Rozdział 11

24.8K 1.4K 537
                                    

– Wujek Tom też dzisiaj będzie, mamo? – zapytał Henry, gdy Selena skręciła na główną drogę. Od placu zabaw dzielił ich zaledwie kilometr.

– Nie wiem, kochanie – mruknęła, mocniej zaciskając dłonie na kierownicy. Odnalazła spojrzenie chłopca w lusterku.

Henry wyraźnie posmutniał, przyciskając do klatki piersiowej maskotkę kotka. Selena westchnęła, skupiając się na drodze.

Od momentu, w którym poprzedniego wieczoru wyszedł z jej mieszkania, Tom już się nie odezwał. Nie odpisał też na wiadomość, którą do niego wysłała, informując, że następnego dnia, tak jak codziennie, ona i Henry w drodze do domu odwiedzą plac zabaw.

Starała się wmówić sobie, że wcale jej to nie obeszło, że Tom Hiddleston, jak przed laty, mógłby po prostu zniknąć z jej życia, a ona bez trudu by to przetrwała.

Ale... okłamywanie samej siebie było przecież możliwe. Da się jednocześnie wiedzieć i nie wiedzieć o czymś. Tym właśnie jest radzenie sobie z życiem.

Zatrzymała samochód na ogromnym, usypanym piaskiem parkingu i nim zdołała odwrócić się, aby ponownie upomnieć swego synka, aby był grzeczny, Henry krzyknął:

– Wujek Tom!

Selena poderwała głowę i zamarła, gdy go dostrzegła. Naprawdę tam stał, przed wejściem na plac, ubrany w czarne spodnie i luźny t–shirt.

Z zamyślenia wyrwał ją dopiero trzask drzwi, który sprawił, że drgnęła.

– Henry! – krzyknęła, choć chłopiec już popędził w stronę szatyna.

Tom ukucnął, zagarniając Henry'ego w swoje ramiona. Selena ze ściśniętym sercem przyglądała się, jak jej syn wtula się w szatyna. Owy widok rozczulił ją do tego stopnia, że musiała odwrócić wzrok.

Nabrała głęboki oddech, po czym wysiadła z auta i, narzucając na ramię swoją torebkę, ruszyła w kierunku placu zabaw. Zmusiła się do delikatnego uśmiechu, gdy Tom obdarzył ją spojrzeniem niebieskich tęczówek, powoli wstając na równe nogi.

– Myślałam, że się nie zjawisz – mruknęła, zatrzymując się przed szatynem. Spojrzała na Henry'ego, który chwycił dłoń Tom. – Nie odpisałeś na wiadomość, którą ci wysłałam...

– Przepraszam – wtrącił, uśmiechając się delikatnie. – Byłem zajęty.

Selena po raz kolejny zmusiła swoje kąciki do drgnięcia ku górze. Spojrzała na swego synka.

– Henry, dzisiaj wrócimy do domu troszeczkę wcześniej, dobrze? – zapytała. – Mam dużo pracy...

– Ale, mamo... – jęknął chłopiec.

– Mogę odwieźć Henry'ego do domu – zaproponował Tom, zanim Selena zdążyła cokolwiek powiedzieć.

Brunetka spojrzała na mężczyznę, rozchylając wargi. Zawahała się, nim powiedziała ''nie''. Nie chodziło o to, że mu nie ufała, ale...

– Tak! – pisnął Henry. – Proszę, mamo.

Westchnęła, przeczesując palcami gęste włosy. W końcu mruknęła:

– W porządku... – Spojrzała na Toma. – Nie chcę, aby wrócił zbyt późno...

– Oczywiście – odparł szatyn, uśmiechając się w kierunku Henry'ego. – Poradzimy sobie, Lenie.

– Wiem – wtrąciła, cofając się o krok. – Ale...

– Możemy już iść? – jęknął Henry, delikatnie ciągnąc Toma w kierunku placu.

Odnalazła spojrzenie szatyna, który uśmiechnął się przepraszająco, pozwalając, aby chłopiec poprowadził go w kierunku placu.

Selena odprowadziła ich wzrokiem i, choć naprawdę wiele kosztowało ją rozstanie się z Henrym, w końcu ruszyła w stronę auta.

***

Udała się do kuchni, na moment odrywając spojrzenie od laptopa, przy którym pracowała. Potrzebowała dużej, mocnej kawy, aby nie zasnąć przy biurku.

W momencie, w którym wstawiła wodę w czajniku, panującą w domu ciszę przerwał trzask drzwi, któremu zawtórował radosny głos Henry'ego:

– Mamo! – Chłopiec wbiegł do kuchni, zatrzymał się, nabrał głęboki oddech i odparł z fascynacją: – Zbudowaliśmy z wujkiem Tomem taki duży zamek, z fosą i wieżami i było super, ale później jakiś chłopiec kopnął piłkę i wszystko zniszczył, no i było mi przykro, więc go popchnąłem i jego tata się wkurzył, a wujek stanął w mojej obronie i...

Henry zamilkł, gdy Tom stanął tuż za nim. Selena uniosła głowę i zamarła, dostrzegając na jasnej twarzy szatyna resztki zaschniętej krwi. Rozchyliła wargi, po czym zerwała się z miejsca.

– Boże – szepnęła, podchodząc do Toma, który jedynie skrzywił się nieznacznie. – Co się stało...

– Ten pan uderzył wujka, mamo – mruknął cicho Henry. – A potem wujek uderzył tego pana i...

– To nic takiego – wtrącił Tom, lekko zachrypniętym głosem. Zmusił się do słabego uśmiechu. – Zwykłe porachunki na placu zabaw...

Selena westchnęła, na moment przymykając oczy. Potem spojrzała na Henry'ego i odparła:

– Umyj rączki, kochanie, dobrze? Zaraz zjemy kolację...

Chłopiec skinął, po czym, mocniej ściskając maskotkę kota, odwrócił się i ruszył w kierunku wąskiego korytarza. Tom odprowadził go wzrokiem, a gdy ponownie spojrzał na Selenę, mruknął jedynie:

– Chyba powinienem już...

– Nie – wtrąciła, krzyżując ręce na piersi. – Najpierw cię opatrzę, a potem zjesz z nami kolację – dodała tonem nieprzyjmującym sprzeciwu. 



J.B.H

Like Father, Like SonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz