ROZDZIAŁ DRUGI

642 79 18
                                    

     — Jakie to piękne! — zawołała zafascynowana Looria. Dziewczynka wskazywała swoim krótkim paluszkiem na niebo, które zabarwiło się na zachodzie na pomarańczowo-czerwony kolor.

Zbliżał się wieczór, słońce powoli kończyło swoją wędrówkę na nieboskłonie. Czterolatka od dłuższego czasu siedziała na murku otaczającym plac centralny i wesoło machała krótkimi nóżkami, które nie dostawały ziemi. Obok niej siedział znudzony Lionel, przyglądając się innym ludziom. Już nikt się nie pchał do przodu, zrobiło się mniej tłoczno, a muzyka wygrywana przez ulicznych artystów swobodnie docierała do każdego. Zrobiło się przyjemnie i spokojnie, więc pani Fundhi zabrała resztę dzieciaków ze sobą, by kupić przekąski i napoje, a najstarszego zostawiła z najmłodszą, zbyt zmęczoną, by wędrować między ludźmi.

Lionel spojrzał przelotnie na wskazany fragment nieba i westchnął, samemu machając nogami w powietrzu. Musiał w tym celu głębiej usiąść na murku, ponieważ on bezproblemowo dostawał do ziemi.

— Z domu widok jest lepszy — odparł, dostrzegając ponaglające spojrzenie dziewczynki.

Z sierocińca zachody słońca były bardziej widoczne, ponieważ nie przysłaniały je wysokie budynki.

Looria więcej się nie odzywała, podśpiewując wesoło pod nosem. Dziewczynka miała wyjątkowo dobry humor, co od śmierci ojca zdarzało się niezwykle rzadko. Tak jak inne dzieciaki, podekscytowana czekała na sztuczne ognie, które zawsze kończyły wszelkie święta. Lionel wiedział je wielokrotnie i owszem, za dziecka również nie mógł się doczekać. Jednak teraz, gdy niebawem miał osiągnąć pełnoletność i niejednokrotnie widział różne pokazy, nie czuł tego całego podekscytowania.

Ciotunia Fundhi opuściła ich dobre pół godziny temu i wciąż nie wracała, przez co Lionel zaczął rozglądać się niespokojnie. Niejednokrotnie zajmował się małą dziewczynką, ale nigdy jakoś specjalnie za tym nie przepadał. Dzieci wydawały mu się trudne w obyciu, a ich pytania sprawiały, że zapominał języka w gębie. Ponadto liczył, że Ciotunia zabierze ich na spacer, nim ściemni się na dobre.

Poza tym od dłuższego czasu czuł dziwne mrowienie na karku, przez co wiercił się niespokojnie i ciągle rozglądał. Nie mógł jednak dostrzec osoby bądź osób, które go obserwowały. Wolał nie wplątać się w jakieś problemy, a doskonale zdawał sobie sprawę, że o to akurat nie było trudno, szczególnie w stolicy.

— Kogo szukasz? — zapytał Looria, dostrzegając wiercenie się starszego. Spojrzał na nią i uśmiechnął się łagodnie.

— Próbuje wypatrzeć ciotunię. Na pewno przyniesie nam smakołyki i nie mogę się już doczekać — odpowiedział jej, naciągając prawdę. Po części szukał wzrokiem opiekunki, bo chciał już stąd iść. Nie podobało mu się to dziwne uczucie bycia obserwowanym.

Rozejrzał się jeszcze raz, wodząc wzrokiem po setkach twarzy, jednak każdy wędrował w swoją stronę i nikt nie zwracał uwagi na dwójkę dzieci. Spojrzał na mury, które otaczały plac oraz budynki wokół placu, jednak szybko uciekł wzrokiem, dostrzegając żołnierzy ubranych w granatowe mundury. Trindalońscy żołnierze przerażali go, nawet jeśli nie spoglądali na niego. Wystarczyła świadomość, że każdy z nich posiadał miecz, a ci wyższej rangi nawet broń palną, która budziła nie lada strach.

Dziesięć minut później ciotunia wróciła z pozostałymi, niosąc przysmaki. Looria zeskoczyła dość sprawnie z murku i pobiegła do kobiety, wyciągając dłonie w stronę kolorowych cukierków na patyku. Nawet Lionel miał na nie ochotę, ponieważ cukierki były dość luksusowe w czasach, w jakich przyszło mu żyć.

Ciotunia sprawiedliwe podzieliła smakołyki, nie zapominając o bliźniakach i wszyscy usiedli na murku, by zjeść i napić się w spokoju. Słońce prawie zaszło, muzyków i śpiewaków przybywało, gdzieś nawet wystawiono jakąś sztukę uliczną, a ludzie zdawali się być we wspaniałych nastrojach. Dzieci rozpierała energia, tym bardziej że zbliżała się godzina puszczania sztucznych ogni, a czyste niebo zwiastowało, że w tym roku będzie wspaniale i nic nie zakłóci pokazu.

Na przekór wszystkim || a/b/oWhere stories live. Discover now