- Louise? Lou? - usłyszałam głos Troy'a i poczułam jak delikatnie potrząsa moim ramieniem. Delikatnie otworzyłam oczy i spojrzałam na świeczkę, która chłopak trzyma w ręce.
- Co jest? - odparłam zaspana.
- Mamy wartę śpiąca królewno. - odparł, a ja zaśmiałam się pod nosem. Chwilę mi zajęło zanim dotarło do mnie, że muszę wstać. Zwlokłam się z ziemi i ruszyłam za chłopakiem na zewnątrz. Troy podał mi broń i oparł się o ścianę budynku. Odebrałam ją i spojrzałam przed siebie. Było pusto i cicho, a jedyne źródło światła jakie mieliśmy to lampa naftowa. - Chcesz jednego? - zapytał wyciągając w moją stronę paczkę z papierosami. Wzięłam jednego i spojrzałam na chłopaka.
- Myślisz, że kiedyś ich znajdziemy? - zapytałam z resztką nadzieji w głosie. Brunet wypuścił dym z płuc i westchnął.
- Mam taką nadzieję Lou. Jak długo znasz się z Carl'em?
- Odkąd tylko pamiętam. Nasi ojcowie pracowali razem i byli dobrymi przyjaciółmi więc znamy się od dziecka. - odparłam i się uśmiechnęłam na skutek wspomnień.
- I nigdy wcześniej nie byliście razem? Nie wierze, że wasze uczucia pojawiły się dopiero podczas apokalipsy. - odparł.
- Carl zawsze był dla mnie kimś ważnym. Chyba po prostu nie dopuszczałam do siebie myśli, że coś do niego czuje. Od zawsze byliśmy przyjaciółmi i czułam, że tak musi zostać. - przerwałam, a po moich policzkach spłynęły łzy. - Ale teraz jest inaczej. Czuje, że to już od długiego czasu było czymś więcej niż przyjaźnią.
- Louise spokojnie. - powiedział Troy i starł łzy z moich policzków. - Dał radę, a my go znajdziemy.
- Nie wiem Troy. Jeżeli żyje to może być wszędzie.
- Prawda, ale jestem pewien, że on też Cię szuka. - przerwał. Nagle ujrzeliśmy jakąś sylwetkę poruszającą się po ulicy. - Sztywny?
- Wątpię, ale nie jestem pewna. - odparłam. Po chwili sylwetka upadła na ziemię. - To może być ktoś od nas. - powiedziałam, chwyciłam za rączkę od lampki i pobiegłam w stronę nieznajomego.
- Louise, zaczekaj. - usłyszałam za sobą. Gdy już byłam blisko zwolniłam tempo. Podeszłam bliżej i zauważyłam, że to człowiek. Kucnęłam przy nim i zauważyłam ranę postrzałową w okolicy pępka.
- Jest ranny! - wrzasnęłam. Położyłam lampkę obok i odsłoniłam ranę. Nagle nieznajomy otworzył oczy i zaczął krzyczeć. - Spokojnie, pomogę Ci. - powiedziałam i zaczęłam uciskać ranę dłońmi. -Troy! - rozejrzałam się i dopiero w tej chwili zauważyłam, że chłopak zniknął. Zdezorientowana wstałam i jedyne co zdążyłam zauważyć to oślepiające mnie światła jadącego w moją stronę samochodu. Nagle poczułam ból i straciłam przytomność.
***P.O.V Carl
Siedziałem na dachu jednego z domków i jadłem pudding czekoladowy. Obok mnie siedział Ron i wpatrywał się w okolice beznamiętnie.
- Nie boisz się? - wypalił nagle rudzielec. Odłożyłem puszkę, wytarłem twarz i spojrzałem na niego. - Co będzie dalej? - dodał nerwowo stukając palcami o dach.
- Będzie co będzie Ron. Nie moge się tego bać. - odparłem.
- Nie to miałem na myśli. Nie boisz się, że już więcej nie zobaczysz Louise? - gdy tylko usłyszałem jej imię poczułem jak serce zaczyna mi bić szybciej.
- Nie bo wiem, że ona żyje. Jest lepsza od nas dwóch razem wziętych. - odpowiedziałem choć w głębi duszy byłem przerażony. Ron spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem po czym przerzucił wzrok na okolice. - Jestem przerażony. - dodałem, a on klepnął mnie w ramie.
- Ja też, ja też...
***
Hi
Jak myślicie co się stało z Louise?
Jak wam się podoba perspektywa Carl'a?
AMGilbert18 💋
CZYTASZ
The Another Kid || TWD FF
FanfictionLouise Walsh to piętnastoletnia córka Shane. Dziewczyna mieszkała z matką, a na weekendy trafiała do ojca i tam razem z nim spotykała się z Grimes'ami. Ricka i Lori traktowała jak rodzinę, a Carl był jej najlepszym przyjacielem. Wszystko szło dobrze...