Świstek

152 8 0
                                    

Codziennie muszę wstać i iść do szkoły, nie chce tego robić. Każdy mówi "Lara? Kto to jest? Do naszej szkoły chodzi ktoś taki?" Nikt mnie nie zna, nie mam przyjaciół, znajomych, kuzynostwa które jest moimi znajomymi. Patrzę na innych, oni mają przyjaciół z którymi się uczą lub wyjeżdżają na wycieczki. Nie rozumiem dlaczego akurat ja jestem sama, nie umiem się otworzyć przed nikim. Spojrzałam błagalnym wzrokiem na zegar wiszący na zielonej ścianie. Całe szczęście już mogłam powoli pakować rzeczy aby uciec na przerwę. Dzwonek był niczym wybawienie mnie od udręki lecz nie był czymś co mogło mi pomóc w zaprzestaniu sztucznego uśmiechu. Muszę się szczerzyć do ludzi bo inaczej zniszczą mnie moimi słabościami. Wyszłam z klasy, na przepełnionym od uczniów korytarzu wisiały różowe, obsypane toną brokatu plakaty zapraszające wszystkich na dyskotekę. Kolejna durna impreza, nic ciekawego. Otworzyłam swoją żółtą szafkę, pierwsze co rzucało się w oczy było moje zdjęcie z psem, niestety nie ma go już wśród żywych. Nawet on mnie opuścił zostawiając samą na pastwę losu. Ktoś wrzucił mi do szafki kartkę.

Jeśli chcesz zapomnieć to napisz do mnie na Messengerze.

Anonimowe szczęście

Zrobiłam kwaśną minę i chciałam zgnieść świstek, ale powstrzymało mnie coś. Wzięłam w dłoń telefon i wyszukałam ANONIMOWE SZCZĘŚCIE na Messengerze. Jego zdjęcie było czarnym tłem z zielonym kwiatkiem. Zawahałam się jak nigdy lecz zaprosiłam go do znajomych. Nie wiedziałam czy robię dobrze. Przez to wszystko zrozumiałam że już dawno po dzwonku a przerwę spędziłam na staniu przy szafce jak jakiś dziwak. Szybkim, zamaszystym ruchem wzięłam swój skórzany plecak i pobiegłam pod klasę religijną. Ostatnia lekcja, na moje szczęście nie muszę na niej dużo mówić a zakonnica która prowadzi religię jest na pół głucha i ślepa. Założyłam kaptur od czarnej bluzy na głowę i usiadłam w rogu z telefonem w dłoniach. (Tak, siedzieliśmy na podłodze bo zabrano ławki i krzesła. Ogłaszaliśmy film o jakiś świętym.) Zetknęłam na klasę, klasowa parka oglądała film o Świętym Janie Pawle II przytuleni. Myślałam że się pokłócili dwie przerwy temu. Nie rozumię ich trochę. Siostra czytała pismo święte i niezbyt zwracała uwagę na trzech chłopaków rzucających z okna papierki po cukierkach. Reszta ziewała i zjadała kanapki które znaleźli w plecaku. Oparłam głowę o zimną ścianę i zasnęłam.

-Lara, obudź się. - powiedziała siostra w czarnym ubraniu potrząsając moimi ramionami.

Złapałam zakonnicę za nadgarstek a ona przestała potrząsać moim ciałem.

-Już koniec lekcji, możesz iść do domu. - wyszeptała babcinym głosem.

-Dziękuję że mnie siostra obudziła, przepraszam. Do widzenia. - powiedziałam zabierając szybko plecak.

Wyszłam ze szkoły po drodze biorąc z szafki potrzebne zeszyty. Chodziłam dość szybko aby nie rzucać się w oczy. Schowałam dłonie w rękawach mojej bluzy i szłam przed siebie. Do domu miałam dość spory kawałek a nogi nie chciały mnie nieść. Marzyłam tylko by położyć się i chwilę wypłakać w poduszkę. Za mną słyszałam jadący samochód, co dziwne zwalniał. Była to zielona Skoda. W pewnym momencie zatrzymała się a ja dalej nie zwracałam uwagi na auto. Szyba pojazdu uchyliła się a ja zetknęłam na postać za kierownicą.

