Rozdział 3

266 25 13
                                    

Rano ledwie otworzyłem powieki i od razu zobaczyłem dwie pary wlepiających się we mnie ślepi. Serio te dziewczyny czasem mnie przerażają! Wpatrywały się we mnie jakbym zaspał albo coś im obiecał.

-To on? -pyta zniecierpliwiona Aurora.

-Kto? -pytam kompletnie nie ogarniając o kogo ona pyta.

-No ten chłopak z wczoraj -odpowiada Geneviève.

-O czym wy...

-Twój telefon wibruje od samego rana -Ruda podaje mi urządzenie i oczekuje, że natychmiast sprawdzę kto napisał.

Od Rycerz na białym koniu:

05:50 Dzień dobry Króliczku.

06:00 Śpisz jeszcze?

06:10 Króliczku odpisz, bo zaraz tam do ciebie przyjadę...

06:38 Jadę... Tylko podaj mi adres...

Do Rycerz na białym koniu:

06:45 Nie śpię, właśnie się obudziłem.

Pisałem już wczoraj, że nic mi nie jest.

Od Rycerz na białym koniu:

06:46 Chciałem się upewnić.

Gdzie mam po ciebie przyjechać?

Wpatrywałem się chwilę w swój telefon nadal czując wyczekujące spojrzenie moich przyjaciółek. Teatralnie wywróciłem oczami po czym zmieniłem nazwę kontaktu i zanim odpisałem rzuciłem tylko do dziewczyn:

-Tak to ten chłopak. Pewnie puścił sobie strzałkę z mojego numeru -odpowiadam na ich nieme pytanie, chociaż i mnie to zastanawiało, bo nie znalazłem wczoraj połączenia z obcym numerem, ale przecież mógł je łatwo usunąć.

Do Niklaus:

07:00 Nigdzie nie musisz przyjeżdżać.

Zbieram się do szkoły. Cześć.

Rzuciłem telefon na łóżko i szybko zniknąłem w garderobie by przebrać się w szkolny mundurek. Przez chwilę zastanawiałem się czego może chcieć ode mnie jeszcze Klaus w końcu powiedziałem mu, że ze mną wszystko ok, więc powinien już dać mi spokój. Pewnie jeszcze chwilę popisze, a potem da mi spokój i tak będzie idealnie, bo przecież niedługo są egzaminy i nie w głowie mi głupie romanse. Zresztą co taki przystojniak jak Niklaus mógłby we mnie zobaczyć? Jestem całkiem przeciętnym chłopakiem.

Po śniadaniu moi rodzice odwieźli nas do szkoły i ja naprawdę miałem nadzieję, że ten dzień zacznie się normalnie, ale nie... Moi prześladowcy mieli zupełnie odmienne od mojego zdanie. Ledwie przekroczyłem próg sali muzycznej a Louis porwał mnie do tańca w takt wygrywanej przez Dylana muzyki. Obróciliśmy się kilka razy wokół własnej osi, a kiedy chłopak mnie przechylił dotarł do mnie śmiech Henri i jego pytanie:

-Jak tam twój chłoptaś? Dałeś mu już dupy w nocy?

-Odpieprz się ode mnie -warknąłem czego od razu pożałowałem, bo Louis puścił mnie i wyprostował się spoglądając w stronę drzwi.

-Dzień dobry monsieur Bernadotte.

-Dzień dobry. Oliver, wstań z podłogi. Jesteśmy na lekcji sztuki a nie wylegiwania się -popatrzył na mnie z uśmiechem błąkającym się na ustach.

-Przepraszam monsieur -spuściłem głowę i usiadłem w swojej ławce.

Reszta lekcji wcale nie różniła się od tej pierwszej. No może nie próbowali już ze mną tańczyć, ale ciągle mnie zaczepiali dopytując o Klausa jakby był niewiadomo kim. Przez chwilę próbowałem im wytłumaczyć, że nic nas nie łączy i tamtego dnia widziałem go po raz pierwszy, ale skoro nic do nich nie trafiało po kilku razach przestałem. Nawet dziewczyny zaczęły czuć się coraz bardziej bezradne, tym bardziej, że prosiłem je by nic z tym nie robiły. W końcu kiedy postanowiłem przestać na to reagować zajęcia dobiegały już końca, a ja mogłem spokojnie wrócić do domu. Czwartek był jedynym dniem kiedy nie chodziłem na dodatkowe lekcje dzięki temu byłem w domu wcześniej niż w pozostałe dni. Wolałbym mieć luźniejsze piątki, ale niestety nie dało się. W ciągu dnia niebo się zachmurzyło i zaczął padać deszcz. Droga na przystanek była dość długa, a ja nie zabrałem parasola zupełnie zapominając, że rodzice idą na jakąś kolację i nie będą mogli mnie odebrać. Westchnąłem ciężko, postawiłem kołnierz płaszcza i starałem się biec jak najszybciej byle nie przemoknąć doszczętnie. Zostało mi już niewiele drogi, kiedy przejście dla pieszych zajechało mi czarne, sportowe audi, a autobus właśnie odjechał. Cisnąłem ze złości torbę o chodnik i zacząłem tupać nogami jakby to cokolwiek mogło pomóc. Miałem nawet ochotę zacząć krzyczeć na kierowcę, że przez niego nie zdążyłem na autobus i teraz będę musiał czekać półgodziny w deszczu, ale wtedy szyba w aucie została opuszczona, a ze środka ciepłego, suchego pojazdu szczerzył się do mnie Klaus.

Tylko mnie kochajWhere stories live. Discover now