- Toby? - zdziwił się pan, uśmiechając się.
Pies nagle wyskoczył i pobiegł do mężczyzny.Owen podbiegł do nich i przewitał się z psem.
- Dziękuje! Bardzo ci dziękuje! - powiedział mężczyzna i się do mnie przytulił odwzajemniłam to. - nawet nie wiesz jak ten pies jest dla nas ważny! Szczególnie dla mojego syna. Ma na imię Owen.
- Tato, my się znamy...
- To czemu się z nią nie przywitasz ani nie podziękujesz.
- Dziękuje...
Zrobiło mi się strasznie niezręcznie w obecności Owena... Miałam jeszcze siniaka na policzku, po tym jak napadł na mnie i na Aarona.
- Chodź wejdź. - nalegał ojciec Owena.
- Nie naprawdę, nie musi pan.
- Nalegam. Zimno tu jest i jest ciemno.
Weszłam, bo nie chciałam być nie miła. Za mną wszedł Owen, zarumienił się i widziałam jak się stresuje.
- Usiądź, dam ci coś do picia.
Usiadłam przy stole, a Owen koło mnie.
- Czemu nie rozmawiacie ze sobą?
- Nie mamy w sumie o czym... - powiedział zagubiony Owen.
- Jak to?
- Nie znamy się zbytnio... tylko z widzenia.
- Aha...
Tata Owena podał mi ciepłe kakao.
- Gdzie znalazłaś Toby'iego? Zrobił ci krzywdę? Bywa agresywny.
- Na placu zabaw gonił za dziećmi... szczekał i warczał.
- Skąd ta odwaga?
- Mój brat hodował psy obronne... też były agresywne. Widziałam, że on jest głodny i tak jakoś wyszło.
- Aha, to skąd masz tego siniaka? Ktoś cię pobił?
Owen zaczął się pocić i denerwować. Wymieniłam z nim spojrzenia. Widziałam jego przerażenie.
- Nie... to tylko... wywróciłam się na rowerze.
- Rozumiem.
Kiedy wypiłam kakao, chciałam już wychodzić.
- Dziękuje, za gościnę. Muszę już iść.
- Nie idziesz sama, Owen cię podwiezie. Jeszcze coś, masz! - ojciec Owena chciał mi wręczyć 200 złotych. - za odnalezienie psa.
- Nie mogę tego przyjąć i naprawdę nie trzeba. Pójdę pieszo.
- Nalegam!
Wzięłam pieniądze i razem z Owenem poszłam do Auta... Bałam się... bardzo. Bałam się, że mnie zawiezie gdzieś i zgwałci jak mi groził... albo znowu pobije.
Kiedy jednak zaczęliśmy jechać, on rozpoczął rozmowę:
- Dzięk...uje...
- Za co?
- Każda normalna dziewczyna by powiedziała, na twoim miejscu, że cię uderzyłem...
- Sądzisz, że jestem nienormalna?
- Wyjątkowa. - uśmiechnął się uroczo do mnie.
- dziękuje też za odnalezienie psa...
- Przestań mi dziękować.
- Czemu?
- Bo zachowujesz się teraz jak żałosny dzieciak. Najpierw zgrywasz twardziela, podnosząc na mnie rękę, napadając z innymi na mnie na Aarona, grożąc też gwałtem, a teraz?!
- Przyjęłaś się tym, że chętnie bym cię zaciągnął do łóżka?
- Przestań.
- No co? Normalna rzecz. Teraz też bym mógł wjechać gdzieś głęboko w las i to zrobić.
Ucichłam... oczy wypełniły się łzami...
- Ty płaczesz?!
Nie odezwałam się.
- Ej! Nie zrobię tego. Po prostu jest ładna i atrakcyjna... uparta i odważna... a mi się takie podobają...
- To czemu na mnie ciągle napadasz?
- W szkole, bo nie mogłem się opanować, w uliczce chodziło mi o Klarę, za szkołą o Aarona.
- Ale czemu?! I tak mnie też biłeś.
- Bo wiedziałem, że inaczej ty przywalisz.
- Czemu akurat na nich?
- Przez nich miałem przechlapane, a poza tym chodzisz z nimi.
- No i...?
- Podobasz mi się... jesteś piękna. - chwycił mnie za policzek i chciał pocałować.
W tej chwili stanęliśmy pod domem, wyszłam szybko z Auta ignorując Owena.
W domu nie tylko był Aleks, ale też Aaron.
- GDZIE TY BYŁAŚ?! - krzyknął Aleks.
- Czemu wysiadłaś z Auta Owena?! - wściekł się Aaron. - Co to ma znaczyć do cholery?!
CZYTASZ
Jednak jesteś przy mnie
Teen FictionMam na imie Alice. Wyjechałam z kompletnego zadupia do miasta aby pójść do dobrego liceum. Zamieszkałam z kuzynem o imieniu Aleks, na którego podobno lecą wszystkie laski. Poznałam też w bardzo niekomfortowy sposób jego najlepszego kumpla Aarona. J...