3.

3.1K 43 6
                                    

Otworzyłam oczy i z trudem nabrałam powietrza. Znajdowałam się w białym pokoju.Zaczęłam się rozglądać. Na samym środku było duże łóżko w którym się znajdowałam. Na przeciwko ogromna szafa z lustrem i dwie pary drzwi po obu stronach pokoju. Nic więcej nawet okna. Spojrzałam dłużej na lustro z daleka zauważyłam ogromny siniak na policzku, zresztą nie tylko na nim, ręce nogi brzuch wszystko mnie ogromnie bolało. Miałam na sobie krótkie szorty i męską czarną koszulkę. Włosy były w ogromnym nie ładzie, a reszki makijażu znajdowały się na mojej twarzy. Przerażenie paraliżowało mnie od środka nie mogłam się ruszyć, przynajmniej do czasu aż usłyszałam, przekręcanie klucza w zamku, a drzwi otwarły się lekko skrzypiąc. Zobaczyłam mężczyznę. Wszystko wróciło. Przypomniałam sobie co wydarzyło się w tym dziwnym miejscu. 

-Widzę, że panienka już wstała.-Powiedział lekko się uśmiechając.

-Nie zbliżaj się do mnie!-Krzyknęłam przerażona.

-Szef życzy sobie byś doprowadziła się do ładu. W łazience i szafie powinnaś znaleźć wszystko co będzie potrzebne.-Powiedział wskazując na drugie drzwi.-A następnie zejdź na dół.

Wychodząc zamknął drzwi na klucz. Szef?! Jaki szef?! Nic z tego nie rozumiem, a wszystko się komplikuje. Czyżby Mark? O niego chodzi?! Nabuzowana emocjami z trudnością wstałam i utykając podeszłam do szafy otwierając ją. Oczy zabłysły mi z wrażenia. Szafa wypełniona była przeróżnymi sukniami, zarówno długimi jak i bardzo krótkimi, drogimi  butami, , koszulkami, bluzami spodniami...Wszystko miało metki, a na widok cen miałam wrażenie, że zaraz zemdleje. Bielizna także droga, przy czym była bardzo skąpa. Nie znalazłam żadnych normalnych majtek... Same stringi, lub coś co bym nawet stringami nie nazwała. Wkurzona sięgnęłam po pierwsze lepsze, jakieś jeansy i czarną bluzę. Oczywiście także stanik i skarpety... 

Wzięłam długą i dokładną kąpiel. Łazienka była normalnych rozmiarów, miała dużą wannę, toaletę, dużą toaletkę do makijażu z ogromnym lustrem, i także nie miała okna. Ręczniki były już przyszykowane. Drzwi od łazienki nie miały żadnego zamknięcia. Woda w wannie już dawno zrobiła się zimna, a ja skulona siedziałam, i płakałam. Musiałam odreagować. Nie wiedziałam gdzie jestem ani która godzina. Nigdy w życiu nie czułam się taka bezradna. W końcu usłyszałam, że ktoś jest w pokoju w którym wcześniej się znajdowałam. Błyskawicznie wyskoczyłam z wanny i szczelnie owinęłam się ręcznikiem drżąc na całym ciele. Stałam tak może z 10 minut, i kiedy nie usłyszałam już nic wytarłam włosy, i całe ciało. Ubrana z suchymi włosami bez grama makijażu wyszłam z łazienki, nikogo nie było w pokoju. Cicho podeszłam do drzwi prowadzących prawdopodobnie do jakiegoś korytarza. Pociągnęłam za klamkę, drzwi były otwarte. Zobaczyłam ogromny biały korytarz, i schody w samym jego końcu. Niepewnie pomału, i na tyle sprawnie na ile pozwalała mi obolała noga podeszłam do nich. Piękne spiralne pokryte drewnem. Postawiłam na nich delikatnie stopę. Schodziłam w dół, rozglądając się za wyjściem. Byłam już w prawie połowie, kiedy zaskrzypiały. Od razu z jednego korytarza pojawił się ów mężczyzna z aukcji. 

-Zapraszam.-Powiedział miło, a ja niepewnie schodziłam coraz niżej. Szarmancko podał mi dłoń, na co nie zareagował, więc zrezygnowany zaprowadził mnie do ogromnego salonu. 

Stał tam. Obrócony tyłem, trzymał kieliszek czerwonego wina. Wyglądał przez ogromną szybę, z której widoczna była piękna panorama lasu. Mężczyzna, który mnie tu przyprowadził odchrząknął, na co drugi, jak już podejrzewałam szef, odwrócił się i zmierzył mnie wzrokiem po czym uśmiechnął się. 

-Dziękuję Domenico. Możesz nas już zostawić.-Powiedział, a Domenico wykonał jego polecenie bez zawahania. 

Mężczyzna był wysokim brunetem, o jasnej cerze, i brązowych oczach. Na jego twarzy znajdował się lekki zarost, który dodawał całej jego posturze charakteru. Miał na sobie ciemne spodnie i białą koszulę. Wyglądał może na 20 parę lat. Byłam pewna, że musi być przez trzydziestką. 

-Już myślałem, że się nie doczekam. -Powiedział i pewnie ruszył w moim kierunku, na co instynktownie cofnęłam się trafiając na ścianę. 

Podszedł i podał mi dłoń, a ja z ogromnym wahaniem po dłuższej chwili mu ją podałam, co poskutkowało jego lekki uśmiech. Zaprowadził mnie do stołu, gdzie leżało przygotowane jedzenie. Zasunął za mną krzesło i nalał mi lampkę wina. Dopiero wtedy poczułam jak bardzo jestem głodna. 

-Głodna?-Spytał jakby czytając mi w myślach.

-Co ja tu robię?-Spytałam, czując jak głos mi drży. 

-Za chwilę wyjaśnię ci wszystko, najpierw zjedzmy.

-Nie! Masz mi natychmiast to wyjaśnić!-Krzyknęłam.

-Skoro tak wolisz. A więc zostałaś sprzedana.

-Co ty pieprzysz?!

-Grzeczniej. A więc kontynuując. Ty zostałaś sprzedana, ja cie kupiłem. -Powiedział znajdując się niebezpiecznie blisko mnie, a ja przestraszona złapałam za nóż leżący na stole. 

-Nie zbliżaj się do mnie!-Krzyknęłam krztusząc się łzami ze strachu, cały czas cofając się do tyłu. 

-Dobrze ci radzę odłóż nóż.-Powiedział obojętny bez wahania zbliżając się coraz bliżej. 

-Zostaw mnie!-Krzyknęłam kiedy wygiął mój nadgarstek, jednocześnie łapiąc za obolały brzuch. Nóż opadł na podłogę, a ja zaczęłam płakać i wołać o pomoc. -To boli!-Dopiero to spowodowało, że puścił mnie ale przyszpilił do ściany. 

Ze strachem obserwowałam, jak łapie za mój podbródek, przyglądając się mojej twarzy zatrzymując wzrok na policzku z siniakiem. Przez chwilę nawet wydawało mi się, że na jego twarzy malowała się złość gdy patrzył na policzek. 

-Coś ci jeszcze zrobili?-Spytał obojętnie

-Przywieźli mnie tutaj gnojku.-Wysyczałam ze złości.

-Radzę ci uważać na słownictwo, kochanie. - Powiedział rozbawiony

-Kochanie możesz mówić do jakiejś swojej dziwki nie do mnie! Puszczaj mnie!

-Pamiętaj, że jesteś tu po to żeby robić co ci każe. -Powiedział ściskając mnie mocno za ramię, a następnie pchnął w kierunku stołu, po czym zbliżył się do mnie. 

Napierał na mnie w skutek czego praktycznie siedziałam na stole, a dłonie umieścił na moich biodrach. Drżałam tak bardzo, że myślałam, iż zaraz zemdleje. Miałam już za dużo wrażeń, a on po chwili namysłu chyba odpuścił, bo odsunął się i zajął miejsce przy stole nakazując mi to samo.  

-Dziś możesz odpocząć. -Powiedział, i przy stole zapadła cisza.

SprzedanaWhere stories live. Discover now