-Słoneczko, zaraz zacznie padać, wsiadaj podwiozę cię. - powiedziała zakonnica.

Wsiadłam bo nie chciałam już iść. Siostra Elżbieta miała rację bo chwilę po moim wejściu do auta lunął deszcz.

-Czemu pani mnie zabrała? - zapytałam aby przełamać ciszę.

-Bóg nakazał pomagać. A ta Daria to jest z tym Leszkiem?

-Skąd siostra wie jak się nazywają? Ostatnio nie rozpoznawała siostra kto kim jest. - stwierdziłam.

Kobieta uśmiechnęła się szeroko i poprawiła medalik wiszący na lusterku.

-Jestem zdrowa, widzę was, słyszę. Nie chcę się rzucać w oczy głupim uwagą uczniów. Nie rozpowiadaj tego. - powiedziała śmiejąc się.

Nigdy bym nie pomyślała że ta kobieta tak idealnie udaje. Oboje wybuchliśmy śmiechem. Był to na pół szczerzy mój śmiech, dawno nie miałam powodu do uśmiechu. Ta kobieta była wyjątkowa na swój sposób. Swój wzrok zawiesiłam na medaliku z podobizną Maryi. Złoty medalik ruszał się na wszystkie strony i cicho obijał się o lusterko. Zaciągnęłam się zapachem odświeżacza pachnącego lasem świerkowym. Zawiozła mnie pod same drzwi dając mi obrazek z czerwonymi różami trzymanymi przez psa. Na odwrocie obrazka była nieznaną mi modlitwa napisana przez nią oraz jej numer telefonu. Pies z grafiki przypominał mojego byłego przyjaciela ze zdjęcia z mojej szafki. Zdjęłam czarne botki w białym, przejrzystym korytarzu. Mój dom przypominał biały pałac z nowymi przedmiotami. Mamy jeszcze nie było a tata nie żyje. Miałam wtedy osiem latka jak zabrakło go na tym świecie. Miał wypadek samochodowy i zostałam sama z mamą. Zresztą mogłam powiedzieć że zostałam sama, mamy prawie cały czas nie ma. Jak jeszcze był mój pies (jedyna pamiątką po tacie) to nie bałam się być sama w domu. Teraz nawet jak butelka wody się odkrztałci to chcę uciec przez okno. Zaparzyłam sobie herbatę i poszłam na górę przyglądając się swojemu mizernemu odbiciu w białych schodach. Przycisnęłam kubek do swojej klatki piersiowej aż poczułam ból. Cisza odbijała się od ścian, mama nie lubiła gdy w pokojach było dużo klamotów więc nawet moja osobista przestrzeń była prawie pusta. Jedyne co miałam to komodę, szafę, piórko i krzesło. Ściany były w kolorze morskim. Wyjęłam spod białego łóżka z czarną pościelą drewniane pudełko z napisem LUKA. Otworzyłam wieczko i wybuchłam płaczem. W pudełku była smycz, obroża, ulubiony smakołyk oraz mała poduszka wypchana z sierścią mojego byłego psa. Wszystko odłożyłam prócz chawtowanej poduszki. Czasem gdy nie mogłam zasnąć wyciągałam ją i przytulałam. Niby magia nie istnieje a gdy przytulałam poduszkę to czułam jakby Luka był obok mnie. Nie mogłam przestać płakać, bardzo chciałam aby wrócił wraz z tatą. Podbiegłam do szuflady i wyjęłam z niej temperówkę i śrubokręt z szafy. Narzędzia taty były moje, mama chciała je wyrzucić. Wykręciłam żyletkę z ostrzynki i usiadłam na łóżku. Trzęsłam się z tęsknoty za osobami które kocham. Zbliżyłam ostrze i rzuciłam nim o ścianę. Nie mogłam, nie mogłam tego zrobić. Jestem miękka, odłożyłam wszystko do szafki i wypiłam herbatę.

Anonimowe Szczęście (Zakończone)Where stories live. Discover now