Jeżeli Yoongi myślał, że po słynnym zdjęciu z Gangseo, które obiegło internet w ciągu kilku minut i nie schodziło ludziom z ust przez dobry tydzień, Jimin nagle pozwoli się odnaleźć albo całkowicie wyjdzie z ukrycia – dość mocno się pomylił. Choć tamtego poranka zwlókł się z łóżka w rekordowym tempie (szczególnie jak na ósmą rano), a potem dojechał do domu Taehyunga w zaledwie dziesięć minut, łamiąc po drodze większość przepisów, podświadomie podejrzewał, że od tej pory wszystko ulegnie jeszcze większym komplikacjom. I jak można było się spodziewać... Miał rację.
Razem z Jungkookiem spędził na Gangseo zdecydowanie zbyt wiele godzin, krążąc po wąskich uliczkach i szukając... No cóż, tak właściwie sam nie wiedział, czego powinien szukać. Dystrykt zajmował prawie czterdzieści kilometrów kwadratowych, których przemierzenie wzdłuż i wszerz stanowiło kompletnie niewykonalne zadanie, a każde podawane w komentarzach hipotetyczne miejsce wykonania fotografii okazywało się nieprawidłowe. Misja ratunkowa trwała przez cały piątek, sobotę i niedzielę, napędzana przez ogromną determinację Yoongiego i entuzjazm Jungkooka, który był obok praktycznie przez cały czas – głównie dlatego, że nie miał nic innego do roboty. Taehyung i Hoseok zjawiali się wtedy, kiedy pozwalały im na to codzienne obowiązki, a Seokjin z góry oznajmił, że nie zamierza przejmować się kolejnymi wymysłami Navera, posiadając na głowie dwójkę małych dzieci.
Prawdę mówiąc, Yoongi w zupełności mu się nie dziwił. Tak właściwie jeżdżenie po Gangseo nie miało większego sensu, skoro nie wiedzieli nawet, gdzie powinni rozpocząć poszukiwania; nie wiedzieli, czy zdjęcie nie było tylko dobrze wykonanym fotomontażem, a co najważniejsze – nie wiedzieli, czy faktycznie znajdował się na nim Jimin. Oprócz producenta, nikt z piątki eks-członków BTS nie potrafił na sto procent stwierdzić, czy fotografia przedstawiała tego, kogo chcieli, aby przedstawiała. Równie dobrze mógł znajdować się na niej każdy, ale Yoongi pozostawał nieugięty i jak mantrę powtarzał, że to na pewno jest Jimin, nawet jeżeli reszta nie do końca się z nim zgadzała.
Niestety, gdy niedzielny wieczór dobiegł końca – wciąż bez żadnych efektów, producent musiał wrócić do domu stosunkowo wcześnie i nastawić się psychicznie na poranną wizytę w studiu. Choć nie należał do żadnej wytwórni, dzięki czemu mógł siedzieć nad piosenkami w takich godzinach, w jakich tylko chciał, z doświadczenia wiedział, że odwlekanie obowiązków nigdy nie stanowiło najlepszego rozwiązania. Tym bardziej, że po Diamentowym streaku został zasypany milionem propozycji współpracy i ze względu na własną zachłanność przyjął ich odrobinę za dużo, przez co później ledwo mieścił się w terminach.
– Co tym razem? – wymamrotał z irytacją, gdy leżący na biurku telefon zawibrował i rozświetlił skąpane w mroku pomieszczenie. Nie lubił odrywać się od pracy, ale ze względu na napiętą sytuację, związaną z Jiminem, wolał go nie wyłączać. – Halo?
– Cześć, hyung. – Dobiegający z drugiej strony słuchawki głos Jungkooka brzmiał na nieco zasapany, jakby chłopak właśnie wrócił z biegania albo intensywnej sesji ćwiczeń na siłowni. – Robimy coś dzisiaj?
CZYTASZ
Rescue me » yoonmin
Fanfiction[zawieszone] Choć tuż po disbandzie BTS cały świat głosił podniosłe hasła, jakoby pamięć o zespole miała nigdy nie zgasnąć, pięć lat później Yoongi w końcu mógł wyjść na ulicę bez ochroniarzy i prowadzić w miarę normalne życie. Jego kariera produce...