Rozdział dwudziesty piąty - Losowanie i jednorożec w cyrku

5K 351 174
                                    

W poniedziałek wieczorem wszyscy zainteresowani imprezą Hermiony spotkali się w pokoju życzeń. Tam Hermiona wyczarowała coś na kształt czary losujących uczestników do turnieju trójmagicznego kilka lat temu. Każdy napisał swoje imię i nazwisko na skrawku pergaminu by następnie wrzucić go do płomieni.

Nie wiem, jak Miona to zrobiła, ale faktycznie, tylko pełnoletni mogli wrzucić tam karteczkę.

Osoby, które obchodziły urodziny w grudniu, ale przed sobotą 16, miały wrzucone i wylosowane losy przez tych, co siedemnaście lat skończyli wcześniej.

Wrzuciłem mój pergamin i czekałem, aż reszta zrobi to samo. Następnie czara wyrzucała po jednym pergaminie, jednocześnie tryskając kolorowym ogniem, a osoba przed nią stojąca, miała tę kartkę złapać. Efektownie, nie powiem.

W końcu nadeszła moja kolej. Za mną stała Luna, więc zaproponowałem, by weszła przede mnie w kolejce. W końcu dziewczyna odeszła, a ja ustawiłem się na miejscu, w którym wcześniej stała.

Karteczka wyrzucona z ognia została przeze mnie złapana już w locie, i aktualnie stałem pod ścianą myśląc, co mogę kupić Zabiniemu. Umowa była taka, że nikomu nie mówimy kogo mamy, więc będę miał problem z dobraniem prezentu.

-Harry, mam pytanie - Podniosłem wzrok na Hermionę, która jako jedyna została w pomieszczeniu - Chciałeś Dracona prawda? - przytaknąłem - ale go nie wylosowałeś.

-Skąd wiesz?

-No bo Luna go wylosowała, ale chciała Nevilla, bo wiesz, oni są razem. Nevilla wylosowała Ginny, ale ona chce Zabiniego. Ja mam Rona, więc nie weźmie mojego losu, ale jakbyś dał mi swój…

-Wiedzę, że, nie dzielenie się swoimi losami nie wyszło? Jasne, chętnie, ale nie może się dowiedzieć, że to ja go wylosowałem i przy okazji zamieniłem na Dracona, bo nie będę miał życia.

Podałem dziewczynie kartkę, a ta szybko wybiegła z pokoju zapewnie do Ginny. 

Draco

Stałem aktualnie w tej durnej kolejce po los. Podobało mi się to, ale wszyscy się wlekli, więc trochę to zajęło. Trzy osoby przede mną miejsce zajmował Potter, i gdy zobaczył swój los, nie wyglądał na zachwyconego.

O ironio, ja wylosowałem Kujonice, Pansy wylosowała Rudą sznaciure, a Blaise Pottera.

Tak więc aktualnie ja miałem los z Potterem, Blaise że swoją dziunią a Pansy z Kujonką, z którą ewidentnie złapała dobry kontakt. Zaprzecza jednak, by coś ją z nią łączyło oraz, by była lesbijką. No cóż, nie mogę jej nie wierzyć.

Nie miałem pojęcia, co mógłbym kupić Harry'emu. Na pewno dużo słodyczy, no ale czego on może chcieć, co było do zrealizowania w Hogsmeade? Teoretycznie mógłbym się stamtąd teleportować do Londynu… ale to nie zmienia faktu, że nie mam pomysłu. Zwierzaka mu nie kupię, bo to chujowe jak ktoś ci daje na przykład sowę, nawet nie myśląc o tym, czy ty tego chcesz. 

Aktualnie leżałem w łóżku i myślałem nad tym, co kupić chłopakowi oraz, kto mógłby mnie wylosować. Kurwa, normalnie jak dziecko.

Pov Harry

Wstałem rano z lekkim bólem głowy, zapewne spowodowanym pogodą, którą była aktualnie chujowa na potęgę.

Usiadłem na łóżku i zacząłem się ubierać zaczynając od okularów. Nie pomogły mi one jednak, bo zamiast zdjąć spodnie od piżamy, następnie włożyć czystą bieliznę i na to spodnie, założyłem spodnie na piżamę, a następnie na to bokserki. Nosz kurrr….

Gdy już byłem gotowy spełzłem z mojego łóżka i skierowałem się do łazienki, by umyć twarz i zęby. Następnie nie czekając na nikogo ruszyłem do Wielkiej Sali na śniadanie. No i jakie było moje kurwa zdziwienie, jak się okazało, że jest grubo po 9:30 i jestem spóźniony na OPCM. Wbiegłem na odpowiednie piętro i zapukałem do drzwi. Wszyscy, łącznie z nauczycielem, posłali mi pytające spojrzenie.

-Przepraszam za spóźnienie, zaspałem. - odburknąłem - więcej się to nie powtórzy, proszę Pana.

Wyciągnąłem mój podręcznik, „Obrona przed czarną magią - poziom zaawansowany", i otworzyłem na stronie 171. Od mniej więcej czterech lekcji gość próbuje nauczyć nas przywoływać patronusa, ale nam to za chuja nie wychodzi. Na szczęście facet jest cierpliwy, nie jak różowa landryna, aktualnie gnijąca w Azkabanie.

-A może pan Potter pokaże nam, jak przywołuje swojego patrona, już słynnego, mógłbym rzec. Skoro pan się spóźnił, zapraszam na środek.

Chuj. Ani razu mnie nie zapytał, a teraz mu się patronusa zachciało. Dobra wdech wydech, jeden, dwa, trzy, wdech i wydech.

Stanąłem na środku i wyczarowałem mojego patronusa. Na nikim to już nie robiło wrażenia, no może poza naszym profesorem, który chyba sam miał z tym problem, biorąc pod uwagę jego wiek. 

Gdy już skończył robić ze mnie jednorożca w cyrku, usiadłem na swoim miejscu i zacząłem myśleć nad prezentem dla Draco.

Coś niebanalnego, ładnego, praktycznego. Może zapas eliksiru na kaca, albo ognistej… nie wiem. Mam jeszcze czas, może Hermiona mi pomoże.

Sobie przeznaczeni - DrarryWhere stories live. Discover now