5. Co poprawi nastrój kobiecie?

3.1K 137 9
                                    


-Omeno, nie bądź nierozsądna...

-Chyba chciałeś powiedzieć "głupia". Wymagasz ode mnie zbyt wiele, Dumbledore.

-Nie zmienię zdania. - Ton dyrektora stał się niezwykle chłodny i nie znosił sprzeciwu. - Wykonasz to zadanie. W końcu... nie jest ono tak trudne, wystarczy, że będziesz trzymać się tego, co ci powiedziałem.

-Idź już. Muszę uwarzyć kilka eliksirów i zająć się swoimi sprawami.

-Omeno, to nie jest prośba. – Staruszek uśmiechnął się lekko, a przez to jego wygląd był bardziej diaboliczny. – To polecenie.

W tym momencie dziedziczka Salazara poczuła mrowienie w swoim ciele i już wiedziała, że jeśli sprzeciwi się dyrektorowi, to umrze. Przeklęła w myślach dzień, w którym złożyła Wieczystą Przysięgę. Nie zaszczycając więcej Albusa spojrzeniem, ruszyła w stronę wyjścia, by bez słowa otworzyć mu drzwi i zatrzasnąć je z wielkim hukiem, gdy tylko dyrektor znalazł się na progu. Zaklęła siarczyście, uderzając pięścią z całej siły w dębowe wrota. Dumbledore potrafił zniszczyć wszystko albo przynajmniej skomplikować i tak skomplikowane sytuacje. Odetchnęła głębiej i przybierając maskę spokoju ruszyła w stronę pracowni, gdzie Hermiona właśnie warzyła Amortencję. Stanęła obok Gryffonki, by przyjrzeć się wykonywanemu Eliksirowi i z zadowoleniem przyznała, że jest idealny. Nie chcąc tracić więcej czasu, zajęła się własnym kociołkiem, nad którym unosiły się srebrno-niebieskie bąbelki, pryskające nad powierzchnią mikstury z cichym łoskotem. Omena zamieszała miksturę i z zadowoleniem patrzyła, jak jego barwa i konsystencja ulegają zmianie. Póki co wszystko szło zgodnie z planem.

Wszystko oprócz zamiarów Dumbledore 'a. Kretyn. Kompletny kretyn. Im jest starszy tym z nim gorzej. – Skrzywiła się, myśląc o dyrektorze. Teraz jednak musiała oczyścić umysł z nieprzyjemnych myśli, by móc w spokoju wykonać inkantacje, prowadzące do zakończenia procesu warzenia Eliksiru.

Hermiona obserwowała, jak starsza Czarownica oddycha kilka razy głęboko i zamyka oczy, by po chwili wykonywać szereg ruchów różdżką w niesamowicie krótkim czasie. Jeszcze nigdy nie widziała, by ktoś tak szybko machał witką. Z różdżki Salazara wystrzeliwało kilkanaście promieni na raz – wszystkie wpadały prosto do kociołka, zmieniając kolor oraz konsystencję mikstury. Hermiona nie znała tego Eliksiru, nigdy nawet o nim nie czytała – pamiętałaby, gdyby gdziekolwiek go znalazła. W końcu nie zawsze widzi się tak skomplikowany proces warzenia, jak ten, który teraz mogła obserwować. Po godzinie, która dla Gryffonki była ułamkiem sekundy, Omena otwarła oczy, które miały kolor rubinu. Spojrzała na swój kociołek i pierwszy raz od bardzo dawna uśmiechnęła się szczerze. Przywołała kilkanaście fiolek i zaczęła ostrożnie przelewać miksturę tak, by nie uronić ani kropli. 

-Która godzina? – Zwróciła się do Hermiony, gdy odkładała na półkę kolejne buteleczki z szafirowym płynem. – Wydaje mi się, jakbym siedziała tu wieczność.

-Dopiero czternasta.

-Chodź. Myślę, że zasłużyłyśmy na obiad.

Czarownice usiadły w salonie, gdzie Różyczka podała im zupę z dyni i indyka. Omena rozpływała się właśnie nad smakiem mięsa, gdy powróciły do niej wspomnienia z poranka. Skrzywiła się na samą myśl o dyrektorze, a gdy stanął jej przed oczami o mało się nie udławiła.

-Pani profesor? Wszystko w porządku?

W odpowiedzi Gryffonka otrzymała skinięcie głowy i grymas, który prawdopodobnie miał być uśmiechem. Nie zniechęciło jej to jednak do zadawania kolejnych pytań.

MIŁOŚĆ MIMO RAN • Severus Snape x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz