Rozdział 31

26.7K 809 405
                                    

JAMES

Kiedy w końcu docieram do domu, naprawdę cieszę się jak małe dziecko. Szpital nie należy do moich ulubionych miejsc, szczególnie, gdy jest też miejscem mojej pracy. Niestety, przez cały incydent z Bradem opuściłem aż dwa tygodnie zajęć. Nie mam pojęcia jak to nadrobię samodzielnie, ale nie widzę innej opcji. Muszę się zmobilizować i wziąć w garść. Powtarzanie roku nie jest najlepszym scenariuszem w obecnej sytuacji. W samym progu wita mnie Luke i o dziwo, także Kelsey. Coraz częściej przesiaduje w naszym domu, ale nie jako gość Kate. Luke nie chce się do tego przyznać, ale coraz bardziej kręci z tą blondyną i coraz bardziej ją lubi. Myśli, że tego nie widać, ale prawda jest taka, że czuć na kilometr jaki ma do niej stosunek.

Kiedy biorę się za rozpakowanie torby szpitalnej, do mojego pokoju wchodzi Kate. Dokładnie zamyka za sobą drzwi i przekręca klucz w zamku. Podchodzi do mnie i siada na brzegu łóżka. Muszę zostawić rozpakowywanie na później.

- Musimy pogadać – oznajmia stanowczo.

Nie lubię, kiedy jest stanowcza i surowa. To zazwyczaj nie wróży nic dobrego.

- Jeśli chodzi o Lisę... To tylko pielęgniarka. Mówiliśmy sobie na ty tylko dlatego, że jesteśmy prawie w tym samym wieku.

Doskonale widziałem jak patrzyła na Lisę, kiedy weszła do sali. Zazdrość aż z niej kipiała i zapewne miała ochotę rozszarpać tą kobietę na strzępy.

- Nie chodzi o tą ździrę.

Mówiłem? Jest zazdrosna. Kate nie używa takich słów w stosunku do ludzi, których zna z widzenia, nigdy.

- Więc o co? – marszczę pytająco brwi.
- O tym, co się stało, James. Dałam ci spokój i nie chciałam poruszać tego tematu w szpitalu, ale naprawdę muszę wiedzieć. Co się stało, kiedy pojechaliście do Brada? Nie wierzę w bajkę o zwykłej bójce.

O nie. Nie mogę powiedzieć jej prawdy. To zniszczy całą naszą relację, a Kate ucieknie ode mnie z krzykiem. Zależy mi na tej kobiecie jak na nikim innym, wycierpiała już wystarczająco dużo, a ja nie mogę dołożyć jej dodatkowych problemów.

- Trochę się poszarpaliśmy, pobiliśmy, potem wyjaśnialiśmy sobie pewne sprawy. No i tyle.

Kate uważnie mnie obserwuje, a ja mam wrażenie jakby chciała wywiercić mi dziurę w brzuchu.

- Nie wierzę ci – oznajmia nagle.
- Ale taka jest prawda, mała.

Okłamywanie jej powoduje u mnie dziwne uczucie nieznanego pochodzenia. Mam wrażenie jakbym w tym momencie ją zdradzał, a przecież ja chcę tylko ją chronić.

- Kate, proszę... – zaczynam. – Możesz mi nie wierzyć, ale przysięgam, że mówię prawdę.

Na pewno nie uwierzyła w tą bajeczkę, ale muszę jakoś zakończyć tą rozmowę.

- Chodź – podchodzę do niej i biorę ją na ręce.
- James, puść mnie. Masz dbać o swoje żebra!
- Mały trening im nie zaszkodzi – mówiąc to, składam delikatne pocałunki na szyi Kate.
- James – ostrzega. – Puść mnie.

Odpuszczam. W tej sytuacji nie mam z nią szans.

*

Dochodzi godzina dwudziesta druga, a ja siedzę w swoim pokoju i przeglądam maile od wykładowców. Mam parę prac pisemnych do nadrobienia, ale na szczęście to nic trudnego i powinienem uporać się z tym w zaledwie kilka dni. Kate właśnie teraz bierze kąpiel, więc z niecierpliwością czekam aż skończy i wróci do pokoju.

Kiedy drzwi do mojego pokoju się otwierają, jestem pewien, że to Kate. Niestety, gdy się odwracam dostrzegam Luka. Zamyka za sobą drzwi na klucz, dwa razy upewniając się, że na pewno je zamknął.

- Puka się – mówię oschle.
- Mamy do pogadania – oznajmia Luke.

Doskonale wiem, co ma na myśli.

- To nie jest dobry moment. Kate zaraz tu przyjdzie.
- Więc streszczajmy się.
- Luke, proszę, czy to nie może poczekać do jutra? – przewracam oczami.
- Nie, James – warczy. – To poważna sprawa. Co teraz zamierzasz, co?

Próbuję zebrać myśli.

- Nie wiem.
- James, policja lada dzień zacznie się interesować sprawą. Na początku nie wpadną na twój ślad, ale ile czasu zyskasz? Trzy tygodnie? I tak się domyślą, że maczałeś w tym palce.
- Luke, na razie nie chcę o tym myśleć – mówię poważnie.
- To zacznij. Co potem powiesz Kate, hm?

Paraliżuje mnie. Do tej pory ani razu o tym nie pomyślałem. W mojej głowie była wyłącznie złość na tego dupka. Nie myślałem racjonalnie. Teraz żałuję, ale nie mogę już cofnąć czasu.

- No właśnie – kwituje Luke. – Chciałeś dla niej dobrze, stary. I ja to rozumiem. Ale przez to wszystko potwornie ją skrzywdzisz. Masz tego świadomość?
- Nie mogłem ryzykować. Już raz ją zaatakował. Brad nie rzuca słów na wiatr i dobrze o tym wiesz, Luke. Miałem czekać na tragedię?
- Ja wszystko rozumiem. A jeśli nie to bardzo staram się zrozumieć, ale w tym momencie sam sprowadziłeś tragedię na siebie. Zadarłeś z niewłaściwymi ludźmi, James. Będą chcieli zniszczyć ciebie i wszystkie bliskie ci osoby, rozumiesz? Zrobią wszystko, żebyś zapłacił za to, co zrobiłeś. Brad to nie tylko on i jego dwa przydupasy. To większa banda. I dużo silniejsza niż ci się wydaje.
- Wiem – przyznaję niechętnie.
- Zabiorą ci wszystko. Rodzinę, dziewczynę, przyjaciół. Czy choć raz o tym pomyślałeś?

Luke znów ma rację. Nie myślałem o tym. Byłem zaślepiony obawami o Kate. Dopiero później dotarło do mnie, że mogę sprowadzić tragedię też na członków mojej najbliższej rodziny.

- Nie pozwolę na to – zaprzeczam.

Luke śmieje się ironicznie.

- James... zabiłeś człowieka. Jeśli skończysz w pierdlu, to nikogo nie powstrzymasz. Zabiją twoją matkę, ojca, Kate... wszystkich po kolei i jeszcze przyślą ci zdjęcia zmasakrowanych ciał.

Milczę. Minęły dwa tygodnie, a dopiero teraz wszystko do mnie dociera. Luke ma rację. Po raz kolejny muszę to przyznać. Stracę wszystko przez swoje lekkomyślne zachowanie. Działałem pod wpływem emocji, chciałem, żeby Brad zapłacił za wszystko, co zrobił. Za napad na Kate, za groźby pod jej adresem, za naszą przeszłość. Ale ani razu nie użyłem logicznego myślenia. Kiedy przetrawiam słowa Luka, dociera do mnie najważniejsza i najpoważniejsza kwestia.

Jestem mordercą...

*********

Jeśli spodobał Ci się ten rozdział lub jesteś ciekaw dalszych losów bohaterów - zostaw po sobie ślad w postaci komentarza lub gwiazdki!

Do następnego :)

Tajemniczy Współlokator - Blisko Ciebie | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now