Rozdział 40

24.6K 771 240
                                    

KATE

Od mojego spotkania z Jamesem minęły trzy tygodnie, a jednocześnie minął miesiąc od rozpoczęcia wakacji. Nie tak wyobrażałam sobie ten czas.

Kolejny dzień spędzam na leżeniu w łóżku, oglądaniu seriali i myśleniu o Jamesie. Byłam pewna, że szybciej uda mi się pogodzić z tą sytuacją, jednak sprawa wcale nie ma się tak dobrze.

Nagle do mojego pokoju wpada rozemocjonowana Kelsey.

- Hej. Jak się miewacie? – pyta radośnie.

Odkąd Kelsey dowiedziała się o mojej ciąży, ciągle mówi do mnie w liczbie mnogiej. Z jednej strony to słodkie, z drugiej wciąż nie pogodziłam się z tym faktem i często mnie to denerwuje. W końcu na razie jestem sama. Pasożyt zacznie być liczony jako osoba dopiero po narodzinach.

- Tak jak wyglądamy – z niechęcią podkreślam końcówkę –my.
- Ubieraj się. Zabieram swoją przyjaciółkę i jej bobasa na wycieczkę. Spakuj walizkę na trzy dni.

Zerkam na nią pytająco.

- Zwariowałaś, Kels? Na jakie trzy dni?
- Zabieram was na wycieczkę niespodziankę, okej? No pakuj się.

Przewracam teatralnie oczami. Nie mam pojęcia co ona znów wymyśliła, ale nie mam żadnego powodu, dla którego miałabym nie zaryzykować. Ufam jej, więc doskonale wiem, że w mojej obecnej sytuacji nie wymyśliłaby niczego głupiego. No dobra, raczej powinnam powiedzieć „aż tak bardzo głupiego".

- A możesz mi chociaż powiedzieć co mam spakować?
- Letnie ubrania – oznajmia.

Patrzę na nią udając zaskoczenie.

- No co ty? Naprawdę? Latem letnie ubrania? Wow.

Kelsey przewraca oczami i pokazuje mi język.

- Weź sobie coś wygodnego i kostium kąpielowy.
- Jedziemy na plażę?
- Pakuj się.

*

Godzinę później siedzimy w moim samochodzie, ale to Kelsey zajmuje miejsce kierowcy.

- Powiesz mi dokąd jedziemy? – pytam natrętnie już po raz setny odkąd oznajmiła, że gdzieś się wybieramy.
- Nie. Zobaczysz na miejscu.

*

Droga na szczęście nie zajmuje nam aż tak dużo czasu, jak mogłabym się spodziewać. Już po minięciu kilku znaków, orientuję się dokąd zmierzamy. Przejazd samochodem ze Stanford do Santa Cruz trwa około pięćdziesięciu minut, ale z kilkoma postojami, które zrobiłyśmy, pokonanie całej trasy zajęło nam półtorej godziny.

Przejeżdżamy przez cudowne centrum miasta. Ku naszemu zaskoczeniu nie ma tu zbyt wielu ludzi, a ruch na drodze nie jest uciążliwy. Miłe zaskoczenie, ponieważ latem we wszelkich rejonach z dostępem do wody można spotkać masę turystów, a co się z tym wiąże tłumy, korki i ogromne kolejki do sklepów z podstawowymi, codziennymi artykułami. Mijamy kilka większych ulic i małych uliczek aż w końcu dojeżdżamy pod pokaźny, duży, wolnostojący dom zaledwie kilkanaście metrów od plaży.

Kelsey parkuje i wyskakuje z samochodu z ogromnym uśmiechem na ustach. Od razu idę w jej ślady i po krótkiej chwili obie znajdujemy się już przed wejściem do budynku.

- Co my tu robimy? – pytam w końcu.
- Właściciele tego domu, w okresie wakacyjnym, wynajmują tu pokoje. Mają ich zaledwie kilka, ale dzięki temu, że wyjście z domu prowadzi wprost na piękną plażę zazwyczaj mają oblężenie.

Uśmiecham się szeroko. Uwielbiam plaże, ale nieczęsto mam okazję na nich bywać. Kelsey doskonale wie jak bardzo kocham nadmorskie widoki, chodzenie po piasku i kąpiele w wodzie. Tym bardziej, kiedy jest tak piękna pogoda.

Tajemniczy Współlokator - Blisko Ciebie | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now