20.

335 37 105
                                    

Poprzedni wieczór był cudowny, byłem oczarowany Dylanem i jak w skowronkach wróciłem do domu o godzinie pierwszej w nocy. Nie mogłem w ogóle zmusić się do zaśnięcia, byłem podekscytowany naszym pierwszym razem i romantyczną kolacją, którą chłopak przygotował.

Poranne zderzenie z rzeczywistością było dość ciężkie, po czterech godzinach snu, bo rzecz jasna nie mogłem zasnąć musiałem wstać do budy. Przeszło mi przez myśl by tam dziś nie iść, ale nie będę odkurwiał i pójdę. Zobaczyłem w lustrze, że mam malinki i trochę mnie to przeraziło, zaraz ktoś zobaczy i zaczną się pytania. Zakradłem się do dużej łazienki i zacząłem w kosmetykach mamy szukać czegoś, co by mogło to zakryć, nie znałem się na malowaniu ani trochę.

- Kurwa - fuknąłem szukając w kosmetyczce, w której było milion rzeczy.

Puder chyba nie. Eyeliner? Co to kurwa jest. Rozświetlacz? Ładne, błyszczące, ale chyba nie.

Zobaczyłem coś o nazwie korektor, więc pomyślałem, że to chyba to. Nałożyłem to na szyję i zacząłem rozprowadzać i dodatkowo zapudrowałem, bo widziałem to gdzieś na filmie. Powiedzmy, że nie widać.

Pofrunąłem do szkoły, bo byłem cały w skowronkach i miałem wrażenie, że jestem kilka metrów nad ziemią. Nawet chłopaki zauważyli, że coś się wydarzyło, ja jednak zrzuciłem to jedynie na dobry humor. Ale oczywiście nic co pięknie nie trwa wiecznie i długo. Po szkole udałem się na wizytę do psychologa. Nie chodziłem już tam z takim strachem i niechęcią, może i te wizyty mi coś dawały, albo sam sobie wmawiałem, że dają.

Mieliśmy dziś z Dylanem pójść wieczorem na spacer. Znad książek oderwał mnie dźwięk Messengera.

D: Hej Tommy, wiem, że mieliśmy dziś się spotkać. Strasznie cię przepraszam, nie dam rady.

T: Stało się coś?

D: Mam kryzys.

T: Jak to?

D: Czuję się koszmarnie, nie dam rady się z Tobą spotkać, czuję się zdołowany i po prostu... Przepraszam...

T: Może wpadnę do ciebie?

D: Nie chcę byś widział mnie w takim stanie.

T: Ale Dylan.. Boję się, że coś sobie zrobisz.

D: Postaram się nie. Przepraszam. Próbuję się uspokoić, nie przychodź proszę, naprawdę.

Jego wiadomości zaniepokoiły mnie mocno, chłopak zniknął z Messengera, a godziny gdy był niedostępny dłużyły się. Odchodziłem od zmysłów, i napisałem kilka smsów, na co on tylko, że żyje i jest okej.

Poznałem trochę Dylana i wiedziałem, że jest zdolny zrobić sobie krzywdę, w końcu nastała walka z samym sobą, czy do niego iść czy też nie. Wiem, że mówił abym nie przychodził, ale ja tak nie umiałem. Najwyżej mnie wyrzuci. Rzuciłem książki w pizdu, ubrałem się i poszedłem do niego do domu. Nie wiedziałem czego się mam po nim spodziewać, czy mnie w ogóle wpuści, a może on gdzieś poszedł? Gdy w mojej głowie pojawiły się wszystkie najgorsze scenariusze przyspieszyłem kroku i nawet kawałek biegłem.

Jak opętany rzuciłem się do drzwi domu chłopaka, jego ciotki nie było raczej w domu, bo przed domem nie było auta więc był sam. Zadzwoniłem do drzwi i zacząłem pukać jak jakiś pojeb, a następnie krzyczeć, tak że ludzie idący po drugiej stronie chodnika patrzyli na mnie jak na wariata. Po chwili drzwi się otworzyły, otworzył mi je Dylan, ale nie wyglądał jak ta sama osoba co wczoraj, w jego oczach nie było tego blasku, na twarzy nie gościł lekki uśmiech.

- Musiałem przyjść, martwiłem się - powiedziałem widząc chłopaka, który cały drżał i był zapłakany. Podszedłem do niego powoli i wyciągnąłem ręce by go objąć, Dylan delikatnie się we mnie wtulił, a ja nawet czułem bicie jego serca, biło tak szybko i mocno, że się aż przestraszyłem.

Cierpienia i romanse [DYLMAS]Where stories live. Discover now