5. Czarodziejska pieśń - część 19. - Gniewni chłopcy

2.4K 108 9
                                    


– Sekretni wojownicy – powtórzył Severus stanowczym tonem.

Harry bezradnie wzruszył ramionami.

– Tak powiedział Neville.

Działo się to nazajutrz po okropnej konfrontacji Harry'ego z Neville'em w podziemnym korytarzu. Rankiem Harry'emu udało się przy śniadaniu dać znać Severusowi, a jego kochanek natychmiast przyszedł po posiłku i zganił go przy wszystkich przyjaciołach pod naprędce wymyślonym pretekstem, po czym zaciągnął go do pustej klasy. Mieli dziesięć minut do rozpoczęcia lekcji i Harry nie tracił czasu.

– A ściany mają oczy? – Severus potrząsnął głową. – Nosisz pelerynę–niewidkę. Ja sprawdzam te lochy dwa razy na tydzień na wypadek zabłąkanych zaklęć, a Dumbledore powtarza przegląd raz na miesiąc. Nie wiadomo mi o żadnym "szpiegowskim" zaklęciu. Draco Malfoy zaledwie zgaduje i wciąga w swe spekulacje Longbottoma.

Harry gryzł wargę, chcąc wierzyć Severusowi. Ale coś w jego wnętrzu ostrzegało, że w jakiś sposób Draco Malfoy wie dokładnie, co jest grane. Harry jednak nie miał pojęcia, jak to było możliwe.

– Oczywiście dziś wieczór znów sprawdzę lochy – dodał Severus, marszcząc brwi i wpatrując się w przestrzeń, najwyraźniej już przelatując w myślach katalog możliwych zaklęć. – Bardziej niepokoi mnie, że Malfoy chce się dowiedzieć o miejscu twojego pobytu w wakacje. – Jego oczy zwęziły się nieprzyjemnie.

Harry wzruszył ramionami.

– Więc po prostu upewnię się, że Neville nie dowie się o nim – rzucił. – Skoro sam jeszcze nie wiem, nie powinno to być zbyt trudne.

– Będę miał oko na Malfoya. Zobaczymy, co z tego wyniknie, o ile coś wyniknie. Przyjdziesz dziś wieczorem?

– Myślisz, że powinienem? – spytał Harry.

Severus marszczył brwi przez kolejną chwilę, ale pokiwał głową.

– Prześlę ci zwykłą wiadomość, jeśli znajdę coś podejrzanego – powiedział. – W przeciwnym wypadku przyjdź. Egzamin z eliksirów masz za niecały miesiąc. Pomogę ci powtórzyć.

– Rany – stwierdził Harry, w duchu przyrzekając sobie, że nie spędzi kolejnej nocy w lochach na nauce. Popracuje dziś ciężko z Ronem i Hermioną, a potem przekona Severusa, by wieczorem robili coś przyjemniejszego. Ostatni raz kochali się ponad tydzień temu i Harry zaczynał się trząść. Podejrzewał, że Severus również.

Teraz jednak Severus rzucił mu długie, zamyślone spojrzenie.

– Co? – spytał Harry.

– Naprawdę zagroziłeś, że ujawnisz prawdę o rodzicach Longbottoma? – spytał cicho Severus.

Część Harry'ego chciała spojrzeć w podłogę ze wstydem. Druga część nie mogła jednak przestać wracać do obrazu, który dręczył Harry'ego przez całą noc – obrazu Severusa wyrzuconego z Hogwartu, zgładzonego przez aurorów i śmierciożerców, tak jak przewidział Neville. I nie miał żadnych skrupułów.

A świadomie zignorował tę małą część, która cieszyła się strachem Neville'a.

– Tak – odparł, spoglądając niemal buntowniczo w oczy Severusa. – Tak. I zrobiłbym to.

Ale Severus nie potępił go; zamiast tego jego wargi wykrzywił ledwie dostrzegalny uśmieszek i pokiwał głową.

– Bardzo sprytnie, panie Potter – powiedział. – I bardzo bezwzględnie. Ośmielę się powiedzieć... niemal po Śliz...

– Muszę iść – wyrzucił Harry, szybko odwracając wzrok z twarzy Severusa na własny zegarek. – Spóźnię się na... na obronę. – Poprawił torbę na ramieniu. – Chciałem ci tylko powiedzieć... W każdym razie do zobaczenia wieczorem...

Severus znów zmarszczył czoło, ale nie zaprotestował.

– Dobrze. Nie zapomnij najpierw poszukać notki.

– Nie zapomnę – obiecał Harry.

Wyciągnął rękę, uścisnął dłoń Severusa i wyszedł.

* * *


Notka tego wieczoru oznajmiała Przyjdź. Harry tak zrobił, choć nie bez obaw. Skulony pod peleryną, wciąż czuł się odsłonięty, i poszedł do lochu jedną z alternatywnych dróg, którą zapamiętał wcześniej. Ale wszystkie drogi kończyły się pod drzwiami Severusa i to czekając pod nimi Harry odczuwał największy niepokój. Nie mógł pozbyć się uczucia, że jest obserwowany, i kiedy drzwi otworzyły się na jego dotyk, wśliznął się do środka z cichym westchnieniem ulgi.

Severus siedział przy stoliku i czytał książkę, ale odłożył ją, gdy wszedł Harry.

– Znalazłeś coś? – spytał Harry, zanim jeszcze zdążył rozebrać się z płaszcza.

– Nie – odparł Severus. – Nie znalazłem też żadnych tego typu zaklęć we własnym mieszkaniu, choć potrzeba by o wiele potężniejszego czarodzieja niż Draco Malfoy, by przełamać moje zabezpieczenia. Ale sprawdziłem. Nic tu nie ma, Harry – powiedział niemal łagodnie, gdy Harry wciąż gryzł wargę. – Byliśmy ostrożni. Musimy po prostu to kontynuować i trzymać oczy szeroko otwarte – i to podwójnie, skoro Longbottom coś podejrzewa. Aczkolwiek wątpię, by po twojej groźbie odważył się otworzyć usta.

Harry skinął głową, wiedząc, że w racjonalny sposób nie wytłumaczy swego niepokoju. Prawdopodobnie był po prostu wytrącony z równowagi krzyczeniem na Neville'a, to wszystko.

– W porządku – stwierdził.

Severus zmarszczył czoło.

– Nie widzę twojego podręcznika do eliksirów – powiedział znacząco.

Harry zrobił, co mógł, by wyglądać niewinnie.

– Ups.

Severus nachmurzył się. Harry rzucił szybko:

– Uczyłem się dziś przez całe cztery godziny w bibliotece, z Ronem i Hermioną. – I całą poprzednią noc samemu, choć to raczej nie pomoże mu podczas egzaminów – Nie jestem w stanie uczyć się więcej, Severusie. Mój mózg eksploduje. – A jeśli szybko nie pójdą do łóżka, eksploduje też coś innego, pomyślał nieznośnie.

– Ograniczona pojemność? – zasugerował figlarnie Severus, nie podnosząc się z krzesła.

– Coś w tym stylu – odparł Harry, nie przejmując się, po czym podszedł bliżej i klapnął na kolana Severusa. Kołysał się tak łagodnie, jak mógł, naprawdę pragnąc tak podniecić Severusa, aż obaj będą dyszeć i wczepiać jeden w drugiego, i dojdą na krześle, ale wiedział, że lepiej najpierw wybadać grunt.

Severus nie strząsnął go z kolan. Raczej obrzucił Harry'ego chłodnym spojrzeniem, co – jak Harry zdążył już poznać – było równie dobre jak pozwolenie. Pochylił się i pocałował, a potem jeszcze raz. Ponad tydzień! Co oni myśleli? Kogo obchodzi, czy Harry zda egzaminy? W niektórych mugolskich szkołach jeśli się obleje, trzeba zostać w szkole na lato. Hogwart powinien też tak zacząć, pomyślał Harry z zawrotem głowy, czując, że spodnie zaczynają go uwierać, czując w odpowiedzi wybrzuszenie pod szatami Severusa.

Wiercił się na kolanach Severusa, czując erekcję swego kochanka naciskającą jego pośladki i nie mógł powstrzymać uśmiechu, gdy biodra Severusa drgnęły, gdy Severus jęknął i warknął, i kurczowo ścisnął jego biodra, unieruchamiając go.

– Złośliwiec – wydyszał Severus w jego usta, a jego oczy zamglone były pożądaniem.

– Ja? – spytał Harry z oburzeniem. – To nie ja nalegałem, by cały tydzień się uczyć...

Severus nabrał głęboki, drżący oddech, po czym zepchnął Harry'ego z kolan. Harry poczuł ostre ukłucie straty, nie wspominając o obawie, że Severus naprawdę każe mu się uczyć czy nawet go wyrzuci, ale zamiast tego Severus wskazał głową na drzwi sypialni.

Harry poczuł, jak szeroki uśmiech rozlewa się na jego twarzy. Ujął dłoń swego kochanka i pozwolił się poprowadzić. W drzwiach Severus zatrzymał się i spojrzał na niego, podnosząc brew w dziwnej mieszance pożądania i wyzwania.

– Nie sądzę, byś miał siły na małą rywalizację? – spytał cicho. – Albo może myślisz, że nie będziesz w stanie wytrzymać tym razem, skoro jesteś tak bardzo ochoczy?

Harry znów się wyszczerzył, tym razem pokazując zęby. Wiedział, co to oznacza.

– Stoi – powiedział.

Drzwi cicho zamknęły się za nimi. Harry niemal zaplątał się we własne nogi, gdy w pośpiechu ściągał z siebie ubranie. Severus uśmiechnął się na to, ale Harry nie mógł nie zauważyć, że jego palce poruszają się przy guzikach nadzwyczaj szybko. Dobrze mu tak, skoro nosi ten strój. Zazwyczaj Harry'emu największą przyjemność sprawiało, gdy rozbierali się nawzajem, ale tym razem za bardzo mu się spieszyło. Ponad tydzień! Doprawdy!

Ale Severus wydawał się spieszyć równie mocno i w zadowalająco krótkim czasie rozciągnęli się na łóżku. Kilka chwil spędzili na subtelnościach: całowaniu i ocieraniu, i tego typu rzeczach, ale Harry nie rozkoszował się tym jak zazwyczaj i po chwili wysunął z objęć Severusa, i zwrócił twarzą w przeciwną stronę, układając się w ten sposób na ciele kochanka. Potem, zanim Severus miał okazję zorientować się w sytuacji i go ubiec, Harry pochylił głowę i objął ustami członek kochanka. Severus cicho krzyknął, po czym mocno złapał biodra Harry'ego i zwrócił przysługę z pewną determinacją.

Następne kilka chwil upłynęło w cudownym oszołomieniu.

Harry cicho jęknął. W odpowiedzi poczuł w lędźwiach drżenie przyjemności i przez całe jego ciało przebiegł dreszcz.

Teraz było o wiele łatwiej. Na początku, gdy on i Severus próbowali pozycji sześćdziesiąt dziewięć (czy soixante–neuf, jak nazywał ją Severus ze swym znakomitym francuskim akcentem, który mógł rywalizować z Delacour), Harry uważał to za katastrofę: za każdym razem, gdy udało mu się porządnie uchwycić albo miał stały rytm, Severus zaczynał ssać albo mruczeć, i Harry musiał się odsunąć, chowając twarz na udzie kochanka i cicho krzycząc. Czuł uśmieszek Severusa wokół swego członka. Ale wreszcie nauczył się sztuczki recytowania w głowie statystyk quidditcha i składników eliksirów, i jego upór zwyciężył; i nalegał, by ćwiczyli. Severus nie sprzeciwiał się.

Teraz nie smakowało ani w połowie tak źle, stwierdził Harry, chciwie liżąc czubek, czując, jak jego język przesuwa się gładko po zbierającym się tam płynie. Już się przyzwyczaił. Nie miał też już nic przeciw przełykaniu całości. A Severus tak bardzo to lubił, i to było tak cholernie przyjemne, gdy robił to Harry'emu w tym samym czasie... nie, nie, nie, nie wolno mu o tym myśleć albo przegra! Płasko przyciskając język, przebiegł w górę i w dół, zatrzymując się przy podstawie i przesuwając palce z ud Severusa, by popieścić jego jądra, po czym wrócił językiem na górę, by zająć się tym wrażliwym miejscem tuż pod koniuszkiem.

Kolejny cichy, słodki jęk zawibrował wokół jego własnego członka. Harry westchnął cicho przy wilgotnym, drgającym organie, a biodra Severusa szarpnęły się. Któregoś razu, gdy naprawdę świetnie im szło, żaden nie ustąpił, aż Harry zaczął jęczeć, więc Severus jęknął w zamian, wyzwalając reakcję łańcuchową dźwięków i doznań, która zaowocowała niezwykle nieporządnym i zadowalającym końcem. Dobrą sprawą było, że Severus tak mocno trzymał biodra Harry'ego; Harry nigdy nie potrafił kontrolować swego własnego pragnienia, by zanurzyć się w to głębokie, przyjazne gardło – coś, na co wciąż jeszcze nie znalazł sposobu.

Och, to cudowne, cudowne. Dotykali się nawzajem. W tym samym czasie. I obaj musieli być tak ostrożni, i to było takie przyjemne, i Harry nie czuł, jakby dostawał coś od Severusa i nie dawał nic w zamian. Znów ssał delikatnie wokół czubka, po czym pozwolił mu powoli wysunąć się z ust z cichym dźwiękiem. Severus gwałtownie nabrał powietrze na ten nagły dotyk chłodnego powietrza – Harry poznał już, że lubi chwilowe kontrasty – a jego biodra znów drgnęły, po czym bardzo umyślnie zaczął ssać wokół Harry'ego.

Tym razem Harry musiał schować twarz na ciepłej skórze biodra Severusa, wbijając paznokcie w uda kochanka, i wydawał krótkie, wysokie okrzyki, desperacko starając się nie dojść.

– Och – dyszał ekstatycznie, pieszcząc skórę przed sobą, całując i skubiąc, cokolwiek mógł złapać – o Boże, kocham to, kocham to...

Ku jego zdziwieniu łagodne ssanie wokół niego ustało, Severus zdjął usta i Harry poczuł chłodne powietrze na ciele. W przeciwieństwie do Severusa nieszczególnie za tym przepadał.

– Przestań – sapnął Severus.

– Co...? – wydusił Harry, ale Severus ciągnął jego biodra, próbując go obrócić. Harry zgodził się niechętnie, oblizując wargi, tęskniąc za dotykiem i smakiem, i, dobry Boże, ssaniem. Severus przyciągnął Harry'ego, by leżał tuż przy nim, jego oczy były odrobinę dzikie, i pocałował go, i znów, i znów. Harry zapomniał o niechęci i entuzjastycznie oddał pocałunek, czerpiąc przyjemność z niespokojnych drgań ciała kochanka pod sobą. – Co było źle? – wydusił, gdy zatrzymali się, by złapać oddech.

– Ja... Nic – powiedział Severus, a jego oczy wciąż były zamglone. Policzki miał zaczerwienione, wargi nabrzmiałe i szybko łapał powietrze, co brzmiało niemal nerwowo. – Ja tylko... nie chciałem... – Urwał.

– Już dojść? – spytał Harry, próbując ukryć własny uśmieszek.

– Dojść w ten sposób – powiedział Severus cicho.

Harry zmarszczył brwi i zamrugał. Co?

– Zrobiłem coś nie tak? – spytał niepewnie.

Robił, co myślał, że podoba się Severusowi, a Severus na pewno wydawał wszystkie prawidłowe odgłosy...

– Nie – odparł Severus i przesunął dłonie wzdłuż wilgotnych od potu pleców Harry'ego, zsuwając palce na dół, by musnąć tyłek Harry'ego. – Nie. Ja tylko...

Harry czuł, że jego oczy robią się bardzo duże.

– O–och – wychrypiał, czując, że ciepło w jego brzuchu nagle, zdumiewająco ulatnia się, zastąpione niemal strachem. Co oczywiście w ogóle nie miało sensu. Severus kilka razy wsuwał w niego palec, raz nawet zdołał dwa i było w porządku, i nigdy nie zrobił Harry'emu żadnej krzywdy, nigdy, więc nie było powodu się bać. Harry po prostu wolałby zostać trochę bardziej ostrzeżony, to wszystko. – Ty... ee, chcesz...

Oczy Severusa były niewiarygodnie skupione na twarzy Harry'ego. Jego dłoń zacisnęła się na pośladku.

– Chcę tego – wymruczał.

Harry czuł, jak krew napływa do jego policzków.

– Och – powiedział znów i tym razem był to pisk.

Racja. Oczywiście. W końcu Severus nie był jakimś dzieciakiem w jego wieku. Był dorosłym mężczyzną i Harry powinien był o tym wcześniej pomyśleć – że Severus może znudzić się, robiąc wciąż to samo. To, że Harry lubił wszystko, co robili, że dla niego jeden sposób wydawał się równie dobry jak inny, nie oznaczało, że Severus odczuwa podobnie. Trochę głupio z jego strony, naprawdę, nie oczekiwać.... Dobra, bardziej niż trochę głupio...

Nie chodziło o to, że nie chciał, Harry bronił się w myślach. Po prostu... Nawet teraz, nawet po tym wszystkim, nawet gdy czuł tak głęboko, wydawało się, że to oznacza poddanie się tak wielkiej... kontroli. Książka mówiła, że oczywiście wcale tak nie jest. A... Severus nie chciałby zrobić niczego okropnego...

Harry przełknął ciężko.

– W porządku – powiedział odważnie.

Potem zdał sobie sprawę, że kompletnie oklapł i że Severus patrzy na niego z przerażeniem.

