#19

1.6K 76 36
                                    

Od mojego "zamknięciami" minęło już trochę czasu. Niemcy przyszedł kilka razy, lecz tak jak prosiłem, Węgry go spławiał. W końcu German odpuścił. W końcu wyszedłem. Węgry był w niebo wzięty. Cieszył się, że w końcu opuściłem swój pokój. Jednak ciągle nie wychodziłem z domu. Zbyt się bałem. Bałem, że znów zobaczę ten cholerny widok. Ameryka dosyć często mnie odwiedzał. Go Węgry mógł wpuścić o każdej porze. Dzięki Ameryce całkiem nie zatraciłem się na rozpaczy. Ciągle powtarzał, że muszę być silny. Nie wiedział o co chodzi, ale wspierał mnie. Nikt nie wiedział. Nie chciałem, aby ktokolwiek wiedział co się stało. To pozostało moją tajemnicą. W końcu po kilku miesiącach wyszedłem. Węgry dla żartów zapisał ten dzień w kalendarzu. Szedłem razem z Ameryką do sklepu. Chciałem sobie kupić parę rzeczy. Weszliśmy do środka. Wiele krajów przyglądało nam się. No tak, wyglądałem dosyć strasznie. Miałem wielkie wory pod oczami i byłem ubrany w czarną bluzę. Żałowałem, że nie założyłem mojego ulubionego sweterka. Może pomógłby mi podnieść się na duchu? Teraz to i tak mało istotne. Szedłem wzdłuż lodówek. Znalazłem moje upragnione pierogi. W oddali zauważyłem też wódkę, ale z niej zrezygnowałem. Nie chcę by Węgry się załamał, że znów piję. Zamiast tego wziąłem jakiś sok. Ameryka odłączył się ode mnie, aby zrobić własne zakupy. Gdy stałem w dziale z pieczywem usłyszałem znajomy głos.

- Gut. Zajmę się tym po wszystkim. - gdzieś za mną był Niemcy. Były małe szanse, że mnie z kimś pomyli, dlatego zarzuciłem kaptur na głowę. Udało się. German minął mnie bez jakiejkolwiek interakcji ze mną. Cieszyłem się. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Po chwili zauważyłem Amerykę. Szedł w moim kierunku. Okazało się, że już skończył swoje zakupy. Ja także więc udaliśmy się do kasy. Po tym jak kasjerka zeskanowała towar, zapłaciliśmy i wyszliśmy ze sklepu. Ściągnąłem kaptur, czując się już w miarę bezpiecznie. Chwilę pogadałem z Ame, gdy nagle podszedł do nas Niemcy.

- Polen! - zawołał. Zmrużyłem niezadowolony oczy. Ameryka pożegnał się i odszedł, aby jak on to ujął "nie przeszkadzać".  Niemiec zatrzymał się przy mnie.

- Polen, myślałem że już cię nie spotkam. Co się stało? Przychodziłem do ciebie, ale Węgry twierdził, że nie ma cię w domu. Zniknąłeś na cały miesiąc!

- Dziwisz się? - spytałem patrząc na niego z uniesioną brwią.

- Nie rozumiem. - odparł. Zaśmiałem się.

- Jak tam z tobą i Francją? Zerwaliście i jednak wróciliście do siebie? Podobno pomogłem ci zrozumieć, że to nie miało sensu. Mam rozumieć, że mnie okłamałeś? - spytałem krzyżując ręce na piersi.

- Polen to nie tak. My nie jesteśmy razem.

- Ale spotkania w restauracji i czułości to tylko po przyjacielsku mam rozumieć? Nie rób ze mnie idioty.

- Daj mi powiedzieć. - zaczął. - To nie to, na co wygląda. 

- Czyli jest inaczej? Może mi jeszcze powiesz, że z nią sypiasz? Z resztą mam to gdzieś. Przestałeś dla mnie istnieć.

- Przecież jesteś moim najlepszym przyjacielem...

- Najlepszy przyjaciel nie okłamuje drugiego! - podniosłem głos. Sam nie wiem dlaczego. Może dlatego, że to bolało? Czułem ból, dawne rany na nowo się otworzyły.

