Rozdział 1.

150K 4.3K 21.3K
                                    

  Wydawało mi się zawsze, że większość decyzji, jakie podjęłam w swoim siedemnastoletnim życiu, można było uznać za rozsądne i przemyślane. Zdecydowanie jakbym położyła na jednej szalce wagi głupie decyzje, a na drugiej te mądre jednogłośnie przeważyłyby te drugie. Każdego dnia zmagałam się z nowymi decyzjami, czasami prosiłam o poradę, a niekiedy zamykałam się w pokoju na kilka godzin by przemyśleć wszystko samotnie.

Byłam zwykłą nastolatką, o ile słowo: zwykła oznacza jeszcze w dzisiejszych czasach dziewczynę, która żwawo pracowała nad swoją przyszłością, wychodziła ze znajomymi w wolnym czasie, a w jej przeszłości zaistniał tylko jeden chłopak, który skradł jej serce niebywałą wiedzą na temat astronomii w ostatniej klasie podstawówki.

Nie uważałam siebie za sztywniarę, wręcz przeciwnie, ja po prostu nie wpakowywałam się w kłopoty, a najbardziej spontaniczną rzeczą, którą zrobiłam dotychczas była przeprowadzka do mojego brata - Josh'a.  Miałam jedynie dwa dni na zdecydowanie, co robić po tym, jak rodzice ogłosili nam, że pragną się przeprowadzić do Włoch, by spędzić tam resztę swojego życia po tym jak odchowali swoje dzieci. Miałam ostatni rok nauki w liceum przed wyjazdem na studia, więc rozsądnie było zostać w mieście i dokończyć tu szkołę, a bynajmniej wtedy to wydawało się być rozsądnym wyborem...

  Usłyszałam w tle charakterystyczny dźwięk budzika mojej rodzicielki z pokoju naprzeciwko - to dziś. Z tą myślą leniwie podniosłam się siadając na łóżku. Pół nocy nie zmrużyłam oka wciąż analizując podjętą przeze mnie dwa dni temu decyzję o zamieszkaniu u brata. Mój umysł nigdy nie pozwala sobie na przerwę od planowania, a to jedna z ważniejszych decyzji, którą podjęłam.

- Maddy! - dobiegł mnie donośny krzyk mamy zza drzwi.

Jęknęłam pod nosem staczając się niechętnie z mojego małego, ale wygodnego łóżka. Bez największego pośpiechu wcisnęłam brzegi prześcieradła pod materac. Robiłam to ostatni raz, a pomieszczenie które służyło mi przez siedemnaście lat, za pewien czas posłuży komuś innemu.

- Maddy! - usłyszałam kolejny raz podniosły głos, a sekundę później w drzwiach stanęła moja rodzicielka.

- Już wstałam. - odpowiedziałam lustrując jej osobę.

Miała na sobie fioletowy szlafrok, który był związany w pasie w idealną kokardkę. Jej blond włosy do ramion puszyły się w każdą możliwą stronę nie wspominając o podkrążonych oczach, które świadczyły, że jej noc też nie należała do spokojnych i przespanych. Byłam do niej bardzo podobna wizualnie, ale charakter zdecydowanie odziedziczyłam po ojcu. On był bardziej tą osobą która zaplanowałaby grilla, a mama raczej tą, która zadzwoniłaby do wszystkich w ostatniej chwili. Byli jak z dwóch różnych światów, a jednak dwadzieścia lat temu coś ich połączyło.

- Jak się czujesz? - spytała przykładając biały kubek z kofeiną do ust.

Jak się czułam? Sama dokładnie tego nie wiedziałam, a to sprawiało, że denerwowałam się jeszcze bardziej, bo nie lubię czegoś nie wiedzieć. Byłam trochę poddenerwowana, ale i nie mogłam się doczekać nowej zmiany.

- Jest dobrze, denerwuje się delikatnie, ale mimo wszystko nie mogę się już doczekać. - posłałam jej blady uśmiech, po czym utkwiłam wzrok w rządku kartonów.

Muszę przyznać, że gdzieś w głębi mnie gdy wczoraj pakowałam swoje rzeczy do kartonów zrobiło mi się smutno, że jestem zmuszona opuścić dom, który widział całe moje życie. Pierwsze urodziny, pierwszy powrót z przedszkola, czy nawet codzienne śniadanie składające się z tostów i herbaty, do której wiecznie zapomnę wziąć cukier, mimo że tak bardzo staram się o nim pamiętać.

Secret Game - W sprzedażyWhere stories live. Discover now