– Dziękuję, przez ciebie czuję się jak ostatni zboczeniec – oznajmił Severus.

– Nie! – rzucił Harry szybko. – Nie, chcę. Jeśli ty chcesz. Chyba. – Po czym skrzywił się. – Znaczy się... nie! – Severus powoli zaczął się od niego odsuwać z wyrazem głębokiego niepokoju na twarzy. Cholera. – Przestań. Proszę. Jeśli chcesz tego... możemy... znaczy się, po prostu muszę się trochę przyzwyczaić. – Znów się skrzywił. W końcu przez całe miesiące ze sobą spali. Potter, ty idioto!

– Dlaczego cię to przeraża? – spytał stanowczo Severus, nie odsuwając się bardziej od Harry'ego, ale i nie przysuwając bliżej.

– Ja... nie przeraża – odparł Harry, czując bezradność, że musi się tłumaczyć. Nie wiedział, dlaczego ta idea, tak, okej, przerażała go tak bardzo, więc jak mógł powiedzieć Severusowi? Mógł powiedzieć, że boi się, że będzie to bolesne; ale był pewien, że przedtem zadano mu o wiele silniejszy ból. To na pewno nie mogło być gorsze od złamanej ręki czy zaklęcia Cruciatus.

To było... to znaczyło być przytrzymanym. To oznaczało być wziętym. To była wiedza, że gdy zostanie przyszpilony i Severus będzie we środku, nie będzie w stanie zrobić niczego, by to powstrzymać, aż będzie po wszystkim. Nie wiedział dokładnie, dlaczego pomysł ten tak bardzo go trwożył. Wiedział, że Severus będzie delikatny, nie wykorzysta go, sprawi, by Harry'emu też było dobrze albo przynajmniej spróbuje.

I Severus pragnął tego. Harry był dziecinny. I egoistyczny. Severus czekał na to przez cały ten czas, miesiącami, zanim choćby poruszył temat – a Harry widział w jego oczach, jak bardzo pragnie tego teraz. Rok szkolny dobiegał końca. Harry mógł zostać w Hogwarcie, ale nigdy nie wiadomo, i powinien najlepiej wykorzystać czas, jaki miał. Severus był cierpliwy. I zasługiwał na to. Harry tak bardzo chciał go uszczęśliwić...

– Możemy – powtórzył usilnie, gramoląc się na ciało Severusa, by jego kochanek nie mógł się znów wywinąć. – Przepraszam, jestem głupi, możemy. Nie boję się. Po prostu byłem zaskoczony. – Zdobył się na uśmiech. – Możemy nawet użyć tej twojej niebieskiej maści. – Pochylił się po pocałunek.

Severus powstrzymał go, chwytając pewnie za ramiona. Harry zmartwiony popatrzył na twarz swego kochanka. Ale wyraz Severusa nie był zagniewany, tylko zaniepokojony, a jego głos bardzo cichy, gdy się odezwał:

– Cicho, Harry. Uspokój się. Nie będziemy. Nie dziś. Ćśś.

Harry żałośnie zagryzł wargę. Prawdopodobnie jego postawa nie była wcale tak przekonująca.

– Ale...

– Cicho, powiedziałem. Chodź tutaj.

Ku jego zaskoczeniu, i wdzięczności, Harry poczuł, jak Severus ściąga go i kładzie obok siebie. Cóż, przynajmniej nie wyrzucono go na zbity pysk. To było coś.

Niemniej jednak czuł się zmuszony, by znów spróbować.

– Jeśli naprawdę chcesz, byśmy...

– Moje gusta nie biegną do krzywiących się, dziewiczych męczenników – powiedział z irytacją Severus. – Przestań natychmiast.

– Przepraszam – rzucił Harry cichutko.

Zauważył niepocieszony, że żaden z nich nie ma już erekcji. To tyle, jeśli chodzi o przerwanie tygodniowej abstynencji. Myślał też, by zaprotestować, że tak naprawdę nie uważa się już za prawiczka, no może jedynie w najbardziej technicznym znaczeniu, ale prawdopodobnie nie zaimponowałoby to Severusowi za bardzo.

– Powiedz mi dlaczego.

Przyszpilony, wzięty, bezradny.

– Nie wiem – stwierdził znów Harry. – Wydaje się... Znaczy się, książki piszą, że to nie jest tak naprawdę, ale wydaje się, jakbyś poddawał się tak dużej kontroli. Ja... prawda? Znaczy się, no wiesz.

– Częściowo tak jest, owszem – powiedział cicho Severus. – Ale nie możesz myśleć, że celowo cię skrzywdzę. Przynajmniej modlę się do Merlina, że nie możesz...

