96.

3.1K 201 426
                                    

Ślizgon odczuł słowa Granger niczym cios wymierzony wprost w jego policzek. W ogłupieniu przyglądał się Hermionie, nie mogąc chociażby spojrzeć w miejsce, w które ta skierowała swoje pytanie. Dziewczyna na nowo zwróciła głowę w jego kierunku a w jej oczach lśniły jakieś dziwne iskierki. Coś było z nią nie tak, jednakże nie dało się jeszcze określić, co tak naprawdę. Miała ręce bezwładnie zawieszone na metalowych kratach, a kąciki jej ust podejrzanie wznosiły się do góry.

Niewyobrażalnie bawiła ją nie tylko mina, ale też sama obecność Dracona. Nie był tam z własnej woli. Zbyt małe zaskoczenie wymalowało się na jego twarzy, gdy ją zobaczył. On przyszedł tam dla Granger, a raczej dla osoby, która Granger potrzebowała. Zadziwiał ją fakt, że potrafił tak ryzykować dla czegoś, co nie przynosiło mu żadnych korzyści. A on stał przed jej celą tylko dlatego, że bliska jej osoba tęskni, że się martwi. Był tam z powodu Parkinson, która zapewne niemal wychodziła z siebie, nie mając od Gryfonki chociażby znaku życia. Na jej miejscu też by się martwiła, ale do przewidzenia było, że któraś z nich kiedyś źle skończy. Powinny już wiele wcześniej przygotować się nawet na śmierć tej drugiej, a żadna z nich nie chciała dopuszczać do siebie tej myśli. One się nie przygotowały, a ich czas powoli nadchodził.

Malfoy dopiero po chwili usłyszał cichy szelest dochodzący z celi obok. Pomieszczenie niegdyś było spore, ale nie było wówczas dostosowane do trzymania wielu więźniów, którzy musieli trzymać się od siebie z daleka. Tak właśnie powstały te małe klitki, gdzie nie zawsze było miejsce, by chociażby usiąść. Wzrok chłopaka powędrował właśnie w stronę jednej z takich niewielkich cel.

W mroku dostrzegł jaśniejącą twarz Weasley. Nie dało się nie zauważyć jej rudych włosów, które tym razem wydawały się wyjątkowo zaniedbane i potargane. Sama dziewczyna wyglądała na dość wychudzoną, jakby zmizerniała. Mimo to, jej brwi były wzniesione do góry, a wyraz twarzy stosunkowo pogodny.

Chłopak odnosił dziwne wrażenia, przyglądając się obu dziewczynom. Jednakże wszystko to wyjaśniał sobie zaskoczeniem i szokiem. Widokiem Weasley był niemalże oszołomiony. Ogłupiał, dostrzegając ją. Miała nie żyć. Sam Blaise mówił mu, że zabił, że osobiście skierował w jej stronę mordercze zaklęcie, próbując przejść próbę. Zrobił to. Osobiście odebrał życie osobie, którą kochał, pozbawił się wszystkiego, co przynosiło mu chwilowe uczucie ulgi i spokoju. A potwierdzeniem tego czynu były jego słowa, znak wypalony na przedramieniu, czy chociażby to, że żył, a Gryfonki nigdzie nie było.

Nie było znajomych mu świadków tego wydarzenia, mógł wierzyć tylko wyjaśnieniom czarnoskórego. Jednak okazało się, że Ślizgon nie miał racji. Ginny bez wątpienia martwa nie była, wręcz przeciwnie, czuła się stosunkowo dobrze. A więc skąd wzięły się wyznania Blaise'a? Czyżby skłamał? Jednakże po co? Jaki miałby w tym cel? Zrobił to dla siebie, dla niej, a może mu kazano skłamać? Może zagrożono, że tak skończy, jeżeli nie będzie posłuszny? A może po prostu zależało mu na uśmierceniu swojej ukochanej? Może miała być już martwa, może miała nie żyć dla wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób by jej zagrażali? Jeśli już była martwa, po co drążyć temat? Możliwości było sporo, a robiło się ich jeszcze więcej, gdy przypominano sobie, jak kreatywni potrafią być ludzie, a w szczególności ci, którzy gościli w odmętach desperacji.

- Weasley? - zapytał niemal bezwiednie, nawet nie kontrolując słowa, które wydarło się spomiędzy jego warg. Słysząc swoje nazwisko, rudowłosa mocniej przybliżyła się do krat, zawieszając na nich ramiona, przybierając pozycję podobnej do tej, w której siedziała Hermiona.

- Faktycznie, spostrzegawczy jesteś. - odezwała się po raz pierwszy, a w głosie jej brzmiała dziwna satysfakcja. Jakby naprawdę bawił ją fakt, iż tyle osób uwierzyło w jej śmierć. Malfoy naprawdę zaczynał gubić się w tym, co działo się w przeciągu ostatnich dni. A w szczególności nie pojmował tego, jakim sposobem stał naprzeciw siedzącej w celi Gryfonki, a właściwie dwóch, z których żadna nie miała pewnej przyszłości.

Mimo Wszystko | Draco MalfoyWhere stories live. Discover now