18.

1.4K 179 119
                                    


- Trzymaj, tylko uważaj, bo gorące - syknął z bólu Hobi, podając Yoongiemu papierowy kubek z kawą.

- Dziękuję.

Po kolejnym dniu na stoku odmrożone kończyny powoli odmawiały im posłuszeństwa, dodatkowo skończyły im się karnety na wyciąg, więc nie pozostało nic innego jak usiąść w zamkniętym tarasie widokowym, przez którego ogromne okna mogli oglądać zbliżające się ku zachodowi słońce. Pasma różu ozdabiały tło odległej, górzystej doliny. Yoongi specjalnie koczował przy barze z przekąskami, żeby dwóch starszych panów zwolniło w końcu stolik przy samej szybie. Ścigał się nawet o miejscówkę z nastolatką, która tak samo jak on spoglądała na stolik z aparatem palaroidowym w dłoni. Brakowało im tylko sędziego, który wystartował by ich wystrzałem z pistoletu, gdy panowie podnieśli się ze swoich krzeseł.

Wyjątkowo nie chciał być dżentelmenem i nie ustąpił dziewczynie, za bardzo zależało mu na ostatnim, pięknym widoku, który mogli podziwiać.

- Widok jest cudowny - rozmarzył się Hobi. Ściągnął wszystkie warstwy, czyli trzy swetry i w samej koszulce i w końcu mógł odetchnąć.

- Wywalczyłem to miejsce własnymi łzami, potem i krwią. Za takie poświęcenie widok musi być piękny.

Właśnie mijał drugi i ostatni dzień ich wspólnego wyjazdu. Yoongi już dawno nie czuł się tak zmęczony fizycznie, ale przez to zupełnie rozluźniony i wolny od stresu. Przez dwa dni zaznał zupełnego resetu. Zapomniał o kłopotach pani Wong z pamięcią, o studiach Hobiego, o zepsutym kranie w kuchni, Tae i tutaj już bez konkretyzacji, ogólnie o Tae. Podobał mu się ten stan i bliskość, którą dzielił z Hobim. Było tak jak powinno być, żadnych zmartwień i miejskiego życia.

Tylko góry, wysiłek, czyste powietrze i oni. No może brakowało mu trochę Holly i tylko dla niego był gotów bezproblemowo wrócić na stare śmieci. Inaczej byłoby mu okropnie szkoda.

- Jesteś prawdziwym bohaterem.

- Chciałbym zostać dłużej - zdradził Yoongi, choć wcale nie chciał, żeby ta melancholia przeszła i na Hobiego. Od razu ugryzł się w język, ale było już za późno. Raz powiedzianych słów nie da się wymazać, czy usunąć jak niewysłanej wiadomości. Można sobie tylko umyślnie wmawiać, że sytuacja sprzed chwili nie miała miejsca, lecz co myśli druga osoba, tego nie wiemy.

- A jak ja bym okropniaście chciał - podchwycił temat Jung, a Yoongi zachichotał, słysząc ciekawe słowo. Młodszy oparł podródek na obu dłoniach i przez moment poświęcił się zupełnie śledzeniu uciekających po niebie chmurek. Mocne promyki słońca oświetlały gdzieniegdzie jego skórę i to na nich z początku skupił się Yoongi.

Nieświadomy tego co robi przyglądał się twarzy chłopaka i zauroczony błądził za każdym muśnięciem promyków. Robił to znowu, tym razem jednak narażając się na nakrycie, bo pierwszy raz zdarzyło się to dziać rano. Obserwował go, kiedy jeszcze spał. Poranne słońce tańczyło na policzkach tak jak teraz. Taka sama sytuacja, a jednak skrajnie różna, kiedy Hobi pogrążony we śnie marzył o czymś, czego nie dane będzie mu poznać, a teraz, gdy myślał zupełnie świadomie, a w błyszczących oczach widział wszystkie jego pragnienia.

Po prostu zostańmy tu tak długo, aż ta radość w sercu przygaśnie i zatęsknimy za domem.

Niby proste, a tak trudne do zrealizowania. Coś tak przyziemnego jak obowiązki pokonały ich mały świat i to niewyobrażalnie silne poczucie, że są tu gdzie powinni.

Z drugiej strony już zawsze mogli być tam gdzie powinni. Razem. Przecież swojego miejsca na ziemi nie określa się położeniem geograficznym, czy punktem na mapie, a osobą, którą się tym miejscem nazywa.

Kartka papieru 2| SopeWhere stories live. Discover now