Rozdział VII

1.3K 72 8
                                    

Przed moimi oczyma stanął ponownie widok z ułamku sekundy dnia wczorajszego...lub już dzisiejszego, kiedy to nasze usta przypadkiem się spotkały. Nie kontrolowałem przywołania tego obrazu, ani jego efektu, jakim było zetknięcie się mojego ciała z podłogą.

Spojrzałem na zegar wskazujący godzinę drugą rano, po czym przeczołgałem się pod okno na kolanach. Spojrzałem na ciemny krajobraz, który z tej strony budynku był naprawdę cudny. Pojedyncze, jednak gęste i wysokie drzewa mieniły się delikatnie w świetle błyszczącego jeszcze księżyca, a krople wody znajdujące się na nich wyglądały jak maleńkie kulki pięknie przejrzystego brokatu. Po ulicy co jakiś czas przejeżdżały spokojnym tempem pojazdy niosące za sobą przyjemnie usypiający dźwięk. Niebo obsypane było dziesiątkami, jeśli nie setkami prześlicznie migoczących gwiazd przysłoniętych jedynie jedną chmurą, która w przeciwieństwie do reszty otoczenia była nieprzyjemnie ciemna i przywołująca niepokój...najwidoczniej uzasadniony.

Po chwili dało się usłyszeć przerażająco głośny trzask niosący za sobą całe widowisko niemal identyczne jak to wczoraj. Nie potrzebowałem ani chwili dłużej, by odbiec od okna niczym kostka lodu od ognia.

Zdenerwowany uderzyłem zaciśniętą pięścią w ramę łóżka powstrzymując przy tym sykniecie bólu. Westchnąłem ciężko i zszedłem w miarę moich zdolności cicho na dół, skierowałem się od razu do mojej salki i postawiłem krzesło przed szafami z materiałami, które otworzyłem. Wyjąłem szkicownik i niezawodny ołówek, po czym zająłem moje miejsce. Niezależnie od tego, że skupiałem praktycznie maksimum uwagi na powstających jednocześnie dwóch projektach, nadal jedna część mnie pilnowała dźwięków z zewnątrz, aby wyczuć moment, w którym mógłbym wrócić do łóżka, jednak na taki się nie zapowiadało.

Minęła godzina czwarta rano, kiedy usłyszałem dziwny dźwięk blisko mnie. Zdezorientowany odwróciłem się w kierunku drzwi, gdzie w progu zauważyłem mężczyznę. Mimo, że doskonale zarejestrowałem jego obecność nie uległ zmianie fakt, że zerwałem się na równe nogi patrząc nań wzrokiem, który jest przeznaczony na moment zauważenia ducha. Nie miałem odwagi odezwać się ani jednym słowem, na szczęście nie musiałem tego robić:
- Powiesz mi co tu robisz? - spytał mężczyzna ziewając przy tym,
- Ja? Pracuję - odpowiedziałem zgodnie z prawdą,
- O czwartej nad ranem? - dopytał marszcząc jedną z brwi - Spałeś w ogóle?,
- Dziś może z 5 godzin - wzruszyłem ramionami,
- Dziś? A wczoraj?,
- Nie wiem...może z godzinę lub dwie,
- Słucham?! - uniósł lekko głos wytrzeszczając przy tym oczy - Ty chcesz się zamęczyć czy od razu zabić?,
- Hyung, ale kiedy to nie jest moja wina - broniłem się,
- To w takim razie może łaskawie powiesz mi czyja? - nie odpowiedziałem mu. Wskazałem jedynie na okno, za którym nadal panowała burza spuszczając przy tym głowę w dół i przymykając oczy - Naprawdę? - kiwnąłem głową - Jezu, przecież mogłeś mi powiedzieć,
- Nie widziałem w tym potrzeby - wzruszyłem ramionami - nadal nie widzę,
- Jimin - westchnął - idź na górę,
- Nie, ja i tak nie zasnę, to bez sensu - stwierdziłem odkładając mimo wszystko swój szkicownik na biurko,
- Idź na górę - powtórzył - ostatnie drzwi na prawo.

Ostatnia wypowiedz wybiła mnie z rytmu i przez chwilę stałem w miejscu próbując zrozumieć czy, aby na pewno wszystko dobrze usłyszałem i zrozumiałem. Yoongi patrzył się na mnie wyczekująco, więc jedynie westchnąłem i ruszyłem we wskazanym kierunku, a starszy zaraz za mną. Na górze zawahałem się jeszcze na moment, ale skręciłem we wskazaną stronę zatrzymując się przy drzwiach do pokoju mężczyzny. Raper dołączył do mnie otwierając przede mną drzwi.

Nie rozglądałem się po pokoju, gdyż mimo wszystko było dość ciemno. Zamiast tego zwyczajnie wszedłem do środka na kilka kroków odwracając się twarzą w stronę drzwi:
- Połóż się. - rzucił niemal od razu, co niepewnie wykonałem, a w tym czasie starszy podszedł do okien, aby je zasłonić, po czym dołączył do mnie. Starałem się trzymać jak najbliżej brzegu łóżka i nie rozkładać się za bardzo, aby uniknąć ewentualnego, niezręcznego dotyku - Ale kiedy ja wcale nie gryzę - stwierdził mężczyzna śmiejąc się przy tym cicho, co dodało mi trochę pewności.

Be my...soulmate | YoonMin | m.yg x p.jm |Where stories live. Discover now