39.

535 21 2
                                    

Wraz z ojcem staliśmy przed wielkim budynkiem. W którym są wszyscy którzy przeżyli.

- Gotowa? - zapytał mój tata, a ja poczułam jak serce zaczyna mi bić szybciej. Kiwnęłam głową, a on otworzył drzwi. Weszliśmy do wielkiego salonu. Na ziemi było pełno śpiworów, a na nich siedziały osoby które bardzo dobrze znam.

- Hej. - powiedziałam i w tym samym momencie wszyscy skierowali swój wzrok na mnie. Uśmiechnęłam się i przytuliłam się do Abraham'a później Rosity. Kolejne były siostry Greene. Michonne i Carol na końcu siedzieli Dixon'owie i Koreańczyk.

- Dobrze Cię widzieć młoda. - powiedział Glenn i mnie przytulił. Daryl i Merle uśmiechnęli się i podeszli zaraz po nim.

- Wiedziałem, że dasz radę. - powiedział Merle. Uśmiechnęłam się i podeszlam jeszcze do Sashy. Przytuliłam się do niej i spojrzałam na nią.
- Tyresse? - zapytałam, a ona pokiwalam przecząco głową. - Przykro mi. - odparłam, a ona wymusiła uśmiech. Rozejrzałam się po pomieszczeniu po czym przełknęłam ślinę i podeszłam do ojca.

- To wszyscy? - zapytałam.

- Idź na górę. - powiedział i pstryknął w kapelusz na mojej głowie. Długo się nie zastanawiając weszłam do góry. Otworzyłam drzwi do pierwszego pokoju. Na łóżku siedzieli Ron i Sophie zaczytani w komiksach. Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej. Po chwili Ron podniósł głowę do góry. Wstał z łóżka i z całej siły się do mnie przytulił.

- Jak dobrze, że żyjesz. - powiedział po czym dopuścił Sophie do mnie. Dziewczyna praktycznie wskoczyła mi na ręce. Lekko syknęłam z bólu bo nadal odczuwałam walkę z Alex.

- Gdzie ty byłaś? I co Ci się stało? - zapytała.

- Długa historia. Jest ktoś jeszcze? - zapytałam z nadzieją w głosie. Ron uśmiechnął się.

- Pokój naprzeciwko. - powiedział i spojrzał na Sophie z uśmiechem.

- Opowiem wam wszystko później dobrze? - zapytałam, a oni kiwnęli głowami. Wyszłam i ruszyłam do pokoju wskazanego przez Ron'a. Złapałam za klamkę trzęsącymi rękami. Otworzyłam je i ujrzałam łóżeczko, a obok niego okno. Na parapecie siedział chłopak odwrócony tyłem. Serce zaczęło mi bić szybciej.

- Ron prosiłem Cię o chwilę spokoju. - powiedział, a ja od razu poznałam jego głos. Poczułam jak serce zaczyna mi bić szybciej.

- Carl? - zapytałam, a szatyn się odwrócił. Spojrzał na mnie zszokowany. Po policzku spłynęła mi pojedyńcza łza.

- Louise? - powiedział wstając po czym podszedł do mnie i się przytulił. - Dlaczego to trwało tak długo? - zapytał ze łzami w oczach.

- Też mnie to zastanawia. - powiedziałam. Chłopak położył rękę na moim policzku i mnie pocałował. Otarłam łzy z jego polików i się uśmiechnęłam. Szatyn usiadł na łóżku.

- Musisz mi wszystko opowiedzieć.- powiedział i otarł łzy. Usiadłam obok niego.

- To chyba należy do Ciebie. - powiedziałam i podałam mu kapelusz. - chłopak obrócił go pare razy po czym założył na głowę. Już miał coś powiedzieć, ale spojrzał na moje czoło. Delikatnie przejechał palcem po ranie i spojrzał mi prosto w oczy.

- Co się stało? - zapytał.

- Więc...

***
Hi!

Co tam u was?
Jak się podobał rozdział?

AMGilbert18

The Another Kid || TWD FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz