3.

26.3K 726 71
                                    




To już piąty dzień z rzędu jak leże wieczorem, nago rozwalony na łóżku i wpatruje się w swoje odbicie na umieszczonym, na suficie lustrze. Odkąd ją zobaczyłem, zadaje sobie w kółko to samo pytanie. Jak taka cudowna istota może być z takim starym skurwielem, jakim jest Rocha?! No dobra kurwa może przesadzam. Ma 37 lat, zaledwie 10 więcej ode mnie. Co nie zmienia fakty, że jest pierdolonym robakiem, którego miejsce jest pod moim butem. Co on ma, czego nie mam ja ?! Patrzę na siebie oceniającym wzrokiem. Ciemnobrązowe gęste włosy, oczy w kolorze whisky, pod którymi ludzie drżą ze strachu, dobrze zbudowane ciało, wyćwiczone na siłowni. Przez porywczy charakter bywam tam dość często. Zjeżdżam wzrokiem na swojego fiuta. Każda kobieta na jego widok reaguje tak samo, w zależności swojej pozycji. Te klęczące przede mną przełykają głośno ślinę z przerażenie spowodowanym jego rozmiarem, a te rozkładające szeroko nogi są mokre w chwili, gdy tylko moje bokserki znikają. Wiem, że jestem sukinsynem, ale dla tej kobiety zrobiłbym wszystko by tylko była u mojego boku. Mimo że widziałem, jak Esteban jest w nią wpatrzony to i tak jestem przekonany, iż nie jest w stanie dać jej tego, co ja mam jej do zaoferowania.

Od balu minęło pięć pierdolonych dni, a ja robiłem wszystko, żeby wyrzucić z siebie tę furię, która trzymała mnie od tego spotkania. Wypieprzyłem wszystkie nasze dziwki, na każdy znany mi sposób, w każdym możliwym miejscu w mojej willi. A mimo to nadal stawał mi w chwili, gdy przywoływałem w głowie jej postać. Wyciskałem siódme poty na siłowni, zdzierałem sobie knykcie do krwi, okładając naszych zakładników, używając ich jako worka treningowego i nie przestawałam nawet wtedy, gdy już byli gotowi do wyśpiewania wszystkiego. Zabiłem trzech gołymi pięściami. Nic to nie dało, nadal czuję, jak w moich żyłach zamiast krwi, płynie wrząca lawa, pobudzająca każdą komórkę mojego ciała powodując, że w każdej chwili mogę znów wybuchnąć.

Na samo wspomnienie naszej konfrontacji mam ochotę zajebać każdą osobę w pobliżu.

Widzę,jak Esteban zmierza w moim kierunku, razem ze swoją piękną towarzyszką. Kobieta obejmuję swoją drobną dłonią jego przedramię i w tak prostym geście widzę tyle wdzięku. Nawet ułożenie jej palców jest kurwa doskonałe! To jest aż nierealne, żeby śmiertelnik był tak perfekcyjny w każdym calu. Stają naprzeciwko mnie i Huntera. Patrzę na kobietę i czekam na jakikolwiek znak z jej strony, iż wie, kim jestem. Skanuję jej twarz, wstrzymując powietrze w płucach, ale nic nie dostrzegam. Jej błękitne oczy wpatrzone w moje powodują, że mój kutas pręży się dumnie, jakby chciał ją zwabić swoją okazałością. Sam nie wiem jakiej reakcji od niej oczekiwałem. Może szoku, zdziwienia, szczęścia? Niestety kobieta nie poznała mnie, co wywołało w moim wnętrzu dziwne nieznane mi dotąd uczucie połączone z frustracją i złością, spowodowanym faktem, że ja w porównaniu do niej nie byłem w stanie zapomnieć chociaż jednego elementu jej twarzy.

-Witaj Brayden.- na ziemie sprowadza mnie głos Hiszpana.

-Esteban.- mówię chłodno, podnosząc wyżej podbródek i patrzę na niego władczym wzrokiem z góry.

- Auroro, to jest Brayden Carson.- zwraca się do kobiety, przedstawiając mnie.

     Aurora imię godne anioła.

- Miło mi Pana poznać, Panie Carson.- jej aksamitny głos odbija się echem w mojej głowie. Kobieta posyła mi lekki uśmiech i przenosi wzrok na Huntera.- oraz Pańskiego towarzysza.- wita się z nim skinieniem głowy. Każdy jej ruch jest taki lekki i zmysłowy, nawet najdrobniejszy gest.

-Ja..ja...- mężczyzna pod wpływem poświęconej mu uwagi przez Aurore zaczyna się jąkać, w końcu potrząsa lekko głową, jakby chciał wybudzić się z transu i odchrząkuję. - Jestem Hunter.

To może wydawać się śmieszne. Facet, który bez mrugnięcia okiem zabija, jąka się przed drobną pięknością. Wcale mu się nie dziwię, pod mocą jej spojrzenia sam mam mętlik w głowie.

-Aurora.- odpowiada, nie zwracając uwagi na jego zachowanie, jakby nie chciała, żeby poczuł się przez swoją wpadkę skrępowany, albo jest po prostu przyzwyczajona do takich reakcji ze strony mężczyzn na jej osobę.

- Mam szczerą nadzieje Brayden, że w piękniej Kalifornii znajdzie się miejsce dla naszej dwójki bez żadnych zbędnych konfliktów.- odzywa się ponownie Rocha, a ja czuję w jego głosie udawaną skruchę, która nie dociera do jego oczu. W nich jest jedynie fałsz i zaślepiająca go pewność siebie.

- To się okaże Rocha.- mój ton jest beznamiętny, opanowany i zimny.

Hiszpan w odpowiedzi posyła tylko w moją stronę przebiegły uśmiech, który w żaden sposób mnie nie rusza. Życzy nam udanego wieczory i odchodzi, zabierając ze sobą Aurore.

Na to wspomnienie buzuje we mnie złość, że nie poznała mnie, była z tym chujem i na to, że nie zdołałem jej chociaż dotknąć. Była na tyle daleko, że nie byłem w stanie nawet poczuć jej różanego zapachu.

Natomiast czuję niewyobrażalne podniecenie, gdy uświadamiam sobie, iż wreszcie zobaczyłem te błękitne oczy, które doprowadzają mnie do skraju, a zarazem uspokajają. Po tak długim czasie zobaczyłem ponownie to niebo utkwione w jej tęczówkach.

Zabiję każdego, kto stanie mi na drodze do tego nieba. A zacznę od Estebana Rocha.     Będziesz moja Auroro. Tylko i wyłącznie MOJA!

Po pomieszczeniu roznosi się dźwięk mojego telefonu. Chwytam go w rękę i nie sprawdzając, kto dzwoni, przystawiam urządzenie do ucha.

- Czego ?!- warczę wściekły na osobę, po drugiej stronie słuchawki.

- Szefie dzwonił Rocha. Chcę umówić się na spotkanie.- informuje mnie Hunter.

- Świetnie, więc umów go na jutro, a jak mamy coś zaplanowane, to przełóż wszystko na kiedy indziej, byłe by tylko to spotkanie odbyło się jak najszybciej. - rozkazuję, po czym się rozłączam.

Sprawa rozwiąże się szybciej, niż przypuszczałem. A ten głupiec sam przyjdzie do swojego kata. Już jutro będzie mógł pozdrowić ode mnie samego diabła.

Wysłannicy Lucyfera: Upadły AniołOnde histórias criam vida. Descubra agora