07

296 6 0
                                    

- Odejdź. Nie mam ochoty na żadną poważną rozmowę - warknął Tom. - Najlepiej w ogóle przestańmy się widywać. Masz partnera, ja dziewczynę - skłamał - wczoraj... po prostu puściły nam hamulce i tyle. Zdarza się. Zapomnijmy o całej sprawie.

Bill aż zaniemówił z wrażenia. Poczuł bolesne ukłucie w sercu.

- Zapomnieć? - zaśmiał się sztucznie. - Łaziłeś za mną, nachodziłeś mnie, wykorzystałeś, a teraz chcesz się pozbyć? Czy ty w ogóle wiesz co robisz?

Tom prychnął.

- Nie udawaj cnotki - powiedział. - Ja cię wykorzystałem? Zabawne. Nie przypominam sobie żebyś wczoraj miał coś przeciwko. Rozwaliłeś się na dywanie jak zwykły bezwstydnik, a potem z własnej nieprzymuszonej woli nadstawiłeś dupę pod mój nos. Wziąłem co dawałeś. Mam czuć się winny?

- Sądziłem... - rzekł Bill łamiącym się głosem - że to co między nami zaszło było czymś więcej niż jednorazową przygodą; że...

Głośny śmiech nie pozwolił mu dokończyć.

- Pomyliłeś się - oznajmił chłodno Tom. - Przyznaję martwiłem się ciebie widząc jak kłócisz się z Anisem, ale to co stało się później... było chwilą słabości. Obaj poddaliśmy się jej. Masz chłopaka - przypomniał. - Myślałeś, że chcę go zastąpić?

Bill zachwiał się. Zakręciło mu się w głowie. Nikt w życiu jeszcze go tak nie poniżył. Oziębłość Toma, jego obojętność, słowa zadające ból... to wszystko sprawiało że wewnątrz rozpadał się na kawałki.

- Kim dla ciebie wtedy byłem? - zrobił krok w stronę sąsiada i przenikliwie spojrzał w brązowe tęczówki. - Odpowiedz - zażądał.

Zdenerwowany Tom odepchnął go od siebie. Nie znał odpowiedzi. Sam zadawał sobie to pytanie. Wypierał się uczuć, przeklinał je. Bo jakże to możliwe, że do szaleństwa pokochał tego zniewieściałego bruneta. On, którego światem rządziły kobiety. Prawdziwą miłością obdarzył mężczyznę. Gdyby ktoś kiedyś powiedział mu, że tak się stanie. Wyśmiałby tę wróżbę. Obecnie wcale nie było mu do śmiechu. Pożądał tego kruchego i delikatnego chłopca jednocześnie nie rozumiejąc własnych pragnień. Z łamiącym się sercem patrzył w smutne oczy Billa, lecz nie dał po sobie poznać że także cierpi. Miał nadzieję, że zrywając znajomość, postępuje właściwie; że tak będzie lepiej dla nich dwóch.

- Nie wiem kim dla mnie wtedy byłeś i nie wiem też kim dla mnie teraz jesteś - krzyknął. - Dziwnie wszystko się ułożyło. Nie myśl, że jeden szybki numerek od razu połączył nas w szczególny sposób. Nadal jesteśmy dla siebie obcymi ludźmi i uważam, że tak powinno pozostać.

Bill przez moment wpatrywał się w niego wielkimi, zdumionymi oczami. Chociaż nie odezwał się słowem, z jego twarzy można było wyczytać jak bardzo jest zawiedziony. Wykrzywił usta w pełnym pogardy, krótkim uśmiechu, po czym cofnął się i zbiegł po schodach. Tom pospiesznie zamknął drzwi i osunął się po nich plecami. Usiadł na podłodze tępo wpatrując się w pustkę jaką miał przed sobą. Jego świat legł w gruzach. Sam się do tego przyczynił. Zranił jedyną osobę na której naprawdę mu zależało. Mógł powtarzać w nieskończoność, że jego przeznaczeniem jest żyć z kobietą u boku. Mógł pocieszać się myślą, że znajdzie się taka która go uszczęśliwi. Ale serce niezmiennie udowadniało mu, że kocha Billa. Od początku gdy go zobaczył, kiedy obserwował z ukrycia; kochał widząc go z innym, kochał teraz gdy go wyrzucił. Bezskutecznie próbował sobie wmówić, że nic nie czuje, a wczorajsze wydarzenie nic nie znaczy. Jednak każda cząstka ciała wspominała przyjemności tamtego wieczoru. Znów chciał je doświadczyć. Skraść pocałunek z delikatnych ust. Dotknąć jedwabnych włosów; pieścić gładką, porcelanową skórę. Zamknąć Billa w swoich ramionach aby był wyłącznie jego. Nie tylko jednej nocy, ale każdej kolejnej która nadejdzie. Oszalał. I mimo, że jeszcze miał siłę walczyć, przeciwstawić się pragnieniom wiedział, że jest już stracony.

Słodko gorzkie szczęścieTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang