𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝟐𝟏

194 10 3
                                    

Obudziły mnie promienie porannego słońca. Leniwie otworzyłam oczy. Zaczęłam rozpamiętywać poprzedni dzień. Od razu zrobiło mi się ciepło na sercu. Przechyliłam głowę w bok i zobaczyłam Draco, niektóre pasma jego platynowych włosów opadły bezwładnie na twarz. Bardzo mu współczułam. Został zmuszony to wstąpienia w szeregi Czarnego Pana. Mogłam sobie tylko wyobrażać jakie piekło przechodził. A to tylko dlatego, że jego ojciec zawalił misję i trafił do Azkabanu. To zemsta, za źle wykonane zadanie. Nie miałam pojęcia, co miał zrobić Draco, ale po raz pierwszy w życiu widziałam to tak roztrzęsionego i zmęczonego. Wzięłam do ręki Romea i Julię i otworzyłam na ostatniej stronie:

-,,Ponurą zgodę ranek ten skojarzył;
Słońce się z żalu w chmur zasłonę tuli;

Smutniejszej bowiem los jeszcze nie zdarzył,"

-Jak ta historia Romea i Julii"- dokończył Draco otwierając oczy- Dzień dobry.- przywitał się całując mnie w usta.

- Cześć, wiesz która godzina?- spytałam

- Wpół do dziewiątej,- powiedział- jest sens iść dzisiaj na lekcję?W sumie, i tak nie ma nas na pierwszej.

- Robimy sobie przerwę do obiadu?- spytałam

- Taki mam plan,- powiedział- mamy zatem jakieś...cztery godziny.

- Zajmijmy się czymś pożytecznym.- stwierdziłam- Co powiesz na reperowanie szafki.

Chłopak popatrzył na mnie, jakby prosił mnie, abym nie przypominała mu o starej garderobie.

- Wszystko ok?- spytałam

- Tak.- powiedział cicho, spoglądając w dół

- Na pewno...

- Nic mi nie jest!- warknął i poderwał się z miejsca. Pochylił głowę do tyłu i chwycił się za włosy. Przypominało to trochę atak paniki. Zaczął szybciej oddychać, a jego i tak jasna już skóra zbladła

- Chcesz wyjść na zewnątrz?- spytałam podchodząc głową.

- Tak, to dobry pomysł.- stwierdził

Wzięliśmy kurtki i wyszliśmy na zewnątrz. Było zimno, padał śnieg, ale było też rześkie powietrze. Draco zamknął oczy i zaczął głęboko oddychać.

- Muszę zabić.- powiedział przechylając głowę lekko do przodu

- Co?- spytałam, myśląc, że się przesłyszałam

- Zabić...muszę zabić.- głos mu się łamał, zaczął szlochać. Staliśmy tak przez dziesięć minut. Wpatrywałam się w płaczącego chłopaka. Przytuliłam go.

- Wracajmy do szkoły.- zasugerowałam.

Malfoy zaprowadził mnie do swojego dormitorium. Położył się na łóżku i westchnął głęboko.

- Nie chcę tego zrobić,- wyszeptał- Nie potrafię...

- A jeśli tego nie zrobisz to...- zamknęłam oczy słowa 'zabiją cię' bolały mnie bardziej od zaklęcia cruciatus, którym oberwałam w departamencie tajemnic na misji uwolnienia Syriusza przez GD. Nigdy nie zapomnę jak zwijałam się z bólu modląc się, aby ktoś skrócił moje męki. A teraz, mam przeżywać to samo? Mam patrzeć, jak umiera jedna z niewielu osób na których mi zależy?
Położyłam się koło niego. Dopiero teraz zainteresowałam się wystrojem wnętrza. Ściany pokoju były zbudowane z kamiennych cegieł, a Z sufitu zwiał żyrandol. Na środku pokoju leżało dwuosobowe łóżko, przykryte zieloną aksamitną kołdrą i baldachimem. Po prawej stronie łóżka była duża hebanowa szafa, a po lewej biórko, z małą lampką i krzesłem. Pokój był mały, ale schludny.

LizzieWhere stories live. Discover now