3.

600 49 219
                                    

Poniedziałek zaczął się bez szału. Pomyślałem, że będzie do kolejny marny i szary dzień mojej egzystencji. Poszedłem do szkoły i w łazience natknąłem się na Connora, tak z samego rana, rozbudziło mnie to lepiej niż zrobiłaby to kawa. 

- Fajnie wyglądałeś w garniaku – powiedział i przygryzł lekko wargę. Wytrzeszczyłem lekko oczy, nie myślałem, że coś takiego usłyszę. Zresztą przez całą akcję na bankiecie zapomniałem nawet o tym snapie.

- Ty też... Znaczy na snapie, który mi wysłałeś... - powiedziałem zawstydzony, miałem wrażenie, że każde moje zdanie przy nim wypowiedziane brzmi głupio, przez to, że mi się podobał to jego obecność mnie peszyła.

- Dzięki. Idziemy na lekcje? – zapytał posyłając mi lekki uśmiech.

Boże, chłopie, z tobą bym do piekła nawet poszedł, a ty mnie pytasz czy na lekcje pójdę.

- Tak, musimy – powiedziałem i się lekko uśmiechnąłem, tak aby wyglądało to naturalnie i niby obojętnie, nic wielkiego, kolega z klasy mnie pyta czy idziemy na lekcje... PIEPRZONY PERFKECJA CONNOR, a nie kolega z klasy, skarciłem się po chwili w myślach.

- Miałbyś może ochotę gdzieś się jutro umówić? Do kina na przykład... Na jakąś komedię romantyczną czy coś takiego... – zaproponował gdy szliśmy po korytarzu szkolnym cały czas śledząc mój wyraz twarzy i mi się bacznie przyglądając. Chwilę zajęło mi w ogóle przetrawienie tego, co on do mnie powiedział, czy to na pewno do mnie? Nie stał tu ktoś jeszcze? 

- Emmm... Możemy się gdzieś przejść – powiedziałem zawstydzony, byłem w szoku tą propozycją, która była spełnieniem moich marzeń. Głupio mi było pytać, czy to randka czy zwykłe wyjście, czy w ogóle o co chodzi.

- To super. Pójdziemy po szkole do kina, a potem może na jakiegoś drinka... Będzie super - podsumował chłopak. 

Z jednej strony nie mogłem się doczekać, z drugiej trochę się bałem, że się zawstydzę, powiem, zrobię coś głupiego. 

 Poszliśmy na lekcje, usiadłem z Martinem, pytał mnie coś odnośnie fizyki na której właśnie siedzieliśmy, ale średnio go słuchałem, byłem podjarany propozycją Connora do którego wzdycham od dwóch lat. Na lekcji kilkakrotnie odwracał się do mnie Connor, żeby posłać mi uśmiech czy puścić oczko. Mnie oto oczywiście jarało i intrygowało.

Nie mogłem się doczekać jutra. Wróciłem szczęśliwy do domu. Dawno nie czułem się tak jak teraz. Nawet Maria powiedziała, że wyglądam jak w skowronkach. I wiele się nie pomyliła. Myślami byłem już na spotkaniu z Connorem, ciekawe jaki on jest na osobności, bez kolegów. Na pewno bardziej śmiały ode mnie, myślę że będzie super, tylko błagam, żebym debila z siebie nie zrobił.

Wieczorem sobie siedziałem w pokoju, słyszałem, że rodzice wrócili z pracy i coś dyskutowali odnośnie oczywiście pracy. Po chwili zostałem zawołany na dół, niechętnie tam poszedłem, nie miałem humoru na rozmowy z nimi.

- Thomas, jako że dorobiłam się nowego kontraktu, dzisiaj robimy wystawną kolację u nas. Przyjdzie parę osób - powiedziała matka, popatrzyłem na rodziców z niemalże zerowym entuzjazmem.

- No to sobie świętujcie - powiedziałem beznamiętnie. W sumie mogłem się domyślić, że chodzi o coś związanego z ich pracą. 

- My? Ty z nami też. Oj taka nieduża kolacja, zaraz przyjedzie catering, ładnie się ubierzesz - mówiła matka przekonana, że będę brał udział w tym cyrku. Wywróciłem oczami, ojciec popatrzył na mnie nienawistnym wzrokiem, nienawidził gdy tak robiłem, ja natomiast robiłem to często, co miało na celu wkurwienie go. 

Cierpienia i romanse [DYLMAS]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora