Rozdział XXXXII - Nieporozumienie

350 24 1
                                    


Zacisnęłam mocniej dłonie na ręce Jacob'a, gdy weszliśmy do salonu. Byłam tam zaledwie poprzedniego dnia, a jego wystrój prawie całkowicie uległ zmianie. W tamtej chwili już nic nie czyniło go pokojem gościnnym. Zniknęła z niego kanapa, która stała wcześniej obok kominka, dwie komody spod okna, a całe pomieszczenie tak jakby przestało być przytulne. Miejsce sofy zajęło szpitalne łóżko, na którym leżała Bella.

Odnajdując ją wzrokiem, musiałam chwycić Jake'a drugą ręką, bo w przeciwnym razie prawdopodobnie straciłabym równowagę. Widziałam ją zaledwie wczoraj, a zmieniła się tak, jak gdybyśmy się nie widziały tydzień. Dziesiątki gumowych rurek oplatały jej ciało, a część z nich wchodziła wręcz do jego wnętrza przez wkłucia. W domu było bardzo ciepło, ale zewsząd tak jakby czuć było chłód. Ten cały klimat idealnie odwzorowywał jej stan. Jej ręce trząsły się z zimna, a z czoła spływał pot. Przeszedł mnie dreszcz na sam jej widok. Bella spała, ale wyglądała tak, jakby za chwilę miała się obudzić.

- Kończy się czas, Claire..

Wychwytując cichy głos Carlisle'a po swojej prawej stronie, od razu odwróciłam tam wzrok. Zmierzał ku nam, a ja dopiero wtedy zorientowałam się, że przez ten szok, który doznałam na widok swojej kuzynki, nie zorientowałam się, że w pokoju przebywa również połowa rodziny Cullen'ów.

- Bella nie może tutaj zostać.. - dokończył.

Marszcząc brwi ku sobie, śledziłam go wzrokiem, gdy zbliżał się do nas. Miał minę identyczną, jak Edward, który nie ruszył się nawet o krok, odkąd weszliśmy do salonu.

- Co? - zapytałam cicho.
- Musimy wyjechać z Forks.. - odparł, po chwili milczenia.
- Jak to "wyjechać z Forks"? Dokąd? Dlaczego? - pytałam, poddenerwowana.

Carlisle popatrzył na Edward'a, a później na mnie i Jake'a.

- Przejdźmy dalej, niech Bella odpocznie. - odparł.

Ostatni raz patrząc na moją śpiącą kuzynkę, ruszyłam wgłąb domu. Carlisle szedł pierwszy i zaprowadził nas na korytarz, przed kuchnią. Nie odeszliśmy daleko. Miałam stamtąd idealny widok na to, co działo się w salonie dzięki tafli szkła nad balustradą; a jednocześnie wszyscy mieliśmy pewność, że żadne z nas podczas rozmowy nie obudzi Belli.

- Jej stan się pogarsza.. - odparł Carlisle, zatrzymując się przed kuchnią. - Płód z dnia na dzień jest coraz większy, przez co łamie jej kości. Bella nie może mu dostarczać odpowiedniego pożywienia, bo wszystko zwraca.. Jeżeli taka sytuacja się utrzyma, to umrze z głodu, zanim nastanie poród.. - powiedział, patrząc mi prosto w oczy.

Zamarłam. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Myślałam, że powie mi o jakimś lepszym szpitalu, niż ten w Forks, by tam Bella mogła bezpiecznie urodzić, a dowiedziałam się o czymś zupełnie innym.. Gorszym.. Przez moment nie do końca miałam pełną świadomość tych słów, które do mnie kierował. Wiedziałam, że moja kuzynka chciała za wszelką cenę urodzić to dziecko, przez co mogła stracić swoje życie, ale nie spodziewałam się tego, że usłyszę od Carlisle'a takie rzeczy. Zrozumiałam, że nastał moment, kiedy już nawet ona nie miała wpływy na własne życie..

- Co teraz..? - zapytałam, zdenerwowana.
-.. Wpadliśmy na pomysł, by karmić ją przez kroplówkę - odparł, omijając mnie swym wzrokiem. - jak na razie to działa, ale też nie mamy gwarancji na jak długo.. To jednak nie jest największy problem..

Myślałam, że się przesłyszałam. Czy istniało jeszcze coś gorszego niż jej śmierć?

- Przypuszczamy, że.. Płód mógłby przeżyć, gdyby nastała taka sytuacja.. - dodał. - Claire.. To nie jest normalne dziecko.. Nie wiemy co to jest i jak się zachowa tuż po narodzinach.
- Co?!

Claire And The Wolf Where stories live. Discover now