T W E N T Y F I V E

3.2K 174 29
                                    

- Więc... - Daya oparła się o metalową szafkę, obwieszczając swoje przybycie trzaskiem metalu. Podskoczyłem wystraszony, nawet nie próbując na nią spojrzeć, gdy kontynuowałem pakowanie książek. - Jak randka?

Przekręciłem oczami, wzdychając ciężko. Wiedziałem, że nie powinienem jej mówić, ale ona niemal mnie do tego zmusiła. - Dobrze. - Odpowiedziałem krótko.

- Serio? Co robiliście? Czy ubrałeś tą oliwkową kurtkę, którą powiedziałam byś założył, bo w niej wyglądasz super sexy? O mój Boże, a co on założył? Spałeś u niego... czy on spał u ciebie? O Boże, czy twoja mama go lu-

- Daya. - Syknąłem, uciszając ją. - Byliśmy w kinie, miałem na sobie kurtkę piłkarską i później pojechaliśmy do niego.

Milczała, wpatrując się w swoje buty. - Mhm. Cóż, to nie mój gust. To nie jest idealny pomysł na randkę, ja poszłabym na piknik z truskawkami alb-

- Nawet nie ma na nie sezonu. - Odparłem. - Dodatkowo, to był horror-

Uśmiechnęła się szeroko. - O Boże, czy on się bał? To urocze, zrobiłeś to celowo! Tommy zabrał mnie na horror na jednej z naszych pierwszych randek, ale to był niewypał przy tym filmie na który ty zabrałeś jego.

- Daya, możesz przestać tyle gadać? - Narzekałem. - Było okej... nawet bardziej niż okej. - Uśmiechnąłem się dumny z siebie.

- Cholera, zrobiliście to? - Wyszeptała, obniżając głos.

- Nie, nie, nie... to. Tylko... coś innego. - Wzruszyłem ramionami, natychmiast otwierając wargi, by zmienić temat, zanim ona by się nakręciła. - Więc, zaprosiłeś go by wyszedł gdzieś z nami?

- Tak. Będzie dobrze, nie martw się. Wszyscy go uwielbiamy.

- On nawet nie poznał Tommy'iego i Phoenix'a. - Przypomniałem jej. - Tylko... nie bądźcie dziwni. On nie jest taki jak wy.

Zanim ktokolwiek z nas mógł coś powiedzieć, Theo podszedł do nas. Jego twarz była koloru krwistej czerwieni od wstydu, trzymał coś w dłoniach. - Czy Ty do cholery zwariowałeś? - Syknął.

- Co? - Spytałem, opierając się o swoją szafkę, uśmiechając pod nosem.

Podniósł mały pakunek owinięty papierem prezentowym. - Z-zostawiłeś to w mojej szafce? - Próbował wyglądać na wkurzonego, ale patrzył na mnie z miłością.

- Oh, tak to. - Zachichotałem, decydując się na to, by jeszcze trochę go podrażnić. - To prezent. Dla ciebie.

- S-słyszałeś kiedyś o kwiatach albo czekoladkach albo o czymś takim?   - Spytał. - Nie spodziewałem się pieprzonego l-lubrykantu.

Nigdy wcześniej go takiego nie widziałem, to wywoływało u mnie uśmiech. Wszystkie te małe rzeczy, które w nim odkrywałem, sprawiały, że stawałem się szczęśliwy. Daya pękała ze śmiechu stojąc za mną, łapiąc się za brzuch, gdy śmiech tłumił się w jej klatce piersiowej. - Oh, wow. - Zachichotała, próbując złapać oddech. - Jesteście słodcy, ale bardzo dziwni.

- Wybacz, Theo. - Zaśmiałem się. - Pomyślałem, że... No wiesz, może Ty- my- moglibyśmy tego potrzebować... - Odparłem, nadal chichocząc.

Theo otworzył usta, by ponownie mnie skarcić, ale powstrzymało go przybycie Tommy'iego i Phoenix'a. Wszyscy zamarliśmy, a Phoenix odkrząknął niezręcznie. - Cześć.

- Uh, chłopaki, to jest Theo. - Powiedziałem szybko. - A to jest Phoenix i Tommy. - Zwróciłem się do Theo.

Wymamrotali ciche przywitanie, a twarz Theo na moment stała się różowa, ponieważ nadal trzymał pakunek.. Cisza nas otaczała, wzrok Phoenix'a przeniósł się na dłonie Theo. Może tylko szukał wymówki do przerwania niezręcznej ciszy, ale zadał jedno z najgłupszych w tamtym momencie pytań. - Co to?

The Dutch Boy ● PL [BxB]Where stories live. Discover now