Rodzina Idealna

153 13 27
                                    

Rok 2080, Londyn

— Przedstawiamy wam dzisiaj rodzinę idealną! Rodzina idealna, naszej firmy, to w pełni funkcjonujące roboty o sztucznej inteligencji, których zadaniem jest wpasować się w tłum ludzi, nie zwracając na siebie uwagi. Stworzeni do zachowywania się jak normalni ludzie, uczenia się, pracowania, gotowania czy sprzątania! Technologia najnowszej generacji pozwala im bez oprogramowania samemu podejmować decyzje! Wyglądają jak stu procentowi ludzie i już w tym roku zamieszkają w naszym skromnym Londynie!

John wyłączył telewizor a szczęka opadła mu z wrażenia. Roboty zamiast ludzi, to było dla niego coś zupełnie nowego. Ta „rodzina idealna" żyje już kilka lat gdzieś w jego mieście. Naprawdę, tylko osiem lat służył w wojsku, a tu roboty, których nie rozpoznasz od zwykłego obywatela.

Wstał z łóżka i zebrał się do kupy. Dzisiaj miał poznać swojego nowego współlokatora. Uśmiechnął się sam do siebie, wiedząc, że urwie się na chwile od tego dziwnego świata.

Wyszedł z mieszkania, ręką przywołał taksówkę a wtedy pojazd się zatrzymał. Nie było tam kierowcy.

— Dzień dobry, sir. Tu Edith, twój automatyczny kierowca, gdzie dzisiaj jedziemy?

— Baker street 221b — powiedział szybko, odwracając głowę ku oknu.

*

Dojechał na miejsce, wysiadł z taksówki i rozejrzał się po okolicy. Wydawała się spokojna a utrzymywana była w dość starym stylu. Mieszkania były zrobione w tradycyjny sposób z cegieł, nie to co te w bogatszych dzielnicach. Stanął przed drzwiami i zapukał kilkukrotnie.

Drzwi otworzyła mu uśmiechnięta staruszka w fioletowej sukience. Przywitała się z nim i przedstawiła. Zaprosiła na górę mieszkania, twierdząc, że właśnie tam znajduje się jego nowy współlokator.

Weszli razem po drewnianych i skrzypiących schodach. Już tam było słychać piękny dźwięk grających skrzypiec, który co chwile był coraz głośniejszy. Weszli razem do zagraconego pokoju i spojrzeli na wysokiego, bladego meżczyznę grającego na środku pokoju. Jego jasna skóra i czarne loki idealnie ze sobą kontrastowały, był nieco czarujący chociaż pewnie młode kobiety nazwałyby go „idealnym."

Mężczyzna po chwili odłożył skrzypcę i odwrócił się w stronę dwójki. Wyprostował się i podał ręke na przywitanie.

— Sherlock Holmes, miło poznać.

*

2 lata później

Sherlock grał na skrzypcach na samym środku pokoju, przeszkadzając tym samym współlokatorowi w czytaniu gazety. Chociaż wtedy były prawie nie drukowane ze względu na nową technologię, John zawsze umiał znaleźć zwykłą gazetę.

— Słyszałeś o tym, że ci od robotów mają w końcu zaprezentować tę „rodzinę idealną?" Wiesz, sprawdzą czy eksperyment się udał.

Holmes rozchylił lekko usta. Odłożył instrument i zawisł nad Johnem, patrząc na gazetę przez jego ramię.

— Jeśli eksperyment się powiódł, zostaną wśród nas, jeśli nie, trafią na złom. Nie przepadam za tą nową technologią ale w sumie kiepsko. Dali im możliwość bycia takimi jak my a będą płacili za swoje błędy życiem. Najgorzej mają ich nic nie wiedzący o tym znajomi. Swoją drogą, jak można nie rozpoznać człowieka od androida? — zadał retoryczne pytanie na co Sherlock uniósł jedną brew.

— Nie wiem — odpowiedział beznamiętnie, siadając na swoim fotelu.

John uniósł lekko spojrzenie na rozkojarzonego detektywa. Patrzył na niego przez chwile, analizując całą jego twarz.

— Coś Cię gryzie? — spytał w końcu, odkładając gazetę.

— Co? Nie, wszystko okej...

— Jasne... — powiedział cicho po czym przysunął się do detektywa i cmoknął go w usta.

Sherlock uśmiechnął się, po czym przeniósł wzrok gdzie indziej. Po chwli wstał i stanął tuż przy oknie, patrząc na przechodniów.

— Czy gdybym nie był normalny dalej byś mnie kochał? — spytał nagle.

— Tak, jasne. Skąd takie pytanie? — zaśmiał się.

— Po prostu... — powiedział ciszej.

Po chwili do pokoju weszła Pani Hudson- właścicielka mieszkania. Przywitała się miło z parą i położyła tacę z ciasteczkami i herbatą na stole, przerywając niezręczną ciszę. Wyszła z ich mieszkania, kierując się na schody. Wtedy para usłyszała huk.

— Pani Hudson!? — krzyknął John, zbiegając ze schodów.

— John! John, czekaj ja się tym zajme! — krzyczał Sherlock, jednak blondyn ignorował jego wołanie.

Zbiegli razem ze schodów a przed nimi stała staruszka jak gdyby nigdy nic się nie stało. Na jej twarzy ciągle widniał chory uśmiech a skóra z jej szyi zdarła się, odsłaniając metal i kilka kabli.

~~~

Boom! Żyje! Długo mnie nie było, wiem. Brak pomysłów, dodatkowo zajęta byłam nowym teenlockiem!

!UWAGA!
Jeśli chcecie mogę już teraz opublikować teenlocka jednak bez żadnych rozdziałów (po prostu sam prolog) ale mogę też zaczekać z publikacją aż do samego końca, czyli momentu aż skończe książkę. Czy tak czy siak rozdziałów nieopublikuje na raz. Czekam na wasz wybór.

Ciekawostka
Robota- taksówkarza nazwałam Edith inspirując się na marvelu. Edith to skrót Tonyego Starka oznaczający „even dead i'm the hero" :)))

Sherlock One Shots~ Another StoryOnde histórias criam vida. Descubra agora