Przypadkowe swatki

1 0 0
                                    

— Jesteś pewna, że to dobry pomysł?
— Wyślij to w końcu, a nie zastanawiaj się tyle.
— Będę miała później wyrzuty sumienia, a ona nas zamorduje.
— Ja też, więc nie marudź i wysyłaj to. Poza tym, jak się o tym nie dowie, to nas nie zabije.
Spojrzałam na Mass z powątpiewaniem, ale ona nie zważając na mnie, nacisnęła przycisk wyślij na moim telefonie. Westchnęłam cierpiętniczo, już wtedy szukając sobie odpowiedniej kryjówki, w której mogłabym się schować prawdopodobnie do końca mojego życia. Byłam niemalże pewna, że tego wyskoku na pewno by nam nie wybaczyła. Jeszcze raz zerknęłam na wyraźnie zadowoloną dziewczynę, która bujała się na krześle w szkolnej klasie. Sama Yami, która była w naszym centrum uwagi, wyszła właśnie do łazienki. Kiedy jednak z niej wróciła i szła w naszym kierunku, nie wytrzymałam i pozwoliłam opaść mojej głowie na blat ławki z dosyć głośnym hukiem. Pomimo wszystko próbowałam powstrzymać nagły napad śmiechu, żeby już do końca się nie wydać. Wyszło, że dusiłam się, a reszta patrzała na mnie jak na debila. Nie zaprzeczę, że w tamtej chwili musiałam tak wyglądać.
— A tej, co znowu? — spytała Yami.
— Pewnie znowu jej odwala, nie wiesz, że często tak ma? A właśnie, jak tam było w łazience z Arielką na lodach? — Mass uśmiechnęła się w swoim stylu.
Teraz to już całkowicie padłam i śmiałam się jak głupia, głowę nadal mając na ławce. Niemalże czułam, jak Yami patrzy na mnie podejrzliwie, a później spogląda na moją wspólniczkę.
— Co wy już zrobiłyście?
— Chodźmy się przejść po szkole. — Podniosłam się tak szybko, że aż zakręciło mi się lekko w głowie.
Zrzuciłam Mass z krzesła i pociągnęłam ją za rękę w stronę drzwi. Ostro protestowała, ale widząc moje znaczące spojrzenie, w końcu się poddała i sama zaczęła iść. Yami za to nadal ze zdezorientowanym wzrokiem ruszyła za nami. Jednak widząc kto stoi przed naszą klasą, mój entuzjazm skutecznie opadł. Posłałam przerażone spojrzenie w stronę Mass i szepcząc pod nosem ciche „mamy przejebane". Ze strachu aż skuliłam się w sobie i przymknęłam trochę oczy. Przed nami stał nie kto inny, jak Ariel aka Arielka. Normalnie zaraz zawiśniemy na lampach wiszących na szkolnym korytarzu.
— Możemy porozmawiać? — zapytał.
W przypływie paniki popchnęłyśmy Yami do przodu i same ewakuowałyśmy się, jak najszybciej się dało. Dobrze, że miałyśmy wychowawczą i to jeszcze ostatnią, bo zebrałyśmy nasze manatki i uciekłyśmy z lekcji, by nie napotkać furii naszej kochanej przyjaciółki. Jeszcze bardziej przerażał nas fakt, że do końca dnia nie dała żadnego znaku. To znaczy ani nie dzwoniła, ani do nas nie pisała. Dlatego następnego dnia szłyśmy do szkoły z sercami w dłoniach. Do dzisiaj pamiętam, jak dygotałam z nerwów, nogi miałam jak z waty i ledwo stawiałam kroki. Co chwila nerwowo przełykałam ślinę i zaciskałam dłoń na swojej bluzie. Zresztą Mass także nie wyglądała zbytnio lepiej. Wyobraźcie sobie nasze zdziwienie, kiedy Yami nawet na nas nie spojrzała, kiedy weszłyśmy do klasy, tylko pisała coś na telefonie. Zostałyśmy całkowicie przez nią zignorowane, ale pomimo tego cały czas byłyśmy spięte, bo zastanawiałyśmy się, czy to nie jest czasem, tylko cisza przed burzą.
Teraz jednak całkowicie was zszokuje, wyobraźcie sobie, że w ten sposób, poprzez wysłanie jednej wiadomości, zeswataliśmy z sobą dwójkę ludzi. Od tego wydarzenia, Yami wraz z Arielką codziennie z sobą pisali, później zaczęli czasami gadać w szkole, aż w dalszej części ich historii zaczęli się z sobą spotykać. W końcu zostali parą, kilka lat później narzeczeństwem, a na samym końcu małżeństwem.
W tej chwili, tańcząc na parkiecie podczas ich wesela, czułam się niezwykle dumna. Z siebie, z Mass, ale przede wszystkim z Ariela, którego do tej pory nazywamy Arielką. Jestem z niego dumna, bo w gruncie rzeczy to on nie pozwolił Yami zamordować naszej dwójki. Chwała mu za to.

NiezapominajkiWhere stories live. Discover now