17. Powrót do domu

82 4 2
                                    

Włożyłam swoją torbę do autokaru. Po mnie podeszła Natalia i włożyła swoją.

Spojrzałam po raz ostatni na teren stajni. Za parę minut znajdę się znowu w domu.

Mój wzrok spoczął na trzech koniach, które stały już osiodłane. Był tam Zeus, na którym miał jechać pan Władek, Okser, na którego wsiądzie Lena oraz Szafir, na którym pojadę ja.

Pan Władek zaproponował mi i Lenie jazdę przy autokarze do domu. Obok ulicy znajduje się duża łąka, po której o tej porze chodzi mało osób.

Założyłam kask, który pożyczyłam od Moni i podeszłam do mojego konia. Tak, mojego. No, może nie do końca.

Wcześniej zadzwoniłam do mamy i opowiedziałam jej ogólnie o wcześniejszych wydarzeniach.

Do mamy dzwonił pan władek i zaproponował "dzierżawę" konia. Mama oczywiście się zgodziła, a kiedyś jest możliwe, że Szafir będzie całkowicie mój.

Kiedy będę w stajni, mogę zajmować się Szafirem, jeździć na nim o każdej porze, o ile zgadza się to z grafikiem.

Na Szafirze dalej będą jeździć pewne osoby, jednak mi to nie przeszkadza.

Chwyciłam wodze Szafira i z lekkim trudem ustawiłam strzemiona. Przeszłam z nim parę okrążeń, po czym podpięłam mu popręg.

- Lena, Nikola, możecie już wsiadać! - powiedział pan Władek, po czym wsiadł na Zeusa.

Podeszłam do schodków i weszłam na Szafira. Po chwili weszła również Lena.

Zmieniła się również jedna rzecz. Przekonałam się do swojego imienia i już mi nie przeszkadza. Uznałam jego pełną wersję.

Klasa wsiadła do autokaru. Pojazd powoli ruszył, a my ruszyliśmy stępem.

Konie już były rozgrzane, po siodłaniu przejechało się na nich parę osób i zrobiło rozgrzewkę.

Autokar wyjechał ze stajni, a my powoli za nim kłusowaliśmy. Mijaliśmy pastwiska, po których biegały konie.

Wyjechaliśmy zza pastwisk i autokar powoli wjeżdżał na ulicę. My podkłusowaliśmy na łąkę i kiedy pojazd zaczął jechać szybciej, my ruszyliśmy przed siebie dzikim cwałem.

Wiatr uderzył z impetem w moją twarz. Na początku z powodu dużej szybkości napłynęły mi łzy do oczy.

Kątem oka zauważyłam, że Monia, tak jak uzgodniłyśmy, nagrywała mnie swoim telefonem.

Cwałowaliśmy strasznie szybko, podobnym tempem, co ja z Szafirem poprzedniej nocy. Tym razem byłam w siodle, obok mnie było parę innych osób, wszyscy wiedzieli już, że nie mam tego lęku, oraz wracałam do domu.

Pogłaskałam konia po szyi. On prychnął w odpowiedzi. Wsłuchałam się w tętent końskich kopyt. Westchnęłam. Za parę minut to ucichnie.

Niestety, dotarliśmy do miasta. Po ulicach jechały pojedyncze auta. Po chodnikach prawie nikt nie chodził.

Skręciliśmy na chodnik i stępowaliśmy tak aż do szkoły. Tam czekali na nas rodzice.

Zatrzymałam Szafira i zaczęłam szukać wzrokiem sylwetki mamy. Zauważyłam ją, stała pod ogrodzeniem razem z Markiem i Justyną.

Zeszłam z konia i złapałam go za wodze. Podbiegła do mnie Justyna.

- Jeju, ale ładny konik! - mówiła, po czym podniosła rękę i spróbowała pogłaskać konia.

Szafir patrzył na nią zdziwiony i zarazem zaciekawiony. Pogłaskałam go po chrapach.

Zdjęłam toczek, po czym oddałam go właścicielce. Podeszła do mnie pani Ola i oddałam jej Szafira. Pogłaskałam go po raz ostatni.

Uciec przeznaczeniu [W Trakcie Korekty ✅]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz