79

1.4K 135 17
                                    

Serek... Nie pytajcie skąd mi się to wzięło 🙈 Jedzenie bywa czasem bardzo stymulujące... Pamiętajcie, że dziś Dzień Mamy! Wszystkiego najlepszego dla wszystkich mam!

Harry siedział na blacie kuchennym. Popijał kawę i patrzył na Severusa, robiącego kanapki.
- Nie ukryjesz za tym kubkiem swojego szerokiego uśmiechu - powiedział Snape, nie odrywając wzroku od pomidora, którego właśnie kroił na cienkie plastry. Młodzieniec cicho zachichotał - Zaraz przepołowi Ci głowę - dodał sucho. Harry zeskoczył z szafki. Odstawił kubek i podszedł do Ślizgona, obejmując go od tyłu ramionami. Zaciągnął się słodkim zapachem kochanka i zamruczał cicho z aprobatą.
- Pięknie pachniesz... - powiedział niskim głosem.
- Tobą - mruknął Severus zjadliwie, ale odchylił nieco głowę, by nos Gryfona mógł musnąć jego ucho.
- Uwielbiam czuć siebie na Tobie... To takie... – zamruczał, składając delikatne pocałunki na karku Ślizgona. Głęboki melodyjny śmiech wypełnił pomieszczenie. Harry zadrżał lekko, przylegając do kochanka - Podniecające... – dokończył, rzucając bezgłośnie zaklęcie i usuwając górną cześć odzienia mężczyzny.
- Jesteś nienasycony... - powiedział Snape, odkładając z trzaskiem nóż i obracając się jak wąż, szybko i bez ostrzeżenia. Jego dłonie spoczęły na biodrach Pottera i przyciągnęły brutalnie do swoich.
- Jestem taki głodny... – zamruczał, zamykając oczy, a jego palce powędrowały wprost do klatki piersiowej mężczyzny. Potter uwielbiał dotykać partnera. Teraz gdy mógł podziwiać jego odmłodzone ciało, nie mógł się nim nasycić. Zwłaszcza że wcześniej było mu to konsekwentnie odmawiane. Harry ze zdziwieniem poczuł, jak coś mokrego naciska na jego usta, więc automatycznie je otworzył. Kiedy zrozumiał, co właśnie ma w ustach, otworzył oczy i spojrzał oburzony na partnera.
- Podobno byłeś głodny - zadrwił Severus, oblizując palce z soku.
- Spodziewałem się Twojego języka, a nie pomidora - Harry wydął usta, naburmuszając się jak dziecko.
- Czyżby? - zapytał głębokim, melodyjnym głosem. Czarna brew uniosła się do góry, a kpiący uśmiech pojawił się na wąskich ustach.
- Boże nawet nie wiesz, jak jesteś seksowny, gdy to robisz - jęknął chłopak, przyciskając biodra do partnera.
- Czyżby? - zapytał tym samym głosem Snape, a Harry ewidentne zadrżał w jego ramionach.
- Nigdy nie myślałem, że można pragnąć kogoś tak bardzo... - palce chłopaka znów poruszały się po jasnej skórze Snape'a. Badały mięśnie klatki piersiowej, obrysowywały ramiona, ale oczy nie odwróciły się ani na moment od czarnych tęczówek - Tak bardzo kochać... Czasem to, aż boli. Jest we mnie taka czułość, gdy w nocy patrzę, jak śpisz... Mam wtedy takie wrażenie, że nie mam czym oddychać. Serce zaciska mi się boleśnie i umieram na samą myśl, że coś nas rozdzieli - jego policzki zaczerwieniły się, a on zawstydzony odwrócił zielony wzrok.
- Harry... - powiedział Severus czułym głosem i delikatnie uchwycił podbródek Gryfona w palce, kierując nim tak, by ponownie na niego spojrzał.
- Kocham Cię - powiedział łamiącym się głosem młodzieniec - Boję się każdego dnia, że Fawkes Cię zabierze... - Severus oparł czoło, o czoło Harry'ego i nabrał w płuca powietrza, wciągając ich wspólny zapach - Przeraża mnie myśl, że znów będziesz walczył. Narażał życie, teraz gdy jesteś tak bezbronny - dodał cicho, a ich nosy muskały się delikatnie - Proszę... - jęknął chłopak, składając gorący pocałunek na czubku dużego nosa - Błagam, pozwól sobie odzyskać magię... - ciepłe drżące palce uchwyciły twarz Ślizgona. Spojrzeli sobie w oczy, a przez ich ciała przeszła fala emocji, przez ten ułamek sekundy dzielili wszystko, strach, ból i to niesamowite ciepło, które zniewalało i topiło wszelkie mury.
- Po twoim przeszczepie - przełknął Severus. Oblizał usta, widząc, jak zielone oczy rozszerzają się z zaskoczenia, a potem promienieją radością - Po nim oddasz mi magię - ciepłe miękkie usta przywarły do wąskich warg Ślizgona, w rozpaczliwym, niesamowitym pocałunku i głodnym pocałunku.
- Dziękuję – wysapał chłopak, łapiąc oddech, gdy ich usta się rozdzieliły.
- Zejdźmy coś - westchnął Snape, puszczając Pottera i obracając się z powrotem do blatu.
- Nie jestem głodny - wyszeptał chłopak, przytulając się do pleców kochanka. Jego brzuch głośno zaprotestował przeciw temu stwierdzeniu.
- Właśnie słyszę - zadrwił mężczyzna, przekręcając lekko głowę w stronę kochanka - Masz niesamowitą zdolność przeskakiwania z tematu na temat, Harry. Niesamowity talent do dramatyzowania i uzyskiwania ode mnie tego, czego chcesz - ton głosu wskazywał na lekką irytację, ale chłopak najwyraźniej nie wziął tego do siebie, bo wargi, które przycisnęły się do ramion Severusa, ułożyły się w uśmieszek.
- Skoro tak... - mruknął chłopak, całując skórę w zasięgu wzroku - To pragnę Ciebie... Całego, na zawsze.
- Twój organizm mówi co innego, rzucił mężczyzna na wydechu, gdy dłonie Harry'ego wędrowały po jego piersi, drapiąc skórę prowokująco.
- Czyżby? – jęknął, słysząc to zabawne burczenie ponownie - A mnie się wydaje, że chcesz jeść - zadrwił.
- Chce oba - odparł chłopak, zabierając ręce i wypuszczając partnera.
- Hm... - zamruczał nisko Snape. Wiedział, jak to działa na partnera. Harry zagryzł wargę, nabierając powietrza w płuca ze świstem - Coś na to poradzimy - Uśmiechnął się tajemniczo Mistrz Eliksirów i podszedł do stołu. Stanął do chłopaka tyłem i lekko się wypiął, w dość prowokacyjnej pozie - Przód czy tył? - zapytał z uśmieszkiem. Harry jęknął na ten niesamowity widok podbity cudownym głosem.
- Przód - powiedział pewnie, nie wiedząc czego tyczy się pytanie. Miał nadzieje, że będzie mógł patrzeć na tę bladą, idealną twarz. Kochał ją, każdą rysę, zmarszczkę. Ta twarz była jedyna w swoim rodzaju. Nie była wcale piękna, ale była na swój sposób idealna.
- Przód zatem... - mężczyzna obrócił się powoli, a jego smukłe palce przebiegły przez jego własny tors, po płaskim brzuchu, powoli, nie spiesząc się, jakby sam siebie pieścił.
Widział wypieki na twarzy kochanka i ślady łez w oczach Gryfona, teraz zastępowane przez ogień i potrzebę. Ten żar wlewał się w jego ciało prosto, z tych niemal świecących zielonych oczu, które tak mocno emanowały pożądaniem. Rozwiązał swoje spodnie, przez chwilę bawiąc się sznurkami i patrząc spod przymkniętych powiek, na niemal wibrującego Gryfona. Magia chłopaka muskała przyjemnie jego skórę, rozpalając płomień tuż pod skórą. Jęknął gardłowo i z nieskrywaną przyjemnością, patrzył na twarz kochanka, który teraz ze wszystkich sił starał się powstrzymać. Zaciśnięte pieści, niemal boleśnie schwytana między zęby dolna warga, krótki oddech i ta niesamowita potrzeba, wypisana na twarzy. Zsunął bardzo powoli spodnie, wraz z bielizną i stanął nagi przed partnerem, w pełnej okazałości, gotowy. Harry przełknął jęk, a Severus uśmiechnął się z wyższością.
- Na co masz ochotę? - zapytał uwodzicielskim głosem - Na coś słodkiego?
- Na coś białego - wychrypiał chłopak, a Snape zaśmiał się, odrzucając głowę do tylu i ukazując polać jasnej skóry gardła.
- Przywołaj zatem dla mnie serek - Harry nie oponował. Miał wrażenie, że jego mózg nie pracuje, a jedynie odczuwa i pragnie. Spełnił prośbę Ślizgona bez zastanowienia ani jednego mrugnięcia po prostu machnął ręką, a serek znalazł się tuż przy Severusie.
Smukłe palce złapały małe pudełeczko i otwarły szybko, zrywając folię. Różowy język prowokacyjnie polizał wieczko, a uśmieszek pojawił się na ustach Ślizgona.
- Co chcesz zrobić? - zacharczał gryfon, a jego głos brzmiał, jak gorący zgrzyt. Jego gardło zdawało się suche i szorstkie niczym papier ścierny.
- Nakarmić Cię... - odpowiedział tajemniczo Mistrz Eliksirów, po czym zwinnie wskoczył na stół. Severus ułożył się w pozycji wpółleżącej. Nogi zasłaniały cudowny, nabrzmiały członek, ale czarne włoski poniżej działały na wyobraźnie chłopaka.
Harry wielkimi oczami patrzył, jak smukłe palce rozsypały mokre grudki serka od płaskiego, wyrzeźbionego od ćwiczeń brzucha, aż po cudowne usta. Westchnął przeciągle, gdy białe stróżki mleka spłynęły po bokach mężczyzny i jego brodzie.
- Zabijesz mnie... – jęknął, czując, jak jego umysł gaśnie w ogniu pożądania, a ciało reaguje niezależnie od jego woli. Zrobił mimowolny krok w stronę kochanka. Mistrz Eliksirów wsparł się na łokciach i uśmiechnął z wyższością, patrząc na chłopaka. Zamruczał lekko, co spowodowało niesamowite wibracje wewnątrz Gryfona. Czarne oczy przypominały rozżarzone węgle, rozpalający każdy milimetr Pottera.
- Wyglądasz tak lubieżnie... – jęknął, a jego usta wydawały się wyschnięte na wiór i tak bardzo spragnione pocałunków Ślizgona. Bicie serca zagłuszało wszystko wkoło, patrzył na drobne białe krople spływające teraz po jasnej szyi kochanka i jedyne czego chciał, to odchylić głowę Severusa i zlizać je, co do jednej. Chciał gryźć to ciało, spijając te wszystkie doznania, które ofiarował mu tak chętnie jego partner. Przełknął ciężko i zrobił kolejny krok.
Czuł się zniewolony, prowadzony na smyczy, a pożądanie zaciskało się na nim, niczym obroża, zmuszając do uległości.
- Podano do stołu Panie Potter...
***
Weszli do jasnej Sali, w jednym ze skrzydeł Świętego Mungo.
Harry czuł się nieco zdenerwowany. Cały czas trzymał mocno Severusa za rękę. Rano nie zjadł śniadania i nie reagował na zaczepki partnera.
- Boisz się? - zapytał mężczyzna, gdy w końcu trafili do poczekalni.
- Bardzo - odpowiedział szczerze chłopak, patrząc w czarne oczy pełen obawy.
- Będzie dobrze, będę przy tobie, kiedy się obudzisz - smukły palec pogłaskał ciepły policzek, a zielone oczy zamknęły się na moment.
- Nie boje się o siebie - odparł chłopak, a jego grdyka podskoczyła widocznie, gdy przełykał suchość w gardle.
- Astorii nic nie będzie... - zaczął Ślizgon, wciąż gładząc twarz partnera.
Harry pokręcił szybko głową i nabrał drżącego oddechu. Kiedy zielone oczy otworzyły się, był w nich ból i strach.
- Boje się o Ciebie... - powiedział cicho, z zaciśniętym gardłem. Snape patrzył na niego i nie wiedział co powiedzieć. Przeszukiwał tą piękną, zbolałą twarz w poszukiwaniu odpowiedzi na niewypowiedziane pytanie i jeszcze nienazwany lek. Potter chwycił dłonie Snape'a i patrzył intensywnie w czarne oczy.
- Przyrzeknij mi, że nigdzie nie pójdziesz - powiedział napiętym głosem.
- Harry? - zapytał zaskoczony mężczyzna.
- Obiecaj, że nie pójdziesz, jeśli Lusiciana cię wezwie - poprosił ponownie, zaciskając mocniej palce na dłoniach Severusa - Błagam...
- Harry... - jęknął Snape z lekką irytacją - To mój obowiązek. Dałem słowo - dodał łagodniej - Co ty byś zrobił na moim miejscu? - Gryfon opuścił głowę i przełknął ślinę. Obaj wiedzieli, że zaryzykowałby życiem, byleby ochronić innych.
- Przecież wiesz... - powiedział szeptem, który wstrząsnął do głębi Severusem. Był tak cichy i zrezygnowany.
- Skąd u ciebie takie myśli? - zapytał cicho, łagodnie, wciąż patrząc w zielone oczy.
- Bo zawsze, gdy nam się zaczyna układać, coś musi się wydarzyć - przełknął głośno.
- To się nazywa życie. Zawsze możesz dostać zaburzeń erekcji po narkozie - prychnął.
- Co?! - wrzasnął Potter, całkowicie zapominając o wszystkim i patrząc przerażony na kochanka.
- Będę miał wyłączność - powiedział z błyskiem w oku Snape - A teraz chodź, Potter - powiedział mężczyzna, podnosząc się nagle i wskazując na pielęgniarkę machającą na nich - Czas przebrać twój tyłek, w tę kusą, rozciętą na plecach koszulę - mrugnął.
- Severusie... - Harry zatrzymał go gwałtownie i obrócił do siebie przodem.
- Będę tu, gdy się obudzisz - powiedział stanowczo, a teraz chodź, chce zobaczyć Twój seksowny tyłek Potter - warknął i przyciągnął chłopaka, całując lekko.
- Widziałeś go już tyle razy... - zaśmiał się chłopak zawstydzony.
- Nadal mi się nie znudził - Severus uniósł sugestywnie brew, a na policzkach młodzieńca wykwitł rumieniec.
- Będziesz tu?
- Będę.
***
Czyjaś ciepła dłoń gładziła jego policzek. Czuł przy sobie czyjeś ciało, miękkie i stabilne. Powoli otworzył oczy tylko po to, by napotkać czarne, zatroskane i pełne miłości tęczówki.
- Hej... - powiedział Harry słabym głosem.
- Hej - odparł Ślizgon, całując go delikatnie w policzek - Witaj wśród żywych.
- Jesteś tu... - mruknął słabo chłopak, wciągając w płuca zapach Severusa.
- A gdzie miałem być? Przecież Ci obiecałem - wargi wciąż muskały jego twarz, jakby Snape nie mógł się powstrzymać.
- Czyli nic... - głos chłopaka ugrzązł w gardle, było niemal wyschnięte na wiór.
- Nic poza powodziami, pożarami i ogólną apokalipsą. Nic czym musiałbyś się przejmować - zadrwił Severus. Harry chciał się uśmiechnąć, ale przez jego twarz przebiegł jedynie grymas bólu, gdy spróbował przytulić się mocniej do kochanka. Ślizgon zmarszczył brwi zatroskany, ale nie zdążył nic powiedzieć.
- Panie Snape! - usłyszeli od drzwi karcący głos pielęgniarki - Ile razy mam powtarzać, że łóżko jest dla pacjenta, a nie gościa - tęga kobieta chwyciła się pod boki, ale jej wzrok był raczej łagodny i rozbawiony, niż ostry.
- Siostro Pelplin obawiam się, że przejąłem za dużo cech od tego młodego człowieka i łamanie zasad weszło mi w nawyk. Kto z kim przystaje... - powiedział niewinnym głosem Severus.
