Nie zrozumieją

22 4 0
                                    

Nadszedł feralny dzień, dziś miałam pojechać do zakładu. Bałam się jak nigdy, wczoraj że stresu pociełam sobie kostki. Nie mówiłam o tym nikomu aby nikt się tym nie przejmował. Zakład do którego miałam trafić był tak specjalistyczny że rodzice nie mieli do niego wstęp. W związku z tym mama musiała mnie zostawić pod drzwiami. Wiedziałam że nikt nie zrozumie tego o czym myślę, czego chcę. Przed domem stała Marina czekając abyśmy mogły się pożegnać. W psychiatryku są normalnie prowadzone lekcje więc moja nauka trwała dalej.

-Spójrz na mnie, dasz radę! To zleci, nawet nie zobaczysz kiedy! Pisz do mnie słoneczko! - powiedziała Marina i mocno mnie przytuliła.

Czułam że przyjaciółka płakała w moje ramię. Było mi smutno, ale przyzwyczaiłam się do tego uczucia.  Gdy się oderwałyśmy jej twarz była czerwona i opuchnięta.

-Nie płacz! Kocham cię! - powiedziałam.

Kochałam ją jak siostrę, czasem myślałam że nawet bardziej. Nikt nigdy nie okazał mi tyle miłości co ona, nie licząc Jamesa. Ciekawiło mnie czy on myśli o mnie czasami. Delikatnie złapałam dziewczynę za dłoń i pogładziłam ją kciukiem. Dłonie mi drżały ze strachu. Najlepiej uciekła bym daleko. Uściskałam mamę i wsiadłam do auta. Zawieźć miał mnie pan Adam, to nawet lepiej. Z moją mamą w jednym pojeździe byłoby niezręcznie, nie gadałam z nią o moich problemach, próbach samobójczych. Gdy ruszyliśmy w radiu leciała wesoła muzyka z pendrive'a.

-Serio chciałaś się zabić? - zapytał.

-Tak... - wymruczałam cicho.

-Wiesz jakie życie jest piękne?

-Jest straszne, jest bólem.

-Nie chcę cię pouczać, ponieważ szanuję twoje zdanie. W twojej głowie są narazie tylko te złe wspomnienia, one są zawsze najbardziej zapamiętywane. A może jest coś dobrego?

-Niezbyt, możemy o tym nie rozmawiać?

-Jasne. - stwierdził i się uśmiechnął.

-Mam prośbę. - powiedziałam.

-Słucham.

-Nie pozwól mamie wrócić do tej bezdusznej fify.

-Kocham ją od początku swojej pracy tutaj, ale wolę wersję która kocha miłością prawdziwą swoją córkę. Postaram się. - powiedział.

Mogłam mu zaufać, wiedziałam że to osoba godna rozmowy i mamy. Jechaliśmy gadając o głupotach przez dwie godziny. Aż wjechaliśmy do lasu, był on gęsty a droga ledwo wyjeżdżona. Po kilku minutach ujrzałam budynek, przypominał on stary dość duży dworek. Był on odnowiony i w starym stylu. Stanęliśmy przed początkiem drogi usypanej kamieniami. Adam wyciągnął moje walizki i przytulił na pożegnanie. Stałam przed drogą chcąc uciec w głąb lasu do domu. Pewnie zgubiła bym się i umarła z głodu. Po kilku minutach przyszła do mnie jakaś kobieta, była starsza i szła w starej sukni. Była ona z gorsetem, ale pomimo to przypominała lekką.

-Dzień dobry. - powiedziałam.

-Dobry. Chodź za mną, walizki zostaw.

Szliśmy pięknym ogrodem, trawa była równo przycięta ,a kwiaty żywe. Wydawało się to być wesoła miejsca w którym problemy nie istnieją. Usiadłam obok kobiety na ławce.

-To są ogrody tutaj spędzamy wolny czas, rozmawiamy z przyjaciółmi, uczymy się. Możesz sobie tutaj wyjść o każdej porze. Często bywają tutaj psy. Nie ma problemu żebyś wyszła czy są z lekcji wyprowadziła psa lub poszła na spacer. - powiedziała.

Gdy wyszliśmy do szkoły korytarze były puste, wszystko było w ciemnej scenerii. Kobieta zaprosiła mnie do swojego gabinetu. Potężny ,ciemne brązowe biurko stało na środku a zanim znajdowało się duże masywne siedzisko. Fotel był obity w ciemną skórę. Usiadłem naprzeciwko na czymś w rodzaju ławki bez oparcia również obitej w skórze w kolorze fotela. Na ścianach znajdowały się stare obrazy, a przy wysokim oknie znajdował się stolik kawowy w odcieniu biurka i dwa mniej masywne fotele niż ten przy biurku. Dodatki w pomieszczeniu były czerwone i wiśniowe. Dopiero po jakimś czasie dostrzegłam na podłodze stary bardzo luksusowy wiśniowy dywan. Nie wiedziałem co mnie czeka mogła tam być wszystko.

-Nie denerwuj się, chcemy ci wszyscy pomóc może nie wygląda to jak ośrodki w filmach ale przypomina to bardziej dom lub internat. Nikt nie zamknięty w izolatce, nikt nie ma prawa cię uderzyć. Zobaczysz że nie uczy nas tutaj dużo osób, to tylko z takiego powodu że mało kto potrafi stać test jaki robią dla przyszłych pracowników. Tutaj każdy cię zrozumie, tu było wiele osób które miały podobne przypadki co ty. Tutaj masz klucze do swojego pokoju, masz tą lokatorkę. - powiedziała podając mi klucz.

Uśmiechnęłam się delikatnie, kobieta odwzajemniła to. nie rozumiem dlaczego ale widziałam jej ciepło którego brakuje większości ludziom na tym świecie. Wspominała mi jakby przyjaciółka, babcię albo siostrę.

-tutaj mówimy sobie po imieniu. Jestem Astra i mów tak do mnie. Najważniejsze jest to abyś czuła się w tym miejscu bezpieczna. Tutaj jest jakby twój dom ja przypominam jakby matkę, więc jeśli coś chcesz czegoś potrzebujesz skończyło się coś przychodzisz do mnie i rozmawiamy o tym. Nie musisz się uczyć sama, zawsze możesz ze mną pogadać, uzgodnić coś. wiele osób posiada tutaj zwierzaki więc jakbyś chciała jakiegoś mieć to powiedz mi to prosto w twarz. Wiem z doświadczenia że to bardzo pomaga. Pewnie myślisz że nic nie wiem bo nie umiem czuć tego co naprawdę czujesz ty. W wieku 12 lat zachorowałam na depresję i trafiłam tutaj. Jak widzisz teraz jestem innym lepszym, szczęśliwszym człowiekiem. Kolacja jest o 18:00 dzisiaj nie pójdziesz szybko spać ponieważ musisz się z wszystkimi poznać. Jest to jakby coś w rodzaju kolonii na których musimy się zintegrować.

-Dobrze, do widzenia miłego dnia.

Anonimowe Szczęście (Zakończone)Where stories live. Discover now