- My nie jesteśmy razem!

- To jak mi to wytłumaczysz?!

- Chciała się spotkać, a ja się zgodziłem. Nie było mowy o powrocie.

- Ta, a to jak cię kurna za krawat ciągła? Dla jaj ta? - odparłem i podszedłem do niego. Złapałem za jego krawat i pociągnąłem przez co musiał się schylić.

- Jesteś ślepy jak i głupi. - odparłem.

- Polen...

- Wiesz o co w tym kurwa naprawdę chodzi? O to, że moje pieprzone serce bije mocniej gdy ty jesteś w pobliżu! Musiało wybrać akurat ciebie! Wszystko, co robiłem! Wszystko! Było "Tylko dla ciebie"! Teraz to możesz spieprzać na drzewo. - odparłem zły i puściłem go. Odwróciłem się z zamiarem odejścia. Poczułem jego uścisk na swojej dłoni. Szarpnąłem nią, lecz ten nie puścił. Zamiast tego pociągnął mnie gdzieś do zaułku. Jęknąłem gdy z siłą pchnął mnie na ścianę. Ręce umieścił po obu stronach mojej głowy.

- Słuchaj, bo mnie zaraz szlag jasny trafi. - odparł zły, czym mnie nieco przeraził. Zawsze wydawał się taki spokojny i opanowany. Jednak miał coś ze swojego ojca.

- No widzę, że już nie jesteś taki spokojny. - odparłem wrednie.

- Scheiße! Nie! Nie jestem! Mówię ci poraz któryś, że nic nas nie łączy! Wiesz czemu? Bo cię do jasnej cholery kocham! Tak mi pomogłeś to wszytko zrozumieć! Troszczyłeś się o mnie i starałeś się pomóc. Francja nie robiła nic. Tak naprawdę nigdy do niej nic nie czułem. Zawsze udawałem. Przy tobie jest inaczej. Czuję się lepiej, nie myślę już zbyt dużo o pracy. Potrafię skupić się na życiu. A ty nagle znikasz i co? Słuchu po tobie nie ma! Martwiłem się i to cholernie! Dzwoniłem, ale nie odbierałeś! Nie chcę stracić kolejnej ważnej dla mnie osoby! Wiem ile cierpiałeś! Wiem, że wiele przeszedłeś podczas wojny! Żałuję tego, żałuję co robił ci mój ojciec. Ty swojego przynajmniej zdążyłeś pożegnać. Mój strzelił sobie w łeb. Wiesz jak to jest? Z resztą nie ważne. Dla ciebie zawsze będę synem pieprzonego nazisty. - odparł odsuwając się.

- Gute Nacht, Polen. - odparł odchodząc. Byłem w szoku, nogi ugięły się pode mną. Czyli co? To jednak nie to co miałem na myśli? Cholera! Muszę go zatrzymać!

- Niemcy! -  zawołałem. Niestety nigdzie go nie było. Kurwa pewnie już odjechał. Zacząłem biec przed siebie. Szukałem Germana wszędzie. Jednak ci chyba szczęście nie pisane Polsko. Długo go szukałem. Zdążyłem porządnie zmarznąć. Gdy wróciłem do domu odrazu się położyłem. Byłem wykończony. W mordę. Czemu musiałem spieprzyć na całej linii? Trzeba było odrazu się upewnić o co chodzi. Polska, tobie zawsze zbyt spieszno.

~~~

Witam misie w niedzielnym rozdziale UwU
Przyznam, że nie czuje się dziś najlepiej, ale jakiś będę musiała wytrzymać.

Cóż mogę dodać? Wieczorkiem może wrzucę kolejny rozdział, jeśli się lepiej poczuje.

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i zachęcam was do komentowania, ponieważ uwielbiam czytać wasze komentarze.

Do zobaczenia w kolejnym rozdziale misie ❤️

~~ Bakuś 🐾🐺

Tylko dla ciebie ~ GerPol CountryhumansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz