Rozdział 24

2.2K 54 2
                                    

- Toby? - zdziwił się pan, uśmiechając się.
Pies nagle wyskoczył i pobiegł do mężczyzny.

Owen podbiegł do nich i przewitał się z psem.

- Dziękuje! Bardzo ci dziękuje! - powiedział mężczyzna i się do mnie przytulił odwzajemniłam to. - nawet nie wiesz jak ten pies jest dla nas ważny! Szczególnie dla mojego syna. Ma na imię Owen.

- Tato, my się znamy...

- To czemu się z nią nie przywitasz ani nie podziękujesz.

- Dziękuje...

Zrobiło mi się strasznie niezręcznie w obecności Owena... Miałam jeszcze siniaka na policzku, po tym jak napadł na mnie i na Aarona.

- Chodź wejdź. - nalegał ojciec Owena.

- Nie naprawdę, nie musi pan.

- Nalegam. Zimno tu jest i jest ciemno.

Weszłam, bo nie chciałam być nie miła. Za mną wszedł Owen, zarumienił się i widziałam jak się stresuje.

- Usiądź, dam ci coś do picia.

Usiadłam przy stole, a Owen koło mnie.

- Czemu nie rozmawiacie ze sobą?

- Nie mamy w sumie o czym... - powiedział zagubiony Owen.

- Jak to?

- Nie znamy się zbytnio... tylko z widzenia.

- Aha...

Tata Owena podał mi ciepłe kakao.

- Gdzie znalazłaś Toby'iego? Zrobił ci krzywdę? Bywa agresywny.

- Na placu zabaw gonił za dziećmi... szczekał i warczał.

- Skąd ta odwaga?

- Mój brat hodował psy obronne... też były agresywne. Widziałam, że on jest głodny i tak jakoś wyszło.

- Aha, to skąd masz tego siniaka? Ktoś cię pobił?

Owen zaczął się pocić i denerwować. Wymieniłam z nim spojrzenia. Widziałam jego przerażenie.

- Nie... to tylko... wywróciłam się na rowerze.

- Rozumiem.

Kiedy wypiłam kakao, chciałam już wychodzić.

- Dziękuje, za gościnę. Muszę już iść.

- Nie idziesz sama, Owen cię podwiezie. Jeszcze coś, masz! - ojciec Owena chciał mi wręczyć 200 złotych. - za odnalezienie psa.

- Nie mogę tego przyjąć i naprawdę nie trzeba. Pójdę pieszo.

- Nalegam!

Wzięłam pieniądze i razem z Owenem poszłam do Auta... Bałam się... bardzo. Bałam się, że mnie zawiezie gdzieś i zgwałci jak mi groził... albo znowu pobije.

Kiedy jednak zaczęliśmy jechać, on rozpoczął rozmowę:

- Dzięk...uje...

- Za co?

- Każda normalna dziewczyna by powiedziała, na twoim miejscu, że cię uderzyłem...

- Sądzisz, że jestem nienormalna?

- Wyjątkowa. - uśmiechnął się uroczo do mnie.

- dziękuje też za odnalezienie psa...

- Przestań mi dziękować.

- Czemu?

- Bo zachowujesz się teraz jak żałosny dzieciak. Najpierw zgrywasz twardziela, podnosząc na mnie rękę, napadając z innymi na mnie na Aarona, grożąc też gwałtem, a teraz?!

- Przyjęłaś się tym, że chętnie bym cię zaciągnął do łóżka?

- Przestań.

- No co? Normalna rzecz. Teraz też bym mógł wjechać gdzieś głęboko w las i to zrobić.

Ucichłam... oczy wypełniły się łzami...

- Ty płaczesz?!

Nie odezwałam się.

- Ej! Nie zrobię tego. Po prostu jest ładna i atrakcyjna... uparta i odważna... a mi się takie podobają...

- To czemu na mnie ciągle napadasz?

- W szkole, bo nie mogłem się opanować, w uliczce chodziło mi o Klarę, za szkołą o Aarona.

- Ale czemu?! I tak mnie też biłeś.

- Bo wiedziałem, że inaczej ty przywalisz.

- Czemu akurat na nich?

- Przez nich miałem przechlapane, a poza tym chodzisz z nimi.

- No i...?

- Podobasz mi się... jesteś piękna. - chwycił mnie za policzek i chciał pocałować.

W tej chwili stanęliśmy pod domem, wyszłam szybko z Auta ignorując Owena.

W domu nie tylko był Aleks, ale też Aaron.

- GDZIE TY BYŁAŚ?! - krzyknął Aleks.

- Czemu wysiadłaś z Auta Owena?! - wściekł się Aaron. - Co to ma znaczyć do cholery?!

Jednak jesteś przy mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz