Rozdział 20

21 3 12
                                    

Widząc, że sytuacja na dole jest nieco gorsza od tej w powietrzu, Solen wylądował pośrodku dziedzińca i zaczął walczyć ramię w ramię z oddziałem piechoty. Aniołów przybywało i książę zastanawiał się, ilu jeszcze tu przybędzie. Czy cały naród został zwerbowany na tę wojnę?

Solen wyciągnął miecz z pochwy i zaczął okładać nim przeciwnika z łukiem, który nie miał nawet szansy wystrzelić z niego ani jednej strzały, więc tylko nim blokował ciosy księcia. Blondyn w końcu użył swojej mocy i anioł przeleciał przez cały dziedziniec, nadziewając się na coś ostrego. Solen rozejrzał się wokół, by dostrzec jakiegoś wroga, którym teraz mógłby się zająć. Jego uwagę przykuł natomiast walczący obok niego Axel, którego wcześniej nawet nie zauważył. Mężczyzna leżał na płycie chodnikowej i blokował ciosy anioła, który się na nim porządnie wyżywał. Książę pomyślał, że jego przyjaciel prawdopodobnie już widział go w akcji, zwłaszcza że był tuż obok, więc stwierdził, że nie ma już najmniejszego sensu kłamać o swoim pochodzeniu. Wystrzelił w kierunku jego przeciwnika mocny promień energii słonecznej, powalając go na ziemię. Axel zwrócił swój wzrok w stronę Solena i pokręcił głową, jakby dziękował za pomoc. Księcia zdziwiła jego reakcja, czy raczej jej brak na to, kim jest, więc podszedł do przyjaciela i pomógł mu wstać.

- Dzięki, Solen - powiedział cicho Axel. Widząc zmieszanie na twarzy księcia, postanowił wyjaśnić, skąd zna jego prawdziwe imię. - Myślałeś, że nie wiemy? Ten twój cały strażnik pałacowy, który nam gratulował na Magnus ukończenia testów... Chyba Zac mu było, prawda? On wynajął nas, czyli mnie i Brada, żebyśmy mieli oko na jego księcia podczas pobytu w bazie wojskowej. Zaprzyjaźniliśmy się więc z tobą i meldowaliśmy wszystkie twoje ruchy, osiągnięcia i ewentualne zaginięcia. Stary, ale musisz mieć przesrane w tym pałacu. Ten Zac tak się o ciebie martwił, jakbyś był jego synem. Wszyscy u was tak mają?

Solen powoli przyswajał zasłyszane informacje i wszystko analizował. Na samo wspomnienie imienia Zaca poczuł ukłucie w sercu i uczucie straty wróciło. Pozbycie się wielu wrogów nie naprawiło tej pustki, tak jak tego chciał. Czuł, że nikt nigdy nie zastąpi mu jego najlepszego przyjaciela. Ale on musi żyć dalej. Nie wiedział tylko, czy poradzi sobie bez Zaca. Musiał to dla niego zrobić, a przynajmniej się postarać, by ostatnie słowa strażnika nie okazały się kłamstwem. Musiał pokazać, że zasługuje na miano dorosłego mężczyzny, a nie rozkapryszonego chłopca, za którego się przecież nie uważał.

Gdy już wrócił do rzeczywistości, dotarło do niego wszystko, co powiedział mu Axel. On i Brad byli wtykami Zaca w wojsku, żeby księciu nie stała się krzywda. Solen zdenerwował się w duchu, że przez ten cały czas strażnik nie ufał mu, że sobie poradzi bez niczyjej pomocy, ale postanowił opanować emocje i na spokojnie porozmawiać z przyjacielem, o ile tak mógł go jeszcze nazywać. Skąd miał wiedzieć, czy ich relacja była prawdziwa, czy obydwoje z Bradem udawali, że go lubią tylko po to, by cały czas mieć go na oku?

- Więc to wy poinformowaliście strażników pałacowych w nocy, że jestem z wami w barze - rzucił obrażony.

- Nie, tylko Brad. Ja próbowałem mu to wyperswadować, mówiąc: "Daj chłopakowi się wyszaleć! On tak na co dzień nie ma!". Pomijając fakt, że później totalnie odleciałem i urwał mi się film, miałem nadzieję, że nie nakablował tym wariatom z pałacu, ale chyba za bardzo się przejął swoją misją i wiesz... Nie miałem jak go powstrzymać, sam rozumiesz.

- Czyli nasza przyjaźń była fikcją? - zapytał, mając nadzieję, że się myli.

- Nie no, stary, co ty! Jesteś spoko gość. Ale wiesz, sam nie do końca byłeś szczery z nami.

