73

1.4K 149 32
                                    

To była obskurna okolica portowa w Liverpoolu. Wszędzie były poustawiane kontenery przewoźnicze, a przy brzegu cumowały ogromne barki i inne pływające jednostki.
Powietrze przesiąknięte było tytoniem, alkoholem i brudem. Cichy śmiech rozbrzmiewał, w jednym z blaszanych kontenerów. Blond włosy chłopak stał oparty o ścianę. Pomimo uśmiechu, oddychał ciężko, a z jego wargi ciekła krew.
- Nie masz jaj Potter – prychnął, wypluwając pogardliwie krew, pod nogi dyszącego młodzieńca - Jesteś nikim bez swojej magii, co udowadniasz każdym ciosem.
- Zamknij się - powiedział chłodnym głosem Gryfon, zbliżając się do byłego kochanka.
- Jesteś jak baba, pieprzysz się jak baba! Jesteś tak samo naiwny! - zadrwił z pogardą - Nie wiem, jak ktoś taki jak ty, mógł zabić mojego pana - Diwis zrobił krok w prawo, a czarodziej podążył za nim.
- Łatwo - warkną Potter. Lach zawył z wściekłością i rzucił się na chłopaka, okładając go pięściami. Magia Harry'ego niebezpiecznie zasyczała, wypełniając pokój, ale nie pozwolił jej wyrwać się spod kontroli. Mimo wszystko czarodziej był w niezłej formie, choć nie był już nauczycielem i nie miał nieograniczonego dostępu do boiska. Zablokował kilka ciosów, po czym wymierzył jeden celny w klatkę piersiową przeciwnika.
Charlak uderzył plecami w ścianę i osunął się nieco po niej. Zatrzymał się, pocierając mocno prawą rękę - A Ty bijesz się jak baba - uśmiechnął się, a w zielonych oczach nie było ani śladu z łagodności.
- I co zrobisz Harry? – zapytał, prostując się niezdarnie. Były Śmierciożerca, wciąż patrzył na Gryfona spode łba, oceniając swoje szanse. Postanowił sprowokować czarodzieja. Póki ten nie używał magii, miał szanse. Uważał, że Potter jest głupi, nie wykorzystując swojego jedynego atutu w walce z nim - Chcesz, żebym cierpiał? Chcesz zrobić mi to samo, co ja zrobiłem tej szmacie? Temu zdrajcy...
- Milcz! - wrzasnął Potter, a jego magia zatrzęsła całym kontenerem. Ścianki lekko zgięły się do środka, przyszpilając mężczyznę boleśnie do zimnego metalu.
- Oj Harry... - Diwis zaśmiał mu się bezczelnie w twarz - Nic nie wiesz o torturach. Bawisz się ze mną od wczoraj, ale to jest raczej żałosne, niż bolesne - pogarda sączyła się ze słów blondyna. Jego słowa zatruwały duszę Gryfona, niczym jad - Twój przyjaciel nie udzielił Ci lekcji? – zapytał, udając zdziwienie. To na chwile zbiło Pottera z pantałyku. Popatrzył zaskoczony na byłego partnera, a jego oczy wyrażały jedynie ból. Severus nigdy mu nie opowiadał o czasach, gdy był Śmierciożercą. O rzeczach, które robił, które robił dobrowolnie lub był zmuszany, by robić innym ludziom - Zapewniam Cię, że Severus Snape jest... Był...- wredny uśmiech pojawił się na ustach blondyna - Mistrzem tortur. Jego zabiegi wyrywały z gardeł ofiar najcudowniejsze dźwięki. Był niczym wirtuoz wygrywający symfonię bólu i cierpienia na niewinnych. Nasz ukochany pan uwielbiał, jak Severus dla niego grał - dodał rozmarzonym głosem, uwięziony mężczyzna. Harry zacisnął pięści tak mocno, że aż bolały go palce. To było niemożliwe. Jego partner nie mógł czerpać przyjemności, z zadawania cierpienia innym - Snape to uwielbiał, nakręcało go to niesamowicie... Krew, śmierć i krzyki... - głos sączący jad do ucha Gryfona, obniżył się, wtłaczając truciznę wprost do serca i umysłu Pottera. Łzy pojawiły się w zielonych oczach, Harry zagryzł wargę, czując, jak jego serce skręca się, a on nie może złapać tchu - Kiedy już w końcu zabijał swoją ofiarę, był twardy... Tak twardy, jak skała! - zaśmiał się niemal histerycznie.
- Kłamiesz! - wrzasnął rozpaczliwie młodzieniec, a łza poleciała po jego policzku. Bestialski uśmiech poszerzył się, było widać, jak mężczyzna napawa się zwątpieniem powstałym w umyśle chłopaka. Zadrą, jaką stworzył w jego sercu.
