7

3.3K 247 302
                                    

Czytasz? Zostaw gwiazdkę! Chcę zobaczyć ilu was jest xx

#theprisonerlarryff
____________________________________


Louis' POV

Ten dzień zaczął się dla mnie wyjątkowo pechowo. Już z samego rana, bo niedługo po śniadaniu, zdążyłem porządnie dostać od Chucka. Mężczyzna przyjechał do pracy świeżo po ostrej kłótni z żoną. Był wściekły i potrzebował wyładować na kimś swoją złość. I oczywiście padło na mnie. Już przynosząc mi śniadanie widziałem, że jest jakiś spięty i mocno nerwowy. Nawet nie zdążyłem nic powiedzieć, a Chuck opieprzył mnie za samo patrzenie się, po czym rzucił się na mnie z pięściami. Tym razem chyba oberwałem zbyt mocno, bo jak się okazało, wylądowałem później w szpitalu.

Na początku byłem zbyt mocno oszołomiony tym wszystkim i nie potrafiłem skupić myśli na czymkolwiek. W mojej głowie szumiało, obraz był jakiś niewyraźny, a ciało przeszywał ostry ból. Dopiero później, kiedy podano mi leki przeciwbólowe, większość objawów ustała i poczułem ulgę. Możliwe też, że mój organizm nie był przyzwyczajony do takiej dawki paracatemolu, ponieważ po podłączeniu mnie do kroplówki, zrobiłem się trochę senny.

Trzy pęknięte żebra. Nie jest aż tak źle. Zawsze mogło być gorzej, prawda? Powinienem się z tego powodu cieszyć, ale jakoś nie potrafiłem, bo prawdę mówiąc, nie robi to dla mnie różnicy. Równie dobrze Chuck mógł mnie zatłuc na śmierć, przynajmniej wtedy nie musiałbym się męczyć w kiciu kolejne dwadzieścia parę lat. Zresztą nawet nie wiem, czy tyle bym tam wytrzymał. To miejsce strasznie oddziaływało na moją psychikę. Już pomijając standardy ograniczone do minimum, tak samo jak kontakt ze światem zewnętrznym. Znęcanie się nade mną stało się częścią mojej rutyny. Pobicie, zadawanie mi bólu było jak nagroda, jedyna forma rozrywki, na którą czekałem każdego dnia, bo co mi jeszcze pozostało? Sytuacja zmieniła się, kiedy w moim życiu pojawił się doktorek. Po tych kilku spotkaniach z nim zrozumiałem, że wcale nie chcę tak żyć. Nie chcę wdawać się w bójki, ani nie chcę obrywać bez powodu. Nie chcę być przyzwyczajony do bólu. Nie chcę być sam w tej pierdolonej celi. Dlaczego nie mogłem być traktowany tak, jak inni więźniowie? Po ludzku...

Tak bardzo miałem dość mojego dotychczasowego życia. Chciałbym móc zacząć wszystko od nowa albo po prostu zniknąć, uciec Bóg wie gdzie. Niestety, w sytuacji, w której się teraz znajdowałem wiedziałem, że nie miałem na co liczyć. W oknach tej sali były wstawione kraty, podobnie jak w więzieniu, a za drzwiami stali uzbrojeni strażnicy. Świetnie. 

Czy każde miejsce, w którym się znajduję, musi być moim więzieniem?

Bóg wie, jak długo będę musiał tu jeszcze zostać. Jedno jest pewne, do tego momentu ucieczka nie jest możliwa. Może Harry ma rację i wcale tak źle tu nie mam? Na pewno nie muszę przejmować się tymi idiotami stojącymi za drzwiami, którzy tylko szukali pretekstu, by mi przywalić... no i mogę liczyć na o niebo lepsze jedzenie i towarzystwo doktorka.

Właśnie... apropos Harry'ego. Co on takiego we mnie widzi? Przecież poza murami więzienia jest tyle ciekawych miejsc, w których mógłby poznać kogoś lepszego, bardziej wartościowego ode mnie. Dlaczego więc tak się dla mnie poświęca i martwi? To była jedyna rzecz, której nie potrafiłem zrozumieć, mimo że wielokrotnie o tym myślałem.

Dobra, ja wiem, że tak na niego działam, że go onieśmielam i mu się podobam, ale czy tylko o to chodzi? Może jest też coś więcej... Jakieś uczucie?
Ono by trochę komplikowało całą sprawę, bo prędzej czy później chłopak zostanie przeze mnie zraniony, co jest no... przykre, bo jednak robi dla mnie tyle dobrego. A z drugiej strony... gdybym nie udawał, że mi też się podoba, nie miałbym szansy do ucieczki. Popieprzone, ale trzeba sobie jakoś radzić.

The Prisoner |Larry 1/3 ✓ POPRAWIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz