Rozdział 18. - Zapomnieć.

920 53 15
                                    

  Ich usta złączone były przez dłuższą chwilę, która zdawała się być dla Rayli wiecznością. Czuła, jakby stado motyli trzepotało w jej klatce piersiowej, a gorąc oblał policzki. Wszystko to było cudowne, dopóki ostatki zdrowego rozsądku nie przywróciły ją do rzeczywistości. Otworzyła szeroko oczy, a serce zabiło głośno z przerażenia. Kobieta gwałtownie odsunęła się od krasnoluda, odwracając wzrok. To wszystko... to wszystko nie było właściwe. To nie powinno się zdarzyć.

  — Coś nie tak? — zapytał, lekko zszokowany mężczyzna, przyglądając się jej uważnie.

  Rayla przełknęła głośno ślinę, nieśmiało na niego zerkając. W jego oczach dostrzegła niepokój. Przez chwilę nie odpowiadała, oddychając ciężko i starała się zrozumieć to, co jeszcze chwilę temu się działo. Czy oni właśnie...? Przymknęła oczy, próbując uspokoić niespokojny oddech i zbyt szybkie bicie serca, które wręcz rozsadzało jej klatkę piersiową. Motyle zniknęły, a zastąpiła je kłębiąca się w środku nerwowość. Chciała to wszystko zrozumieć, lecz w głowie miała prawdziwy huragan myśli.

  Nagle, poczuła, jak ciepłe dłonie Thorina obejmują jej twarz. Spojrzała na niego błyszczącymi od emocji oczami. Przyglądał się jej z niespotykaną dotąd troską, przyjemne ciepło owinęło się wokół jej serca, a policzki spowił jeszcze większy gorąc. Rayla miała wrażenie, że zaraz się w tym wszystkim udusi. 

   — Dobrze się czujesz? — zadał kolejne pytanie. 

  Kobieta po raz kolejny przełknęła z trudem ślinę, niechętnie odsuwając od siebie jego dłonie. Ich ciepło jednocześnie koiło i drażniło, chciała się ich pozbyć, ale również zatrzymać na zawsze. Jednak to wszystko zdawało się takie nierealne, jakby była w śnie. Jak do tego wszystkiego doszło? Dopiero co uczyła się walki, a po chwili całowała krasnoluda, do którego żywiła niezrozumiałe dla niej uczucia. To nie było normalne. To nie było właściwe. Nigdy nie powinno do tego dojść. 

  Chciała znowu poczuć smak jego ust, ich dotyk na swoich wargach, jednak rozsądek ją powstrzymywał. To nie miało przyszłości, a ona nie chciała cieszyć się czymś tak cudownym, tylko przez krótką chwilę. To... to by ją zniszczyło. Tak czuła. Kiedy cała wyprawa dobiegłaby końca, ona zostałaby ponownie sama, tylko że ze złamanym sercem. Nie. Nie mogła tego ciągnąć, musiała to przerwać. 

  — Zapomnijmy o tym — rzekła chłodno, chwiejnie podnosząc się na nogi. 

  — Ale...

  — To nie ma sensu, Thorinie — przerwała mu, niechętnie patrząc w jego oczy. Widziała w nich niezrozumienie, powoli przeistaczające się w smutek. Z trudem powstrzymała się od odwrócenia wzroku. — Pozostańmy przyjaciółmi — mruknęła cicho, niepewnie i wyciągnęła w jego stronę dłoń. 

  Krasnolud przez dłuższą chwilę przyglądał się kobiecie, wyraźnie analizując jej słowa. Zmarszczył smutno brwi, lecz w końcu wydał z siebie ciche, jakby zrezygnowane westchnienie, po czym się uśmiechnął. Sztucznie, co nie uszło uwadze Rayli. Ona wymusiła u siebie taki sam gest. Po chwili mężczyzna uścisnął mocno jej dłoń i również wstał na nogi. 

  — Nic się tu nie wydarzyło — powiedział cicho. 

  — Kompletnie nic — potwierdziła, choć serce ściskało jej się z bólu. — Wracamy? Zapewne niektórzy już się przebudzili, jeszcze pomyślą, że się zgubiliśmy, lub niedźwiedź nas zjadł. 

  — Jasne — skinął głową. 

  Powoli, w napiętej ciszy ruszyli w kierunku budynku. Rayla czuła, jak ból wypowiedzianych przez nich słów rozrywa ją od środka. Były one jak obietnica, której tak bardzo nie chciała dotrzymać, ale musiała. To było jedyne właściwe wyjście z całej tej dziwnej sytuacji. Chwila słabości, o której musieli zapomnieć. Tak było dla nich najlepiej. Wkrótce i tak mieli się rozejść na różne strony świata i odrzucić tę relację w kąt. Nie wiedziała nawet, czy Thorin chciałby po tym wszystkim ją znać. 

[Hobbit] RaylaKde žijí příběhy. Začni objevovat