- Czyżby? - zaśmiał się ponownie, po czym jego twarz przybrała paskudny grymas. Pottera przeszedł dreszcz. Włosy na jego karku się uniosły. Przełknął ślinę i nabrał dławiącego oddechu. Wiedział, że Diwis czy Dimitrij to kłamca, ale jakaś cześć niego musiała wiedzieć, poznać prawdę - Nawet sobie nie wyobrażasz, co potrafił potem zrobić... Widziałem go w akcji. Wiem, jak Severus Snape się pieprzy. Mocno, bez opamiętania i z pasją...
- Nie wierzę Ci... - powiedział Gryfon, ale w jego głosie zabrakło tej pewności, którą miał wcześniej. Coś niebezpiecznie błysnęło w niebieskich oczach. Ziarno zostało zasiane i teraz kiełkuje, tak jak Lach chciał, chłopak cierpiał - Nie wierzę... Severus nie mógłby...
- Och, ależ tak... - powiedział gorliwie niby Czech - On się tym rozkoszował, rozsmakowywał się, a potem dochodząc, kończył życie swojej ofiary. Był w tym prawdziwym mistrzem... Nie było dla niego ważne, czy to mężczyzna, dziecko czy...
- Kłamiesz! - wrzasnął Harry, czując, jak złość zalewa jego ciało i umysł. Nie wiedział już, co robi. Rzucił się do przodu na unieruchomionego mężczyznę i zaczął go okładać pięściami. Gorące łzy ciekły po jego policzkach, a w sercu czuł niemal miażdżący ból. To było niemożliwe, aby jego partner był taką bestią. To nie możliwe, że te czułe palce, słodki oddech i ciepłe ciało, które tak chętnie zwijało się koło niego, które dawało mu tyle bezpieczeństwa i szczęścia, dopuszczało się tak strasznych i haniebnych czynów. To nie mogła być prawda, to nie mógł być Severus. Kiedy zabrakło mu sił i powietrza wstrzymywanego w płucach, opadł na kolana. Diwis krwawił z ust i pochylał się do przodu, na tyle na ile mógł, bezwładnie zwisając w swoich okowach.
- Kobiety... - dokończył na wydechu, po czym zakaszlał, plując krwią na podłogę, tuż pod nogi Pottera.
Oczy Gryfona uniosły się na pobitego mężczyznę, a więzy puściły i ten upadł na podłogę z cichym jękiem. Coś dziwnego zajaśniało w zielonych tęczówkach, coś, co nie spodobało się Lachowi.
- Teraz już wiem, że kłamiesz - powiedział cicho Potter, wystając i prostując się - Severus nigdy nie dotknął kobiety.
- Oszukał Cię Ty naiwny głupku! - Blondyn podniósł się na przedramionach i popatrzył z nienawiścią na Gryfona - Oszukał jak mojego pana! Zapytaj... - na jego usta wypełzł wredny uśmieszek - Och nie możesz... Przecież nie żyje... - zaśmiał się - Harry podszedł do prowizorycznego stołu, na którym leżała jego torba. Jakby przez chwilę się wyłączył, nie myślał o tym, co chłopak leżący przed nim mówi.
Wyjął z torby eliksir, obejrzał go dokładnie, po czym powolnym krokiem zbliżył się do pobitego mężczyzny.
***
Cisza panowała w jasnym salonie w domu Harry'ego Pottera. Kira ocierała oczy z łez, a
Severus pakował ostrożnie buteleczki z eliksirami. Podał jedną z nich kobiecie, a ona z wdzięcznością ją opróżniła.
Ron wciąż był na górze w pokoju, który Harry przeznaczył na swoje biuro.
- Jak chcecie go znaleźć? - zapytała, uspokajając się wila.
- Zaklęcie lokalizujące - powiedział krótko, patrząc na nią uważnie - Ron założył mu je, odkąd wyruszył do Mir. Czułem je na nim – przełknął - Liczę, że zapomniał o nim tak samo, jak Ronald.
- Och... - westchnęła cicho, spuszczając głowę - Severusie ja... - zaczęła cicho.
- Nie musisz przepraszać, to nie twoja wina - uciął krótko - W Twoim stanie łatwo jest pogubić się w emocjach, a hormony biorą górę nad rozsądkiem - dodał nieco łagodniej, patrząc w rozszerzające się oczy dziewczyny. Była piękna, odkąd ją poznał. Kiedy zobaczył pierwszy raz, uważał ją za zjawiskową, ale teraz wyglądała jeszcze cudowniej.
- Skąd...? – zapytała, nie kryjąc zaskoczenia.
- Twoja magia się zmieniła - wyjaśnił szybko - Jest bardziej zaborcza i ochronna. Otacza Cię jak kokon, a Twój wygląd zmienił się. Jesteś jeszcze piękniejsza.
- Och... - zarumieniła się lekko.
- Który to miesiąc? - zapytał wciąż łagodnym głosem.
- Nie wiem dokładnie, chyba drugi. To zabawne prawda? Miałam być mistrzem Eliksirów, a nie potrafię zadbać o antykoncepcję... - powiedziała gorzko.
- Co na to Adam? - zapytał ostrożnie.
- Niemal skacze, ze szczęścia - odpowiedziała z niewielkim uśmiechem, a on go odwzajemnił.
- To najważniejsze, reszta się ułoży. Zobaczysz - dotknął delikatnie jej ramienia, jakby bał się, że pod jego dotykiem rozpadnie się na kawałki, przytłoczona rozpaczą.
- Znalazłem go! - powiedział rudzielec, zbiegając ze schodów. Snape odsunął się od dziewczyny - Jest w Liverpoolu, w barakach. Ruszajmy.
- Kira nie idzie - powiedział nagle Mistrz Eliksirów - Ronald spojrzał na dziewczynę, a ona na Severusa przerażona, że zaraz zdradzi jej tajemnice.
- Jak to?! - Ron był wyraźnie wzburzony.
- Wezwano ją do Świętego Mungo. Potrzebują jej przy pacjentce, którą tylko ona potrafi uspokoić. To małe dziecko.
- Rozumiem... - Ron nie zapytał, w jaki sposób została wezwana, skąd ktokolwiek wiedział, gdzie przebywa. Nie było na to czasu, musieli odnaleźć i pomoc Potterowi - Gotowy? - spojrzał na Ślizgona, który pewnie skinął głową i wyciągnął do niego dłoń.
- Ruszajmy.
****
Pojawili się z cichym pyknięciem. Severus podtrzymał Gryfona, który zachwiał się pod wpływem wydatku magicznego. Spojrzał na przyjaciela swojego partnera, z niemal nie zauważalną troską, ale gdy tylko ten na niego spojrzał, odwrócił czarne spojrzenie.
Otoczenie nie zrobiło wrażenia na Mistrzu Eliksirów, bywał w gorszych miejscach niż to. Czuł jednak w powietrzu silną magię swojego kochanka. Harry tu był i ewidentnie, był wzburzony. Ruszył powoli w stronę, skąd dochodziły do niego pasma mocy partnera, ale powstrzymała go mocna dłoń Weasleya.
- Nie mogę tam z Tobą wejść – powiedział, przełykając Auror.
- Wiem - skinął głową - Jeśli Harry zrobi coś temu... mugolowi za pomocą magii. Jeśli go zabije, będziesz musiał go aresztować i postawić przed Wizengamotem - powiedział ostro Severus - Jeśli jednak nie będzie świadków ani dowodów, będzie bezpieczny... - dodał cicho, a Ron skinął głową - O ile sam ze sobą będzie mógł żyć...
- Ratuj go - poprosił zduszonym głosem Gryfon.
- Bądź w pogotowiu - powiedział cicho, po czym ruszył w stronę, z której przyzwala go magia kochanka.
***
- Co to jest Potter? - zapytał lekko zdenerwowanym głosem Czech - Harry ukucnął obok Diwisa i chwycił go za włosy. Mężczyzna zasyczał, po czym otworzył usta, a czarodziej wykorzystał okazję do tego, by wlać w niego eliksir - To trucizna? – zakaszlał, krztusząc się substancją.
- Nie... - zaśmiał się zielonooki młodzieniec - To eliksir leczniczy. Chcę, żebyś był całkowicie świadomy tego, jak powoli Cię zabijam. Chcę, żebyś poczuł prawdziwy i najokropniejszy wymiar bólu... - zamruczał tuż przy uchu byłego partnera, po czym podniósł się, ciągnąc za włosy, nieuzdrowionego jeszcze Diwisa. Nim eliksir rozpłynął się po organizmie pobitego, Harry przyszpilił go znów do ściany baraku, po czym ponownie podszedł do swojej torby i zaczął niespiesznie wyciągać z niej fiolki, strzykawkę i igłę.
- Ty... - warknął Czech, gdy w końcu odzyskał pełnię sił - Nie dasz rady! Nie masz jaj! - krzyknął z całą mocą uzdrowionych płuc.
- Powtarzasz się...- mruknął Potter, a gdy spojrzał na Lacha, w jego oczach nie było już światła jedynie determinacja.
- Co mi zrobisz cioto? - zapytał z pogardą i splunął najdalej, jak się da, trafiając wprost pod nogi Gryfona.
- Jakbyś nie zauważył, pieprzyłem też Ciebie - po tych słowach chłopak skrzywił się z obrzydzeniem.
- Cokolwiek mi się stanie, moja pani mnie pomści! Ona mnie kocha – powiedział, unosząc z dumą podbródek.
- Nie wiesz, co znaczy to słowo - syknął Harry, mieszając obie substancje w strzykawce, delikatnie obracając ją w pozycji pionowej. Westchnął z zadowoleniem, oceniając różowy płyn, który powstał. Założył igłę i uronił kilka kropel na podłogę, by upewnić się, że pozbył się wszelkiego powietrza - Dobrze, że o niej wspominasz... - mruknął i spojrzał ponad przygotowaną porcją mikstury - Widzisz... To - wskazał na strzykawkę - jest mieszanina veritaserum i pewnej bardzo nieprzyjemnej substancji, która powoduje rozdzielenie się włókien mięśniowych, jednocześnie nie powodując śmierci delikwenta, któremu ją podano. Nie będę Ci wyjaśniał, jak została wynaleziona, wystarczy, że będziesz wiedział, jak działa... - rzekł powoli, a jego oczy znów przybrały ten pusty wyraz. Diwisa przeszły ciarki po plecach - Widzisz... Oddziela ona mięśnie od kości w etapie początkowym, a potem rozrywa je na mniejsze...
- Ale przecież... – zaczął, przełykając ciężko Lach.
- Mózg nie jest mięśniem, tak samo komórki nerwowe, wiec będziesz świadomy każdego jednego oderwania. Im bardziej będziesz się opierał, tym bardziej będziesz cierpiał - Harry wzruszył ramionami.
- Ty świrze! - wrzasnął przerażony mężczyzna, a na jego twarzy pojawił się pot. Nigdy nie podejrzewałby, że ten młodzieniec jest zdolny do takiego okrucieństwa.
- To TWÓJ pan to ze mną zrobił. To jego krzywy umysł na mnie wpływał przez lata. Zatruwał. Naprawdę starałem się to trzymać w ryzach, ale to, co zrobiłeś Severusowi... - zielone oczy pociemniały i zamknęły się na chwilę.
- Co mu zrobiłem? - zapytał z pogardą blondyn, starając się zamaskować swoje przerażenie - Dałem mu seks życia. Zerżnąłem go tak, jak lubi ta szmata! On lubi ból i cierpienie... - powiedział złowrogo - Dałem mu to! Żebyś słyszał, jak wrzeszczał. Jakie rozkoszne dźwięki z siebie wydawał, gdy wchodziłem w niego mocniej, głębiej - dodał już niskim głosem. Przestał panować nad tym, co mówi. Chciał sprowokować chłopaka. Chciał, by ten ostatecznie się złamał skoro i tak zginie w męczarniach, pociągnie za sobą duszę Pottera - A potem dostał esencje mojej pani... I wtedy zaśpiewał najpiękniej. Wył, skręcał się z bólu, ale Ty pewnie to widziałeś... - zaświergotał z uśmiechem. Łza spłynęła po policzku Harry'ego, a Czech szarpnął się, czując ekstazę - Musiał błagać o śmierć. Ogień piekielny trawił go wewnętrznie i nie było ukojenia. Zginął, jak żył żałosne ścierwo...
- Zamknij się - warknął ostrzegawczo Potter. Otworzył oczy, a w nich było widać mieszające się ból i szaleństwo - Zapłacisz za to! Zapłacisz za każdy krzyk. Za każdą sekundę bólu! - w jego głosie powoli objawiało się to samo szaleństwo, co w oczach. Ruszył w stronę przyszpilonej postaci, z wyciągniętą przed siebie strzykawką.
- Powiedz mi Harry... - Długo cierpiał? Czy wrzeszczał godzinami, pragnąc śmierci? - niski głos niczym szum, uderzył w uszy Gryfona.
- Zginiesz... – warknął - pierwotnie miałem Ci to podać w nogę, ale... - zatrzymał się przy Czechu i przycisnął igłę do jego piersi. Mężczyzna lekko zasyczał, czując wbijających się w ciało ostry koniec - Po namyśle stwierdzam, że serce będzie lepsze... Szybciej rozniesie eliksir po twoim organizmie... Gotowy? - nacisnął mocniej, przebijając pierwszą warstwę mięśni.
- Harry... Nie rob tego - Cichy, melodyjny głęboki głos wypełnił pomieszczenie, niczym fala. Potter zamarł, rozpoznając go w jednej sekundzie i odwrócił się, by spojrzeć w twarz nowo przybyłej postaci, która zakłóciła jego poczynania.
- Severus...

OpiumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz