𝟎𝟎𝟎. 𝐏𝐫𝐨𝐥𝐨𝐮𝐠𝐞

932 38 2
                                    

✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿

✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿

Ciemnowłosa francuska biegła po schodach jednego z paryskich szpitali. W jej oczach gromadziły się ciepłe łzy, które błagały o pozwolenie na spłynięcie po jej rozgrzanych policzkach.

Udała że nie słyszy pielęgniarki, która kazała jej zwolnić i jednym ruchem otworzyła drzwi do jednego z oddziałów. Zaczęła stopniowo zwalniać, gdy zbliżała się do sali z numerem 12. Jego szczęśliwa liczba,pomyślała na widok cyfry.

Otworzyła drzwi, a pierwsza z łez zdołała się uwolnić. Na szpitalnym łóżku leżał mężczyzna po czterdziestce, czule patrzył na kobietę siedzącą na skraju łóżka. Ich dłonie spoczywały na sobie, patrzyli sobie w oczy, w których po mimu wielu już latach znajomości i związku, nadal było widać czystą miłość.  Anya i Christopher byli jednym z tych małżeństw w którym pomimo mijających lat miłość się nie starzała. To było coś czego pragnęła ich jedyna córka, Juliet, miłości na zabój, takiej która nigdy się nie wyczerpuje. 

- Papa - głos osiemnastolatki był cichutki, lecz dzięki ciszy panującej w pomieszczeniu jej rodzice doskonale ją usłyszeli.

W młodym sercu na widok człowieka, który ją wychował w takim stanie, pojawiał się niewyobrażalny ból. Juliet była córeczką tatusia, nie chciała aby ją opuszczał. Dopiero zaczęła dorosłe życie, sądziła, że to jeszcze za wcześnie, aby zostawiał ją samą. To wszystko było dla niej jak najgorszy koszmar. 

- Fille - głos ojca był słaby, ale w jego oczach jak zawsze tańczyły pewnego rodzaju ogniki, które zawsze sprawiały, że dziewczyna czuła się lepiej. 

Już otwierał usta, aby jeszcze coś powiedzieć do swojej córki i żony, ale do pokoju weszła pielęgniarka. 

- Pardon - powiedziała gdy przez przypadek lekko walnęła ciemnowłosą drzwiami - Pacjent musi odpocząć, proszę przyjść później. 

Matka i córka z posępnymi minami wyszły na korytarz, a pielęgniarka z tacką z lekami podeszła do Christophera i pomogła mu zażyć przepisane mu leki. 

Juliet usiadła na jednym z niebieskich krzesełek, jej matka zrobiła to samo. 

- Możemy coś zrobić? - spytała - Może jest jakieś zaklęcie, eliksir, cokolwiek. 

- Kochanie - kobieta wzięła dłonie córki w swoje własne - Tata nie chciał, żebym ci o tym mówiła ale wydaje mi się, że jest coś co może pomóc. 

Nastolatka spojrzała w oczy blondynki, była pewna, że jest w stanie zrobić wszystko. On też byłby wstanie ratować jej życie bez względu na cenę. Tak przynajmniej sądziła. 

- Naszyjnik Roweny - dwa słowa sprawiły, że po cielę dziewczyny przeszedł dreszcz. - Jeśli sabat miałby dostęp do pełnej mocy, być może udałoby się pokonać chorobę, a jeśli nie chociaż ją spowolnić. 

- Zdobędę go - powiedziała pewnie 

- To może być ciężkie, najpierw musiałabyś....

- Wiem mamo, znam tą historie - powiedziała po czym wstała z krzesełka i szybkim krokiem ruszyła do wyjścia.

Pomogę ci tato, obiecuję, pomyślała kiedy wyszła już z budynku. 

✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿✿

𝐅𝐀𝐕𝐎𝐑 | ᴋᴏʟ ᴍɪᴋᴇᴀʟꜱᴏɴWhere stories live. Discover now