- Stary się odezwał - prychnęła kobieta - Za godzinę przyjdzie oddziałowa. Lepiej, żebyście nie leżeli na jednym łóżku - pogroziła palcem kobieta.
- A jeśli zrobię z niego dwa stojące obok siebie? Wtedy nic nie powie, jak rozumiem - zapytał słabo Harry. Severus prychnął rozbawiony.
- Za dużo czasu ze mną spędzasz - powiedział cicho Snape. Kobieta wydęła usta z irytacją, po czym uśmiechnęła się do nich.
- Kto z kim przystaje... - zielone oczy spotkały czarne i świat na moment przestał istnieć dla obu mężczyzn. Liczył się tylko ten drugi, ciepły, żywy i bezpieczny.
- Ach ta miłość... - kobieta pokręciła głową, z rezygnacją - Godzina panie Snape! - powiedziała głośno, wyrywając ich z tego magicznego stanu i wyszła. Harry postarał się przysunąć bardziej do partnera, więc Severus pomógł mu ułożyć głowę na swoim ramieniu.
- Jesteśmy okropni... - zachichotał chłopak.
- Jak się czujesz? - łagodny przejęty głos, rozgrzał wnętrze Gryfona.
- Pić mi chce - powiedział spokojnie.
- Domyślam się, ale dopiero za godzinę możesz... - szczupłe palce wplotły się w gęstą czuprynę Pottera, gładząc ją uspokajająco.
- Wiem – westchnął - Jak Astoria? Czy ona... - zaczął panikować Harry, gdy przypomniał siebie, co robi w szpitalu.
- Lepiej - uciszył go szybko, łapiąc wyschnięte usta w szybkim pocałunku.
- Ale nie jest niemowlakiem? - zapytał niepewnie.
- Nie. Ma się dobrze. O dziwo wyliczyłeś wszystko po mistrzowsku - mruknął Ślizgon.
- Widzisz? Nie jestem takim głupkiem, za jakiego mnie masz - przerażenie ustąpiło z twarzy Harry'ego - Co tu robią ci Aurorzy? – zapytał, gdy jakiś ruch nagle zwrócił jego uwagę na korytarzu. Severus wyraźnie się spiął, słysząc, o co pytał kochanek - Severus?
- To nic takiego... - mruknął cicho.
- Teraz wiem, że na pewno coś się stało. Mów! - zażądał.
- Śmierciożercy uciekli z Azkabanu...
- Jakim cudem? - krzyknął Gryfon i spróbował wstać, ale silne ramiona powstrzymały go.
- Nie wiadomo - Snape spojrzał w przerażone zielone oczy kochanka, w których było tylko jedno pytanie - Tak, jestem bezpieczny - uprzedził chłopaka - Mam rudowłosą bandę nianiek, a Molly koniecznie chce mnie utuczyć...
- Ale...
- Nie ma żadnego ale – warknął - Nasz dom został ukryty przez najzdolniejszą czarownicę na świecie.
- Severusie oni już na pewno wiedzą, że wróciłeś - jęknął Harry.
- Harry, oni uciekli. Raczej nie po to, żeby się rzucać z motyką na słońce. Nie mają przywódcy ani wpływów. Są niegroźni - starał się uspokoić partnera.
- Jakoś ci nie wierzę... - Potter wciąż był niespokojny i wiercił się.
- Jak zaraz stad nie wyjdziesz, to oszaleje. Hermiona oszalała i chce, abym się do nich przeprowadził, dopóki nie wyjdziesz ze szpitala.
- Może to nie... – zaczął, ale Snape spojrzał na niego ostro.
- Ani mi się waż. Mówię ci nic się nie stanie – westchnął, a potem wyjął eliksir i podał chłopakowi.
- Nie chce.
- Chcesz.
- Nie - zaprotestował Potter.
- Chcesz, albo wleje ci go do gardła - syknął Snape - celibat i Weasleyowie mi nie służą, więc pośpiesz się na litość Merlina! - mimowolnie Harry zachichotał i z oporami przyjął eliksir. Kiedy opróżnił fiolkę, odprężył się w ciepłych ramionach i powoli zaczął znów odpływać do krainy snów

OpiumWhere stories live. Discover now