012. Nawet, jeśli noc się zmienia, nigdy nie zmieni ciebie i mnie.

1.3K 57 1
                                    

Kate’s POV:

            Dobrze, że James był na tyle łaskawy, by powiedzieć mi gdzie jedziemy, dzięki czemu mogłam się stosownie ubrać – pomyślałam z pogardą. 

            Miałam nadzieję, że uda mi się dzisiejszego wieczoru zrelaksować, ale z każdą mijającą minutą coraz mniej w to wierzyłam, gdyż Justin nie potrafił wyjść z mojej głowy. Westchnęłam, czując się totalnie bezsilna. Rzuciłam okulary za siebie, nie przejmując się nawet tym czy je zbiję czy nie. Poprawiłam włosy i z gulą w gardle wyszłam z pokoju. 

            James ubierał buty, opierając się o jedną ścian w przedpokoju, gdzie bez słowa podeszłam. Nie obdarował mnie swoim spojrzeniem ani jakimś zdaniem. Oboje milczeliśmy jak zaczarowani. Ja próbowałam strawić jego obecność, szatyn wyglądał na zamyślonego, zupełnie jakby utknął w swoim świecie.

            Po chwili wyszliśmy przed dom. Po zamknięciu drzwi skierowaliśmy się do czekającej już na nas, taksówki. Zaśmiałam się cichutko pod nosem, przypominając sobie o tym, że Justin również zawsze organizował dla nas transport. 

            Nie myśl o nim, kretynko – dogryzła mi podświadomość, nie chcąc, bym zadręczała się myślami o ukochanym. Mina automatycznie mi zrzedła, a kiedy wsiadłam do samochodu postanowiłam się skupić na tym, co mnie otacza, by zapomnieć o swoich decyzjach i ich późniejszych konsekwencjach. 

            W końcu jadę z Jamesem się zabawić i zapomnieć o problemach.

            Ale czy mi się uda?

            Co jeśli to mój kolejny błąd? 

            Ścisnęłam dłonie w piąstki, mknąc przez ciemne ulice Nowego Jorku, na tylnym siedzeniu pojazdu. Powoli zaczęłam zastanawiać się, co tak bardzo pochłonęło mojego towarzysza, bo wyglądał jakby zapomniał o całkowitym bożym świecie.

            Nagle zachciało mi się płakać.

James’ POV:

            Kątem oka przyglądałem się widocznie zestresowanej Kate. Nie chciałem zwracać na siebie uwagi, bo wiedziałem, że szatynka od razu wyczuje moje intencje. Nie chciałem jej również odstraszyć kolejnymi wyznaniami miłości, ale to nie oznaczało, że przestałem ją kochać. Była dla mnie najważniejsza i dlatego teraz postanowiłem wykorzystać okazję, by na nowo zdobyć jej serce.

            Raz mi się to udało, więc dlaczego teraz miałoby być inaczej?

            Nie odrywałem oczu od świateł za samochodowym oknem, nieustannie myśląc o nadchodzącej nocy.

No one’s POV:

            Blondynka zaczęła wiercić się na siedzeniu swojego JEEPa. Czując dyskomfort od kilku dobrych godzin, marzyła o tym, by w końcu móc rozprostować nogi. Widząc, nadjeżdżającą pod dom Katherine, taksówkę, dostała dreszczy. Niewiele brakowało, a omamiona żądzą zemsty, wyskoczyłaby i spełniła swój cel.

            A było nim zamordowanie Kate.

            Dziewczyny, która zabrała jej całe szczęście.           

You part of me.Where stories live. Discover now