– Wiem to – rzekł sfrustrowany Harry. – Nigdy mnie nie skrzywdziłeś i wiem, że tego nie zrobisz. I chcę, żebyś był pierwszy. – I ostatni. We wszystkim. – Chcę, byś to był ty. I wiem, że byłeś cierpliwy, i nie naciskałeś mnie. Nie wiem, co jest ze mną nie tak.

– Wolałbyś najpierw być na górze?

Harry patrzył na niego w szoku.

Severus właściwie nieco się zarumienił.

– Byś mógł sam zobaczyć, jakiej to wymaga troski i że ból nie musi być komponentem.

Tylko Snape mógł powiedzieć "wymagać" i "komponent", gdy mowa o seksie. Harry zaśmiałby się, gdyby nie był tak pogrążony w myślach. To było kuszące. Jego członkowi z pewnością podobał się ten pomysł – by odkryć, jak ciepło i miękko, i ciasno by czuł, móc zanurzyć się w czyimś wnętrzu...

Ale nie mógł przestać myśleć, co czuł, gdy przyparł Neville'a do ściany. Przytrzymać kogoś, zmusić kogoś, by coś robił, widzieć płonący w jego oczach strach. I czerpać z tego przyjemność. Dlaczego go to radowało? Nie był taką osobą, prawda? I nie czułby tej samej gorącej, dzikiej gwałtowności, gdyby to był Severus, prawda? Kochał Severusa, a tu nie chodziło o groźby, nie byłoby w ogóle tak samo, nie mógłby...

...nie chciał ryzykować.

– Dzięki – powiedział, próbując pokonać zimne dreszcze strachu, który nie miał nic wspólnego z seksem. – Ale naprawdę, wolałbym, byś ty był pierwszy. – W tym momencie czuł, że może ufać Severusowi bardziej niż ufał samemu sobie, gdyby zawiodło wszystko inne.

– Rozumiem – stwierdził Severus, patrząc znacząco na penis Harry'ego leżący spokojnie na jego udzie.

– Jest po prostu zaskoczony – rzucił szybko Harry. – Daj mu minutkę, a będzie gotów na wszystko. Eee. A ty?

Sięgnął po Severusa, pragnąc przyjemnością zmazać wspomnienie kilku ostatnich, niezręcznych minut.

– On? – spytał Severus, unosząc sardonicznie brew, choć jego biodra poddały się chętnie uściskowi Harry'ego. – Po raz pierwszy słyszę o takiej... personifikacji. Ma swoje imię?

Harry oblał się czerwienią.

– Nie.

Czasem myślał o nim jak o trzonku miotły, ale tego nie zamierzał Severusowi mówić. Musiał podchwycić to nazywanie go "on" pod prysznicami... Chłopaki zawsze w ten sposób rozmawiali o swoich cudach i czasem to było naprawdę krępujące...

– W takim wypadku – wymruczał Severus w ucho Harry'ego, biorąc przedmiot dyskusji w swą własną dłoń – myślę, że nazwę go "Mój". – Ścisnął lekko i Harry jęknął, zamykając oczy i szybciej poruszając własną dłonią. Tak, tak było lepiej. Doznanie, uczucie, działanie bez słów. W tym był najlepszy.

– Cóż – drażnił się bez tchu – prawdopodobnie nie powinienem ci mówić, że czasem nazywam go "Profesor"... – Severus mocno uszczypnął go w tyłek i Harry zaśmiał się głośno, czując, że zniknął ostatni z dreszczy. – Twój zaczął działać – wymruczał i złożył delikatny pocałunek na szyi Severusa.

– Istotnie – powiedział władczo Severus, ale drżał. Powstrzymał dłoń Harry'ego. – Niech ci pokażę...

Wciągnął Harry'ego znów na siebie, a potem przesunął tak, że jego członek, znów dość twardy, usadowił się pomiędzy pośladkami Harry'ego; potem polecił Harry'emu zbliżyć nogi, tworząc dla siebie dobrze dopasowany kanał. Harry zastosował się, zaintrygowany przymkniętymi oczami i błogością na twarzy Severusa. Czy tak będzie dość dobrze? Wtedy Severus owinął nogi wokół talii Harry'ego, zbliżając ich do siebie tak, że penis Harry'ego był ciasno przyciśnięty między ich brzuchami, ocierając się o ciepłą skórę, i Harry zapomniał, by martwić się o cokolwiek. Potem zaczęli się kołysać i gdy tym razem Harry pochylił się po pocałunek, Severus pozwolił mu na to.

