Prolog

182 8 0
                                    

Zacznijmy: Mam na imię Nikola i mam 14 lat. Po tym można się domyślić, że chodzę do 7 klasy. Niedługo jest koniec roku, więc teoretycznie mogę mówić, że chodzę do 8.

Co do wzrostu, to można powiedzieć, że jestem przeciętna. Nie za wysoka i nie za niska.

Mam proste, brązowe włosy i brązowe oczy. Jestem dość szczupła. Zazwyczaj chodzę w rozpuszczonych włosach, ostatecznie związanych w kucyk, niechlujny kok, warkocz, a czasami w warkoczach holenderskich.

Mam młodsze od siebie rodzeństwo: brata Marka, który chodzi do 3 klasy podstawówki, i młodszą siostrę Justynę, która jeszcze chodzi do przedszkola.

Marek jest dość wysokim jak na swój wiek chłopcem o czarnych włosach. Ma ciemne, brązowe oczy i nigdy nie rozstaje się z książką. Myśli, że wie najwięcej. Kiedy tylko jest okazja, wygłasza, jego zdaniem, mądrą mowę.

Justyna jest niska, ma na głowie burzę jasnych, blond loków i posiada niebieskie oczy. Zazwyczaj ubiera się w różowe ubrania, którymi prawie zawsze jest jej sukienka z koniem. Każdy, kto ją spotyka na swojej drodze, jest oczarowany jej widokiem.

Wracając do mnie, mam całkiem sporo znajomych, dwie najlepsze przyjaciółki, oraz psa o imieniu Harry. Interesuję się jazdą na łyżwach i na rolkach, gram na gitarze i kiedyś interesowałam się końmi.
No właśnie. Końmi. Dlaczego już się nimi nie interesuję? Wyjaśni wam to moja historia:
Działo się to na mojej jeździe, kilka lat temu. Jeździłam wtedy na Tornadzie, był to najszybszy koń w stajni. Wszystko było dobrze, skończyliśmy rozgrzewkę i przeszliśmy do galopu. Wtedy Tornado się czegoś spłoszył, i zaczął brykać, a wtedy spadłam i noga mi się podwinęła.

Gdy leżałam na ziemi, Tornado brykał i dębował, a kopyta lądowały centymetry ode mnie.

Możecie sobie teraz zadać pytanie, dlaczego nie odeszłam na bok? Otóż nie mogłam. Noga była wykręcona w złym kierunku i bolała przy najmniejszym ruchu.

Tornado mimo moich nadziei nie uspokajał się. Przeciwnie, wyglądało na to, że jeszcze bardziej się boi.

Nagle jego kopyto wylądowało tuż obok mojej głowy, tak mało brakowało, a coś by się stało.

Po wypadku mama zawiozła mnie do szpitala. Tam zostały przeprowadzone wszystkie potrzebne badania i okazało się, że muszę chodzić o kulach przez bardzo długi czas. Od tamtego wypadku boję się koni.

Ale cóż, było minęło, konie całkowicie wyparowały z mojego życia. Mam teraz nowe pasje, nowe życie. Nie sądzę, abym wróciła do starego, gdyż to mi odpowiada.

Jest jednak jedno ale. Nie lubię mojego imienia. Mało powiedziane, nienawidzę. Można na mnie mówić Niki, Niko albo Nika, lecz nie inaczej.

- Niki, chodź na obiad! - głos mojej mamy wywołał mnie z rozmyślań.

- Już schodzę! - odkrzyknęłam i zeszłam na dół.

Zeszłam po schodach i przyszłam do kuchni. Marek czytał książkę o dinozaurach, a Justyna bawiła się małą figurką jednorożca.

- Co na obiad? - zadałam moje standardowe pytanie.

- Spaghetti - odpowiedziała mama.

- Fuuj, nie lubię tego sosu! - krzyknęła Justyna zagladając do garnka.

- Justyna, nie marudź, jak nie chcesz, to nie jedz, ale nie dostaniesz deseru - rzekła mama.

Justyna usiadła z naburmuszoną miną, ale postanowiła zjeść obiad.
Mama postawiła talerze i zaczęła nakładać. Przez kilka minut jedliśmy w milczeniu, potem jednak zapytałam:

- Wiadomo już, kiedy tata przyjedzie? - zadałam pytanie. Tata musiał wyjechać do innego kraju w sprawach związanych z pracą.

- Jeszcze nic, to zależy od wielu rzeczy. Powiedział, że postara się do nas wrócić w tym miesiącu - odpowiedziała mama opuszczając wzrok na swoje nogi.

- Nareszcie - odpowiedziałam szczęśliwa. - Tak długo już go tu nie ma.

- Prawda. Wreszcie będziemy w komplecie - powiedziała mama.

- Mamo, zadzwonisz dzisiaj? Albo napiszesz? Cokolwiek? - zapytała Justyna.

- Tak, pozmywam tylko po obiedzie i już zadzwonię - odpowiedziała mama.

- O co chodzi? - zapytałam zmieszana.

Mama spojrzała na mnie zmieszanym wzrokiem.

- Justyna chciałaby się nauczyć jeździć konno.

Przez chwilę jakby poczułam, że zemdleję. To by wyjaśniało, dlaczego Justyna w ostatnich dniach tak się zachowywała. Bawiła się, że jest koniem, ubierała się tylko w ubrania z końmi.

- Acha - odpowiedziałam tylko. - Ale nie będę musiała z wami tam jeździć?

- Nie, jak chcesz, będziesz mogła zostać w domu - odpowiedziała mama.

- Ja też mogę? - odezwał się Marek. - Nie cierpię stajni. Konie śmierdzą.

- Nie, jesteś jeszcze za młody, aby zostawać sam - odpowiedziała mama.

- Mamo, jestem już prawie w czwartej klasie - jęczał Marek.

- Co z tego? - zapytała mama. - Możesz zacząć zostawać sam od piątej klasy, pasuje?

- No dobra - niechętnie zgodził się Marek.

Ja skończyłam jedzenie i odeszłam od stołu. Poszłam do swojego pokoju i uważnie go obejrzałam. Chciałam coś zmienić.
Mój pokój znajduje się na poddaszu, ma żółte ściany oraz ciemny parkiet. Mam duże okno, pod którym stoi odrobinę za małe łóżko.

Ściany zdobią plakaty związane z moimi obecnymi zainteresowaniami. Pod ścianami stoją komody z ciemnego drewna, w których mam ubrania i inne rzeczy.

W samym rogu stoi ciemno brązowe biurko, a nad nim duża tablica, na której wisi plan lekcji i inne karteczki z ważnymi rzeczami.
Dla mnie ten pokój wygląda odrobinę dziecinnie, ale w te wakacje mam mieć remontowany pokój, więc na pewno zmienię styl.

Do mojego pokoju wpadł Harry. Był on szczeniakiem rasy owczarek niemiecki. Najwyraźniej domagał się spaceru.
Wyszłam z Harrym do pobliskiego parku, gdzie znalazł parę znajomych psów. Po dwóch godzinach wróciliśmy do domu.

Wtedy jeszcze nie przypuszczałam, jak bardzo zmieni się moje życie.

Uciec przeznaczeniu [W Trakcie Korekty ✅]Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt