Rozdział 6

29K 1.5K 304
                                    

Z okien jej biura rozciągał się widok na skąpaną w słońcu plażę. Hotel Erwin, którego od trzech lat była menadżerką, mieścił się niemal kilka metrów od brzegu wody. Bajeczna sceneria, do odpoczywania, nie do pracowania.

Selena odetchnęła głęboko, po czym, odchodząc od wyjścia na balkon, zasiadła przy swoim biurku i, otwierając laptopa, mimowolnie spojrzała na swój telefon.

Na moment zamknęła oczy. Przez całą noc nie udało jej się zasnąć, bowiem wizyta Toma tak bardzo namieszała jej w głowie.

Wiedziała, że miał prawo widywać się z Henrym i naprawdę nie zamierzała stawać mu na drodze, ale... ale za każdym razem, gdy na niego patrzyła, mimowolnie wracały do niej wspomnienia dnia, w którym...

Pokręciła głową, nabierając gwałtowny oddech. Uniosła powieki i chwyciła swój telefon. Napisała do Elsy krótką wiadomość:

Selena: Hej, masz jeszcze numer, który dał ci Tom?

Przygryzając dolną wargę, nawet nie zauważyła, że jej kolano zaczęło delikatnie drżeć, zupełnie jakby naprawdę się denerwowała. Niemal podskoczyła, gdy jej telefon zawibrował.

Elsa: Chcesz do niego zadzwonić?

Brunetka westchnęła ciężko. Czy naprawdę chciała to zrobić? Tak. Choć obecność Toma wywoływała w jej sercu ogromny ból, zamierzała zrobić to dla Henry'ego.

Selena: Tak, El. Możesz po prostu przysłać mi jego numer?

Gdy po zaledwie chwili Elsa przysłała kolejną wiadomość, Lenie skopiowała numer szatyna i, tworząc kolejną wiadomość, napisała:

Selena: Hej, to ja, Lenie. Około piątej odbieram Henry'ego z przedszkola, a potem jedziemy na plac zabaw, musiałeś przejeżdżać obok niego, gdy wczoraj za mną jechałeś. Będziemy tam około godzinę, więc, jeżeli nie masz innych planów, możemy się tam spotkać...

Nim nacisnęła przycisk ''wyślij'', ponownie się zawahała. Przygryzła mocno dolną wargę, z trudem odpędzając od siebie wszystkie złe przeczucia. W końcu wysłała wiadomość, choć kosztowało ją to więcej wysiłku, niż mogłaby przypuszczać.

Ścisnęła w dłoniach telefon, ponownie wstając z miejsca. Wolnym krokiem ruszyła w kierunku ogromnych okien. Spojrzała na opustoszałą plażę, jadących szeroką ścieżką rowerzystów, a także starszą panią dokarmiającą ptaki na starej ławeczce. Skupiała się na wszystkim, aby tylko nie myśleć. Tak było przecież prościej, prawda?

Gdy telefon zawibrował w jej dłoniach, odetchnęła głęboko. Może była tchórzem, a może przez wszystkie te lata po prostu przyzwyczaiła się do samotności, do tego, że zawsze musiała radzić sobie sama, nie ważne, w jak trudnej sytuacji się znalazła.

W końcu spojrzała na wyświetlacz, na którym widniała jedna krótka wiadomość:

Tom: Będę.

Jej serce jednocześnie zabiło mocniej i ścisnęło się boleśnie. O ile to w ogóle możliwe, w tym samym momencie była i szczęśliwa i potwornie przerażona.

***

Przedszkole Henry'ego mieściło się na tej samej ulicy, co hotel Erwin, tuż przy brzegu plaży, od której oddzielał je jedynie szeroki chodnik, tak umiłowany przez ludzi jeżdżących na rolkach i rowerzystów.

Budynek był wykonany z białej cegły, z ogromnymi oknami, przez które można była dostrzec bawiące się dzieci.

Gdy Selena krótko po piątej po południu weszła do przedszkola przez główne drzwi i znalazła się w szerokim, kolorowym korytarzu, przez otwarte do jednej z szatni drzwi, dostrzegła swojego synka, który próbował wepchnąć do swojego plecaka ulubioną zabawkę – pluszowego kotka.

Zatrzymała się w wejściu do szatni, a delikatny uśmiech mimowolnie wepchnął się na jej usta. Henry tak bardzo przypominał Toma. W podobny sposób marszczył brwi i zaciskał wargi, gdy coś go denerwowało.

– Może potrzebujesz pomocy, hm? – zapytała w końcu.

Chłopczyk obdarzył ją spojrzeniem, po czym, wydymając wargi, podał jej i plecak i kota, którego Lenie bez trudu zmieściła w środku. Gdy oddała rzeczy swojemu synkowi, ten uśmiechnął się szeroko, chwytając jej dłoń swą małą rączką. Razem ruszyli w kierunku wyjścia z budynku, a gdy po chwili ciepłe promienie słońca opadły na ich twarze, brunetka odparła:

– Kochanie?

– Tak, mamo? – Chłopczyk spojrzał na nią.

– Pobawisz się dzisiaj z... – zawahała się, nabierając urywany oddech. – Z wujkiem Tomem, dobrze? – zapytała w końcu.

Henry uśmiechnął się jeszcze szerzej, po czym odparł jedynie:

– Lubię wujka Toma!



J.B.H

Like Father, Like SonWhere stories live. Discover now