Rozdział 46

37 4 0
                                    

     To, że Pavus wrócił do Twierdzy oznaczało, że została im jeszcze jedna sprawa, aby móc w końcu zamknąć temat wyprawy do Tevinteru. Spotkanie z doradcami, aby opowiedzieć o tym co się tam wydarzyło oraz przekazać informacje, które udało się zgromadzić.

     I Theriel wcale nie był zachwycony tą koniecznością, gdy przemierzali korytarz prowadzący do sali narad.

      Nagle Dorian zatrzymał się. Tak gwałtownie, że Theriel odwrócił się nerwowo jakby w reakcji na jakieś zagrożenie. Napotkał bardzo poważne, intensywne spojrzenie maga.

     - Zanim tam wejdziemy... - zaczął powoli, wyraźnie napiętym głosem. Odchrząknął. - Sądzę, że niektóre sprawy powinny pozostać między nami. Nie wszystko, co tam się wydarzyło dotyczy Inkwizycji.

     Jego ramiona wznosiły się i opadały w przyspieszonych, głębokich oddechach.

     Theriel musiał mocno skupić się, aby nie odwarknąć czegoś niemiłego zważywszy na rozejm, który mieli spróbować utrzymać. Nie zapanował jednak nad ironicznym uśmiechem.

     - I nie o wszystkich których spotkaliśmy musimy wspominać, prawda?

     Kącik ust Doriana powędrował w górę. Być może dopiero teraz dotarło do niego, że nie tylko on wrócił z tej wyprawy z tajemnicami, o których wolał nie opowiadać.

     - Naturalnie. Widzę, że doskonale się rozumiemy.

      Theriel parsknął, rozbawiony bardziej niż powinien.

     - Wygląda na to, że robimy szybkie postępy.

     - Eli zaczęłaby śpiewać z radości, gdyby nas słyszała w tym momencie. - Teraz mag uśmiechał się już szeroko, ukazując białe zęby. Jeśli nadal denerwował się naradą, nie okazywał tego po sobie. Wciąż z tym samym wyrazem twarzy, podjął marsz w kierunku sali narad. - Miejmy to już za sobą, mam ogromne zaległości w księgach.

     - A nie w spaniu? - choć nie mógł się powstrzymać od przytyku ruszył za nim. Też potrafił sobie znaleźć lepsze zajęcie, niż narady wojenne.

    Pavus posłał mu wyniosłe spojrzenie.

     - Wiedza i informacja nie śpią - stwierdził przemądrzałym tonem.

     Theriel nie odpowiedział żadną złośliwością tylko dlatego, że mag pchnął drzwi sali i wszedł do środka. Czyli dokładnie tam, gdzie natychmiast trzeba było skonfrontować się z uważnym, przeszywającym spojrzeniem Szpiegmistrzyni.

     Jeżeli Therielowi została jeszcze jakaś cierpliwość, to właśnie miał zostać poddany próbie, czy zdoła ją utrzymać.

     Oby Stworzyciele mu dzisiaj sprzyjali.

     Natychmiast wszystkie twarze obróciły się w ich stronę. Theriel podłapał pokrzepiający uśmiech Dir. Dorian ukazał jeden ze swoich najlepszych uśmiechów, przynajmniej według własnego mniemania jak zakładał łowca.

     - Drogie panie, wyglądacie dziś nad wyraz promiennie.

     Promiennie. Szczególnie oczy Szpiegmistrzyni, które błyszczały w cieniu kaptura. Ten żart wyjątkowo się Pavusowi udał, nie ma co.

    Josephine uśmiechnęła się uroczo.

     - Dzień dobry Dorianie, Therielu - skinęła wdzięcznie głową. - Cieszę się, że wróciliście cali i zdrowi.

     Spojrzenie którym ich obrzuciła od stóp do głów wskazywało jednak, że miała pewne wątpliwości co do tego pierwszego.

     - Chociaż wygląda na to, że nie było to zbyt łatwe - dodał Cullen. Nie był tak dyplomatyczny jak Ambasadorka. - W każdym razie dobrze, że wróciliście.

[Dragon Age: Inkwizycja] Panowie swojego losuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz