skrzywiła się gdy mocniej ją przytuliła. Tara na szczęście tego nie zauważyła. Wciąż dokuczały jej żebra, ale słowem się nie odezwała. Uparciuch
- Tak- puściła ją i usiadła.
Zadzwonił mój telefon, na wyświetlaczu pojawiło się imię szefa. Od trzech tygodni nie byłem w pracy w ten weekend musiałem iść. Wstałem od stołu i poszedłem do salonu, to raczej nie będzie miła rozmowa. Pol nadal był na tatusiowym, John brał co drugą sobotę, ja do niedawna obstawiałem wszystkie galę.
- Powiedz na którą mam być- ciężko było nazwać to przywitaniem ale na pewno skróci rozmowę.
- Miło cię słyszeć, chociaż wolałbym powiedzieć widzieć. Mam braki w obstawie walk a ty sobie urlop robisz?
- Musiałem
- Na drugą- powiedział odpowiadając na moje pytanie- cały miesiąc, mam parę nówek do sprawdzenia.- No jasne, świeża krew.
- Dobrze szefie.
- A co z twoją panną? Przyjdzie do pracy? Jej przyjaciółka mówiła że jest w szpitalu.
- Była, ona odpada, nadal nie doszła do siebie.- zaśmiał się do słuchawki.
- Ciekawe czy ona powie to samo- dupek. Rozłączył się. Odwróciłem się na pięcie, stała w drzwiach, wszystko słyszała.
- Pójdę- powiedziała pewnie.
- Nie, nie pójdziesz.- Ciężko będzie ją od tego odwieść.
- Kto ci udzieli pierwszej pomocy jeśli coś się stanie?- objąłem jej twarz dłońmi i wolno powiedziałem.
- Nie
- Muszę mieć na oku mojego mężczyznę.- przytuliła się i pocałowała moją szyję.- Choć zjeść.
- Ciebie?
- Mnie możesz wieczorem.- Jak tylko ci się żebra wygoją ptaszyno. Porządnie się tobą zaopiekuję, obiecuje.- No choć.
CZYTASZ
Pragnę ją!
Romance"- Zalicz mnie i miejmy to z głowy. Ty tego chcesz i ja też.- zacisnąłem dłonie na jej udach, syknęła i próbowała je odepchnąć, ale na marne. - Ale ja nie chcę wziąć kawałka ciebie tylko całą. Więc może przestaniesz się bać i mi na to pozwolisz?" Wu...