31. Uspokajające słowa.

1.7K 65 5
                                    

Nie mogę uwierzyć, że to już ten dzień. Dziś mam wyjść za mężczyznę którego... No właśnie, czy go kocham? Odpowiedź na to pytanie brzmi nie, nie kocham go. Miłość to w tym przypadku duże słowo. Mieliśmy nadal zbyt mało czasu aby móc powiedzieć sobie prosto w oczy szczere kocham cię. Jednak nie mam zamiaru ukrywać, że jestem nim zauroczona. Polubiłam go jako przyjaciela i jako pewnego rodzaju... chłopaka. Oliwier bardzo mnie pociąga pod względem fizycznym. Kiedy zgrywa nieustępliwego biznesmena znającego się na tym co robi jest cholernie seksowny, ale mnie o wiele bardziej ujmuje Oliwier którego mam farta oglądać każdego dnia w mieszkaniu. Mam na myśli tego szatyna, który jest opiekuńczy i dobry względem swojej rodziny, przyjaciół i wobec mnie. W towarzystwie tego faceta bierne spędzanie czasu jak leżenie na kanapie i oglądanie filmów, które wcześniej nie było moją ulubioną formą rozrywki, kompletnie przestało mi przeszkadzać. Nawet wtedy zielonooki nie pozwala mi się nudzić. Czasem te wieczory obracają się w rozmowy o wszystkim i o niczym, a czasem skupiamy się na filmie. Czuję się bezpiecznie w ramionach Zawadzkiego i nawet zwykłe zasypianie obok siebie na sofie sprawia, że czuję jakbym była w odpowiednim miejscu, czasie i przy odpowiedniej osobie, a to mi wystarczy, by powiedzieć dziś całkowicie szczerze sakramentalne tak.

Leżałam własnie na łóżku wpatrując się w twarz Oliwiera gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie spodziewałam nikogo o dziesiątej rano. Wstałam najciszej jak umiałam, aby nie obudzić narzeczonego i ruszyłam do drzwi po ubraniu na piżamę szlafroka. Nie wiem kogo zastanę za drzwiami i wolę nie ryzykować, że ktoś zobaczy mnie w koszuli nocnej. 

-Hej dziewczyno, dobrze, że jesteś już na nogach. Zabieraj co musisz, ubieraj się i jedziemy do mnie. Nie mamy dużo czasu. 

-Cześć Gabi, ciebie też miło widzieć. U mnie w porządku, a u ciebie? Dobrze? To wspaniale!-zaczęłam mruczeć pod nosem. 

-Przestań prowadzić konwersację sama ze sobą, pakuj manatki i wio!-oznajmiło pospieszając mnie.

-Nie krzycz, bo obudzisz Oliwiera.-upomniałam ją. 

-Za późno. Co moja roztrzepana siostra robi o dziesiątej rano w naszym mieszkaniu i dlaczego drze tak japę?-miałam ochotę się roześmiać na widok zaspanego szatyna wchodzącego do pomieszczenia. 

-Przyjechałam do Kornelię.-odpowiedziała patrząc na nas jak na idiotów. 

-Nie ma szans. Ostatnim razem jak mi ją porwałaś to nie zobaczyłem jej na oczy przez tydzień.-objął mnie szybko w talii zaznaczając, że nie wypuści mnie z nią z domu. 

-Macie dzisiaj ślub. Panna młoda musi się przygotować, z resztą tobie też by się przydało. 

-Po co to wszystko. Jak dla mnie może stać tam w piżamie i tak jest piękna.-oznajmił przytulając mnie mocniej do swojej klatki piersiowej.

-Mam ochotę zwrócić śniadanie jak na was tak patrzę. Słuchanie jak sobie słodzicie to już przesada.-moja przyjaciółka udawała zniesmaczoną.

-Nie udawaj, że nie cieszysz się, że będziesz miała taką bratową.-wytknęłam do niej język. 

-Generalnie ten obrazek nie jest taki zły.-wykonała teatralny ruch ręką starając się ukryć cisnący się na jej usta uśmiech-A trafiła mi się najlepsza szwagierka pod słońcem.-przewróciła oczami. 

-Wiedziałam, że mnie kochasz.-rzuciłam do niej na co obie wybuchłyśmy śmiechem.

-Dobra nie mam zamiaru tłumaczyć się potem dziewczynom dlaczego jesteśmy spóźnione. Idź zbierać najpotrzebniejsze rzeczy, reszta jest już przecież u mnie.-przypomniała.

-Niech ci będzie.-jęknęłam poddając się. 

Po ubraniu się w wygodne ciuchy i zrobieniu tego o czym truła mi już od niemal godziny dziewczyna byłam gotowa do opuszczenia mieszkania. 

NIEOCZEKIWANY WARUNEKWhere stories live. Discover now