- Musiałem. Myślałem, że o tym wam Zac powiedział, skoro sam kazał mnie pilnować.

Książę posłał strumień energii w stronę nadlatującego do nich mrocznego anioła.

- Ale fajne - skomentował Axel jego moce. - Od dawna tak umiesz?

- Odkąd pamiętam - rzekł poważnie i uniósł się w powietrze, strzelając przy okazji strumieniami energii do przeciwników po drodze.

Latającego Solena ujrzała przez szybę myśliwca Chiara. Na wspomnienie ich wspólnej nocy oczy jej się zaszkliły, jednak nie uroniła żadnej łzy. Stwierdziła, że nie warto się nim przejmować - w końcu to nie pierwszy i nie ostatni, który ją zrani. Miała jednak przeczucie, że nie będzie jej łatwo później zaufać kolejnym mężczyznom, których spotka na swojej drodze. Ze wszystkich grzechów świata najbardziej nienawidziła kłamstw i przedmiotowego traktowania. Czuła się podle od samego rana. Chciała o tym porozmawiać z matką, jednak ta musiała iść do pałacu, żeby przejąć zmianę po innych lekarzach i czuwać przy królowej, a Chiarę wezwano do bazy, by wspomóc królewską armię. Nie zdążyły nawet wypić razem porannej kawy, jak to miały w zwyczaju. Mulatka nawet nie pomyślała, że widzi matkę ostatni raz. Gdy na jej wyświetlaczu w zegarku pojawiła się informacja od urządzenia rodzicielki, które zawsze nosiła na ręce, że jego właścicielka nie żyje, świat jej od razu zawirował przed oczami i miała wrażenie, że jej serce przestało bić. Chiara myślała, że ten dzień gorszy już nie będzie. Niestety los postanowił jeszcze jej dopiec i odebrał ostatnią osobę z rodziny.

Dwa anioły przyczepiły się do myśliwca, którym pilotowała, ale w tej chwili nawet się nimi nie przejmowała. Zamiast tego jeszcze bardziej znienawidziła system panujący w jej królestwie i również Solena. Obarczyła go winą za śmierć matki, gdyż to on w końcu wywołał tę wojnę. Poza tym było jeszcze jego kłamstwo, które ją mocno zabolało. Nie mogła dłużej zostać na tej planecie. Nie chciała żyć w tym królestwie, w którym cierpią i giną niewinni ludzie, dlatego że rodzina królewska nie dogadała się z inną. 

W tym momencie podjęła ważną decyzję w swoim życiu. Zrzuciła z myśliwca dwóch pasażerów na gapę, którzy próbowali jej go zepsuć i ostatni raz spojrzała na królestwo - miejsce, w którym się wychowała. Zaczęła unosić się coraz wyżej, aż w końcu uruchomiła hipernapęd i opuściła atmosferę Solarisu. Nie miała sprecyzowanego planu - improwizowała. Wiedziała jedynie tyle, że chce uciec stąd jak najdalej, najlepiej do innej galaktyki. Zostawiła na Solaris swoje zranione serce i bolesne wspomnienia. Na nowej planecie nie pozwoli się już tak skrzywdzić.

Wleciała do czarnej dziury - jednego z portali międzygalaktycznych. W ten sposób trafiła do nieznanego jej układu planetarnego. Wypadła z portalu dość blisko pewnej błękitnej planety, a komputer pokładowy poinformował ją, że istnieje na niej życie. Nie szukała więc innego miejsca. Nie było dla niej ważne, gdzie zamieszka i w jakich warunkach. Liczyło się dla niej w tym momencie tylko to, że planeta znajduje się daleko od Solarisu.

Oddalający się myśliwiec Chiary zauważył Solen. Nie miał pewności, że to ona nim kieruje, jednak miał przeczucie, że tak właśnie było. Nie był tym zbytnio zaskoczony, chociaż zastanawiał się, czy aż tak mocno ją zranił, że musiała z tego powodu opuścić Krainę bogów. Jeśli tak jednak było, prawdopodobnie kolejne dni, tygodnie, czy nawet miesiące spędzi na obwinianiu się i szukaniu jej. O ile w ogóle przeżyje, gdyż na wojnie trudno być pewnym czegokolwiek. Mimo to miał nadzieję, że to jakiś mroczny anioł uprowadził ich myśliwiec, a Chiara wciąż walczy razem z innymi pilotami w powietrzu.

Nawet nie przypuszczał, jak długo nie będą się widzieć.

Elements: War of godsDove le storie prendono vita. Scoprilo ora