Nie trwało to długo. Ulga, w połączeniu z dotykiem sprawiła, że Harry eksplodował przy swoim kochanku w przeciągu minut, krzycząc z przyjemności w usta Severusa, zacieśniając uścisk ud. Severus gwałtownie nabrał powietrza, jęknął i po kilku coraz gładszych pchnięciach, spuścił się ciepłym, lepkim strumieniem, który Harry czuł spływający aż do jego kolan. Westchnął z zadowoleniem. Severus poczochrał jego włosy.

– W porządku teraz? – spytał ochryple.

Kocham cię, pomyślał Harry.

– Dziękuję – powiedział.

Znów się pocałowali i Harry usiłował przekonać samego siebie, że wszystko jest teraz okej.

Ale później tej nocy, kiedy wyszedł, wciąż czuł się nieco niespokojny. Pamiętał wyraźnie desperacki uścisk Severusa na jego ciele, gdy kołysali się razem, jego jęki, spojrzenie jego oczu, gdy Harry usiadł mu na kolanach – Severus nazwał go złośliwcem. Czy naprawdę za takiego uważał Harry'ego? Który zawsze mówi Dotąd i nie dalej? Ale Harry nie chciał. Po prostu był bezmyślny, pomyślał nieszczęśliwie, nie okrutny.

Nie podobała mu się idea, że Severus pragnie czegoś, czego Harry nie może mu dać.

Ale bardziej niż tego, Harry'emu nie podobało się, że się boi. Nie podobała mu się myśl, że może mieć jakąś nieracjonalną seksofobię. Kochał seks z Severusem. Chciał radować się wszystkim, co było związane z seksem, nie chciał się cofać albo bać. Musi z tym skończyć, w ten czy inny sposób.

Pobiegł do wieży Gryffindoru, nie zastanawiając się dłużej, że ktoś może patrzeć, ale jak rozwiązać ten ostatni problem. Wydawało się, że zawsze były jakieś problemy, gdy przychodziło do niego i Severusa. Nie mógł się doczekać, kiedy wszystko wreszcie się uporządkuje.

Ale kiedy prześliznął się obok Grubej Damy do pokoju wspólnego Gryfonów, pojawiła się kolejna komplikacja: na jednej z czerwonych, pluszowych sof siedział Ron, w piżamie i oczekiwaniu.

– Hej, Harry – powiedział, gdy portret odsunął się, choć Harry wciąż był w pelerynie–niewidce.

Cóż, Ron wiedziałby, prawda? Uznając, że nie było sensu udawać czegoś innego, Harry poczekał, aż obraz zamknie się, po czym zdjął płaszcz, już przeglądając w myślach możliwe wymówki. Może Ron uwierzy, że po prostu wyskoczył do ubikacji? Tyle że wciąż miał na sobie ubranie, nie piżamę...

– Okropnie często wychodzisz – stwierdził Ron. – Nocą. – Przełknął ciężko. – I zauważyłem, że zawsze wracasz o tej samej porze. Około wpół do czwartej.

Serce Harry'ego podskoczyło do gardła. Przełknął, usiłując wepchnąć je na swoje miejsce.

– Ee...

– Wykradasz się do Hogsmeade? – spytał Ron, nerwowo przygryzając wargę. – Spotykacie się z George'em?

Harry ledwo powstrzymał się od głębokiego westchnienia ulgi.

– Um, tak – rzucił ostrożnie. – Czasami. Nie za każdym razem. – Teraz tylko musi się upewnić, że poinformuje George'a o tym małym postępie w ich znajomości.

Ron wyglądał, jakby czuł się nieswojo. Zupełnie jakby myślał, że jego najlepszy przyjaciel biega głuchą nocą i rżnie jego brata. Prawdopodobnie publiczne pocałunki w policzek to jedno, pomyślał Harry, ale to było co innego.

– Cóż – odparł Ron i przełknął. – Więc to chyba na poważnie.

Żołądek Harry'ego skurczył się nieprzyjemnie.

– Chyba tak. – I było. Tyle że nie z George'em.

Ron zdobył się na uśmiech.

– No, to... dobrze – powiedział. – Tak myślę. Wiesz, jesteś już praktycznie moim bratem, więc to chyba nie zrobi dużej różnicy, nie?

Harry usiadł w fotelu naprzeciw Rona, szybko mówiąc:

– No, nie, znaczy się, to nie tak poważne, Ron!

Ale mimo to słowa Rona napełniły go ciepłem. Praktycznie moim bratem. Ron nigdy właściwie tego nie powiedział, choć Harry zawsze z tęsknotą myślał o Weasleyach jak o rodzinie, której częścią najbardziej by pragnął być. Uświadomił sobie gwałtownie, że gdyby naprawdę umawiał się z George'em, marzenie to bez wątpienia byłoby w jego zasięgu.

Uświadomił sobie jeszcze gwałtowniej, co by Ron o nim pomyślał, gdyby poznał prawdę: nie tyle że Harry rżnie Snape'a, ale że tak naprawdę w ogóle nie kocha George'a. A co Harry mógłby na to powiedzieć? "W porządku, Ron, George też o mnie nie dba, kocha się we Fredzie"? Nie, Ron już więcej nie chciałby go jako brata, to było pewne. Jakoś bolało to jeszcze bardziej, niż gdy wyobrażał sobie reakcję Syriusza. O wiele bardziej. Przyszło to Harry'emu do głowy już wcześniej, ale zawsze robił co w jego mocy, by nie myśleć o tym, uznając, że nie jest dobrze tak się nad tym zastanawiać; ale teraz, gdy Ron siedział tutaj we własnej, rudowłosej osobie, nie było możliwe odgonić tę myśl.

– To nie jest tak poważne – powtórzył, gapiąc się na własne ręce.

– Jasne, jasne – stwierdził Ron, najwyraźniej mu nie wierząc, przez co Harry poczuł się jeszcze gorzej. – Więc... wobec tego gdzie indziej chodzisz? Nigdy mnie ze sobą nie bierzesz. – Brzmiało to, jakby czuł się zraniony.

Harry cieszył się za zmianę tematu, choć wymagało to z jego strony nieco szybszego myślenia.

– Ach... przepraszam, Ron. Tylko... czasem nie mogę spać. I idę do biblioteki i czytam. Nie myślałem, byś był tym zainteresowany. – To przynajmniej była prawda, choć nie mógł powiedzieć Ronowi, co dokładnie czyta.

Choć Ron oczywiście spytał.

– Chodzisz do biblioteki? I CZYTASZ? Co, na niebiosa?

– To mnie odpręża – powiedział Harry bezradnie. – No wiesz. Materiał szkolny.

– To tłumaczy twoje stopnie... Ale nigdy nie wracasz przed trzecią trzydzieści. To chyba za bardzo ci nie pomaga. Czemu nie pójdziesz do pani Pomfrey i nie poprosisz o eliksir? Przez coś takiego nie śpisz wystarczająco dużo! Powinieneś powiedzieć George'owi...

– Nie, nic mi nie jest – rzucił Harry szybko. – Naprawdę, Ron. Nie chcę eliksiru, następnego dnia zawsze jestem jak odurzony. A poza tym nie potrzebuję dużo snu. – To przynajmniej było prawdą. Nieważne, czy był z Severusem czy w bibliotece, czuł się z każdym dniem coraz mniej zmęczony.

– Pewnie potrzebujesz więcej, niż go masz – burknął Ron.

Harry wyszczerzył się.

– Mówisz jak twoja mama.

– Nieprawda! – zawołał z oburzeniem Ron. Potem ziewnął rozdzierająco. – Ale podejrzewam, że masz rację – wymruczał. – Wiesz, co możesz, a czego nie. Choć kiedy zaśniesz i spadniesz z miotły na finałowym meczu w piątek i Dumbledore znów będzie cię musiał łapać, będę pierwszym, który powie "A nie mówiłem?".

– Zgoda – przystał na to Harry, wciąż się uśmiechając. Potem sam ziewnął. – Jak długo czekałeś?

– Niedługo. Jakieś dwadzieścia minut temu obudziłem się, by iść do kibelka, sprawdziłem twoje łóżko i zauważyłem, że znów cię nie ma. Stwierdziłem, że niedługo wrócisz. Pomyślałem, że mogę równie dobrze spytać.

Ron zauważył, że przez cały ten czas go nie było?

– Ktoś inny coś mówił? Dean albo Seamus, albo... albo Neville?

– Jasne, że tak – powiedział Ron. – A czego oczekiwałeś? Chyba pozwolę wyciągnąć im własne wnioski. Wszyscy myślą, że wymykasz się do George'a... Przynajmniej Dean i Seamus, Bóg jeden wie, co ostatnio o czymkolwiek myśli Neville. Cóż, w połowie mają rację. Uczyć się. Huh!

Harry ziewnął znów.

– Cóż, jutro padniesz szybciej niż ja – powiedział. – Chodźmy i prześpijmy się trochę.

Seria HerbacianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz