04

372 11 0
                                    

Spacer alejami nie przynosił upragnionego wyciszenia. Przypominał o samotności na którą go skazała. Bezimienna, czarnowłosa dziewczyna, skazała go na samotność nawet o tym nie wiedząc. Szedł więc przed siebie, donikąd i wszędzie tam gdzie nie mógł jej spotkać. Z każdym kolejnym krokiem tęsknił bardziej wiedząc że się oddala. Nie miał wyboru. Musiał iść w przeciwnym kierunku. Nie zaprosiła go do swojego świata. Ich życia były osobne. Czuł zazdrość i dotkliwą pustkę. Wyobraźnia podsuwała obrazy których nie chciał oglądać. Wiedział, że jest atrakcyjna i z pewnością ma kogoś. Bolała myśl, że nie jest tym który może ją pocałować, a jego ramiona nie są tymi które mogą ją objąć. Usiadł na ławce, spostrzegł wydrapane w drewnianym oparciu serce i inicjały. Przesunął po nich palcem. "Dziecinne" ocenił. Już od dawna przestał wierzyć w prawdziwą miłość. Mieć kogoś u boku było łatwo. Mieć kogoś mógł od zaraz. Co innego mieć przy sobie osobę którą się kocha. Nie każde pary są razem z miłości. Sam angażował się w związki, które nic nie znaczyły. Godził się na nie wyłącznie dla zaspokojenia fizycznych potrzeb. Uczucia nie odgrywały żadnej roli. Liczył się tylko seks. Wzajemne zaspokojenie, przyjemność. Szczęście? Zgubiło się gdzieś pomiędzy tym wszystkim i nie miał pojęcia jak smakuje. Podejrzewał, że są ludzie którzy także związują się z kimkolwiek aby nie być samotnymi, by móc iść przez życie we dwoje. Dla Toma nie istniała już ta opcja, tak wybrał. Wyjął z kieszeni telefon i sprawdził kontakty. Lista imion znajomych ciągła się w nieskończoność. Bez zastanowienia zaczął kasować zapisane numery. Większości nawet nie kojarzył. Głupiutkie panienki z dyskotek, z którymi raz lub kilka razy się spotkał. Wyrzucił je z pamięci telefonu tak jak wcześniej usunął je z własnej. Brakowało mu wyłącznie jednego imienia, tego którego jeszcze nie poznał. Schował komórkę, wstał i kontynuował spacer. Wieczór był pogodny, tylko w sercu panował przeraźliwy chłód.


Kiedy zapadł już zmrok Tom ruszył w kierunku domu. Szedł w blasku ulicznych latarni, ze spojrzeniem wbitym w chodnik. Niemym świadkiem jego osamotnienia był jedynie księżyc. Blady i równie opuszczony. Rozczarowany życiem chłopak rozmyślał o wszystkich swoich randkach, o słowie "kocham" szeptanym tysiące razy. Czy kochał naprawdę? Nie, wyznawał miłość wyłącznie dla zabawy, aby umilić wspólne chwile, oszukać naiwną dziewczynę. Do Laury też nie czuł niczego szczególnego. Fajna kumpela, wiecznie napalona. Po prostu dobrze im było ze sobą, ale się skończyło. Taki związek jak ich nie mógł trwać wiecznie. Ona nie wzbudzała w nim opiekuńczych uczuć. Krzykliwa, wulgarna, gotowa każdemu przywalić. Chociaż dalej uważał, że mimo wad miała swój urok, nie kochał jej prawdziwie. Coś boleśnie ukłuło go w sercu i nagle poczuł się najuboższym człowiekiem świata. Zrozumiał prawdę. Nigdy nie poznał co znaczy szczęście choć smakował wiele ust.

Dotarł pod swój blok. Podszedł do drzwi i już miał zamiar wejść gdy usłyszał, że ktoś nadchodzi. Z oddali wychwycił wyraźny stukot obcasów i innych towarzyszących im kroków. Dwa głosy. Zamarł. Pierwsze co przyszło mu do głowy to znaleźć jakieś ustronne miejsce i przyjrzeć się sytuacji. Jak pomyślał tak i zrobił. Schował się w mroku, wypatrując kim jest zbliżająca się para. Chwilę czekał później w zasięgu jego wzroku pojawiła się ONA. Dostrzegł ją pierwszą. Podejrzewał, że ją zobaczy, zawsze wracała o tej porze. Tego wieczoru jednak nie była sama. Tom skrzywił się, zerkając na jej partnera zazdrosnym wzrokiem. Trzymali się za ręce. Mężczyzna był wysokim, dobrze zbudowanym trzydziestolatkiem, ciemne włosy i ciemna karnacja. Nie przypadł Tomowi do gustu ponieważ znał ten typ. Ważniaki, zwykle z grubym portfelem. Uważający, że wszystko i wszystkich da się kupić. Prawdopodobnie nie tutejszy. Obserwował dalej. Przed drzwiami zaczęli się ściskać, Tom zagryzł zęby z trudem znosząc ten widok.

- Może wejdę - zaproponował facet. - Wciąż tylko mnie zwodzisz. Tak długo już czekam. - Złapał partnerkę w pasie i uwięził w objęciach. Próbowała się uwolnić, bezskutecznie.

Słodko gorzkie szczęścieWhere stories live. Discover now