Rozdział XXVI - Czas Się Pożegnać

461 34 2
                                    


- Będziesz miała coś przeciwko temu, jeżeli dzisiaj pojadę na ryby? - zapytał nagle Charlie

Byłam tak zajęta przygotowywaniem obiadu, że zorientowałam się dopiero po kilku sekundach, że tak naprawdę w ogóle go nie słuchałam.

- Oczywiście, że nie - powiedziałam z uśmiechem odwracając się do niego
- W końcu przestało padać.. Trzeba to wykorzystać.. Dzwoniłaś może do René, Claire?
- Tak, kilka dni temu. Nie rozmawiałyśmy długo.. Ciocia mówiła, że nie ma jak połączyć się z internetem przez co tak rzadko teraz rozmawiamy.. A z tymi rybami to bardzo dobry pomysł Charlie.. Zapasy w zamrażarce też się kończą - odparłam śmiejąc się - trzeba je uzupełnić
- Podobno przez najbliższe dni ma być słonecznie, wybieracie się gdzieś?
- A nie wiem, nie wiem.. Jakby było faktycznie piękne słońce moglibyśmy pojechać na plażę - powiedziałam z bólem
- Swoją drogą to... Bardzo dawno nie było u nas Jacob'a.. Wszystko między wami w porządku? - zapytał

Łyżka, którą nakładałam nam spaghetti na talerze, nagle wypadła z mojej dłoni. Nie wiedziałam, że każde jedno wspomnienie jego imienia będzie sprawiało mi kiedyś ból.. Tymczasem tak właśnie było. Musiałam ukrywać przed Charlie'm to jak było mi źle, pomimo tego, że nawet nie zerwaliśmy naszego związku z Jacob'em.

- Co ty Charlie... - powiedziałam z uśmiechem - wydaje ci się.. Jacob często przychodzi do mnie, kiedy ty jesteś w pracy, często się nawet mijacie na drodze..
- To może to zmienimy? Będę miał wolne przez najbliższe dni, może przyjdzie na kolację?

Z nadmiaru kłamstw, zrobiło mi się niedobrze. Ból w sercu dał o sobie znać. Wzięłam głęboki oddech. Co miałam mu powiedzieć? Że Jacob już tu nie przyjdzie?

- Świetny pomysł.. Zapytam go, chociaż pewnie, na sto procent się zgodzi - odparłam

Z wyrysowanym uśmiechem na twarzy, przełożyłam spaghetti na dwa talerze i zaniosłam je do stołu. Zjedliśmy wspólnie, rozmawiając. Charlie zaczął temat pracy. Mówił, że miał opory, żeby mi o tym powiedzieć, ale w końcu wyjawił, że moi oprawcy z Port Angeles zostali aresztowani. Gratulowałam mu, ale w głębi serca wiedziałam, że nic nie sprawi, bym poczuła się szczęśliwa, dopóki mój chłopak.. Nadal chłopak.. Do mnie nie wróci..

Po skończonym obiedzie poszłam do swojego pokoju, gdzie spędzałam większą część dnia. Musiałam też myśleć o tym, że Charlie był w domu, dlatego - żeby nie zorientował się, że coś jest nie tak - postanowiłam, że przejadę się po okolicy. Tak. Postanowiłam przełamać swoją fobię do samochodu Casper'a. W końcu musiał nastać ten dzień, a na wsparcie mojego chłopaka nie miałam co liczyć.. W Forks w końcu przestało padać. Nie był to oczywiście słoneczny dzień, ale przynajmniej od samego rana nie padało. Myślałam nad tym, by pojechać do La Push.. Przejechać się tamtymi drogami i pobyć kilka chwil sam na sam, na drugiej plaży.. Lubiłam to miejsce. Lubiłam wracać wspomnieniami do chwil, które się tam kiedyś wydarzyły..

W sumie to nawet nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć.. Nadal byliśmy razem z Jacob'em, ale mentalnie czułam się zupełnie sama.. Nasze rozmowy ograniczył do minimum.. I już od dwóch tygodni się nie widzieliśmy. Nie wiedziałam zupełnie o co mu chodziło. Pytałam kilka razy, czy był zły za to, co stało się przed ogniskiem, ale za każdym razem powtarzał, że nie..

Zastanawiałam się co powiedzieć Charlie'mu. Gdybym powiedziała, że jadę do La Push, mógłby to wykorzystać i kazać mi coś zawieść lub odebrać od Billy'ego.. A ja.. Chyba nie chciałam jak na razie się tam pojawiać. Jacob'a napewno nie było w domu, a Rachel prawdopodobnie zapomniała już o moim istnieniu.. Po co miałabym się im w ogóle pokazywać na oczy? Jeżeliby nawet coś wiedzieli, to i tak nic bym się od nich nie dowiedziała..

Claire And The Wolf Where stories live. Discover now