22

228 31 4
                                    


JUNGKOOK

Patrzyłem oniemiały na Jimina. Z jednej strony to co mówił o mnie i o mojej rodzinie było motywujące, ale z drugiej strony czułem ogromny żal przemawiający przez niego i było to naprawdę przykre. Nie wiem jak długo bym tam stał jak skończony kretyn, wpatrzony w wojnę, która toczyła się tuż obok i której nie mogłem zaradzić gdyby nie męski głos za mną. Odwróciłem się w jego kierunku by zobaczyć wkraczających do mojego domu policjantów. Kobieta na ich widok natychmiast ruszyła do ucieczki. Jedyną jednak możliwością ucieczki były drzwi frontowe a na jej drodze stało dwóch rosłych mężczyzn. Niepowodzenie jej ucieczki było więc oczywiste. Widząc ją wyrywającą się z rąk policjanta dotarło do mnie jak bardzo ta kobieta postradała zmysły i jak duże zagrożenie stanowiła nawet dla własnego syna. Czy to zagrożenie minie? Gdy policjant zaczął serie typowych pytań czułem, że opadam z sił, a moje odpowiedzi są bezładne i pełne niedociągnięć. Szczególnie, że zupełnie nie wiedziałem jak mam przedstawić historie Jimina. Mówiąc całkowitą prawdę doprowadziłbym prawdopodobnie do ciągnących się przesłuchań i dochodzeń, a w dodatku sprawa na pewno stałaby się głośna w mediach, ponieważ o czymś takim nie słyszy się na co dzień. Opowiedziałem, więc policjantowi historie o tym jak Jimin mieszka tutaj do czego w końcu miał prawo jako dorosła osoba, a jego matka nas nachodzi nie mogąc pogodzić się z wyborem syna. Trochę nawet pokrywało się to z prawdą choć sytuacja była bardziej skomplikowana. Czułem na sobie wzrok Jimina, który chyba był trochę zdziwiony moją wersją wydarzeń. Mogłem jedynie mieć nadzieję, że nie podważy głośno tej wersji szczególnie, gdy policjant słysząc, że to o niego się tu rozchodzi zaczął go dopytywać o relacje z matką. Na szczęście Jimin odpowiadał tak, że moja i jego wersja wydarzeń pokrywały się. Nie martwiłem się zeznaniami jego matki, ponieważ jej stan psychiczny był na jej niekorzyść. Policja poprosiła jeszcze o kontakt do moich rodziców, w końcu to do nich należał dom. Prawdopodobnie czekało nas jeszcze kilka zeznań, ale odetchnąłem z ulgą, gdy policja wraz z kobietą opuścili moje mieszkanie.

-Przepraszam – usłyszałem za swoimi plecami głos Jimina.

-Hmm? – mruknąłem pytająco odwracając się w jego stronę nie do końca rozumiejąc co ma na myśli.

-Przepraszam za to co się stało, mogło się to różnie skończyć – westchnął wyraźnie przybity.

Uśmiechnąłem się do niego ciepło.

-Nie masz mnie za co przepraszać, nic się nie stało, już będzie wszystko dobrze, zobaczysz – powiedziałem i przyciągnąłem go do siebie.

Może nie świadczy to o mnie najlepiej, ale poczułem ulgę, gdy zobaczyłem jak policja zabiera tę kobietę. W końcu to ona stanowiła od początku nasz największy problem, a ja chciałem wreszcie otoczyć się szczęściem, w szczególności, gdy miałem je w zasięgu wzroku. Jimin jednak był wciąż w pewnym stopniu związany ze swoją matką i choć zdawał sobie sprawę z jej winy to słyszałem zmartwienie w jego głosie, gdy pytał mnie co się z nią stanie. Jedyne na co mogłem liczyć to na przychylność mijającego czasu.

Chcąc odgonić złe zdarzenia na dalszy plan wyciągnąłem Jimina przed dom. Usiedliśmy na schodkach przed drzwiami i w milczeniu obserwowaliśmy niebo. Każde z nas pogrążone w swoich myślach jednak czuliśmy swoją bliskość stykając się ramionami. Spojrzałem na niego wciąż zapatrzonego w niebo. Czułem jakby nigdy miał mi się nie znudzić ten widok, a jego rysy ciągle sprawiały, że ciężko było mi oderwać wzrok choćby na chwilę. Położyłem dłoń na jego udzie, a on położył na niej swoją rękę i splótł nasze palce. Cicha obietnica, bycia zawsze razem.

JIMIN

Lato przyszło tak szybko, że gdy Jungkook stanął przede mną z szerokim uśmiechem i dyplomem ukończenia szkoły w ręku nie do końca to do mnie docierało.

Yellow Sun and Blue Moon | JIKOOK/KOOKMINWhere stories live. Discover now