1.

1.8K 60 16
                                    

Razem z przeprowadzką do bazy Avengers, wiele się nie zmieniło w życiu młodej Rogers.

Miała klientów pod dostatkiem, relacje z przyjaciółmi polepszyły się. Jednak brakowało jej pewnego, cichego bruneta. Mężczyzna przypominał się jej w każdy piątek, kiedy to wychodzili na poranny i wieczorny trening.

Owszem, teraz też trenowała, nawet z najlepszymi z najlepszych, ale to nie to samo. Inni mieli tę blokadę, gdy chcieli użyć niemal śmiertelnego ciosu. Bucky. On nie miał żadnych hamulców. Używał najbardziej brutalnych i niebezpiecznych ruchów. Po treningu miał jej opowiedzieć o uczuciach towarzyszących mu przy walce.

Tęskniła za tym. Cholernie tęskniła za zapachem spalonego jajka, gdy po raz setny nie wyszło mu śniadanie. Tęskniła za jego ostrym wyrazem twarzy i smutnymi, a jednocześnie, wypranymi z emocji, prawie czarnymi tęczówkami. Tęskniła za jego długimi włosami. Tak długimi, że można z nich zrobić kilka kucyków. Za tym, jak był w stanie zrobić wszystko, żeby tylko je zostawiła. Tęskniła po prostu za nim. 

Jednak była na tyle głupia, że nie dopuszczała do siebie tej myśli. To nie ona odeszła. To nie ona powinna tęsknić. To nie ona powinna żałować. Ale mimo to... mimo to czuła się winna. Jakby cel, który sobie postawiła, nagle zniknął, powodując jej zgubę. 

~~~~~

Dzisiaj ma podjąć decyzję, którą znała ją już od kilku dniu. Wiedziała, że stanie po stronie władzy, chce być zaufanym pracownikiem, takim, jakim była przed laty. Nie było jej na tym strasznym wydarzeniu, kiedy zginą Król Wakandy, przez sprawy finansowe, a telewizji nie oglądała od dłuższego czasu. Przyzwyczajenia.

- Tony... - powiedziała gdy wchodziła do sali posiedzeń w bazie Avengers.

- Tak Ruth? - spytał Stark 

- Ja... chciałabym podpisać ten papierek i mieć już spokój z prawem. - powiedziała na jednym wdechu drobna, na pierwszy rzut oka, blondynka

- To wspaniale! - klasnął w dłonie i położył jakiś papierek przed kobietą - Podpisz tutaj. - zalecił i wskazał na miejsce palcem. Ruth zaśmiała się z jego, godnego podziwu, poczucia humoru.

- Teraz muszę lecieć... Odwiedzić mojego tatę. Nie wierzę, że został przestępcą. Kompletnie go nie rozumiem. - westchnęła - Przecież to Kapitan Ameryka. On powinien się zgodzić z prawem w mgnieniu oka! - opadła na kanapę, tuż obok Starka.

- Ale to nadal Steve Rogers. On żyje swoimi prawami. Powinien się nazywać Kapitan Rogers, a ty Kapitan Ameryka, a nie odwrotnie.

- Dzięki, Tony, ty to zawsze umiesz podnieść człowieka na duchu. Ale muszę lecieć. - zanim wyszła usłyszała chichot mężczyzny, na co się uśmiechnęła. Odkąd go poznała wiedziała, że będą dobrymi przyjaciółmi.

- A czekaj! Wszyscy jedziemy z tobą! - dobiegł ją dźwięk stawianych kroków. A tak bardzo chciała porozmawiać z ojcem w cztery oczy.


K.E.W.

Secret Love ▪ BarnesWhere stories live. Discover now