Cz.142

201 9 0
                                    

3 DNI PÓŹNIEJ.
Miłosz POW.  
Wiedziałem ,że dla Natalii nie będzie to łatwe, ale póki będziemy razem jakoś damy radę. Julka była u koleżanki z klasy, Kubuś słodko spał, dziś pierwszy raz w pokoju chłopców. Natalia klęczała trzymała w dłoni śpioszki, po policzku płynęły jej łzy. Ucałowała je i delikatnie włożyła do torby.
- Misia jeśli, nie dajesz rady . Nie musimy tego robić - Objąłem ją, ona odchyliła głowę.
- Kochanie, obiecaliśmy. Nigdy nie będzie dobrego czasu, ta rana zawsze. On zawsze będzie w moim sercu. Ale Kuba za chwilę urośnie, a z Julą w jednym pokoju nie będzie spał - Zaśmiała się lekko, ale w duszy czuła ból widziałem to w jej oczach.
- Pomogę Ci Kochanie - Ucałowałem czubek jej głowy. Całe pakowanie, poszło nam sprawnie. Jednak te wspomnienia wracały, wracały wspomnienia z tego czasu. To wszystko było trudne, ale na te rzeczy czekał mały jeszcze nie narodzony chłopiec. Kamil zawsze będzie w naszych sercach. Jutro zawieziemy Zosi te rzeczy, mamy wielką nadzieję, że jej synek będzie szczęśliwy, ona będzie szczęśliwa.
Natalia POW. Podjechaliśmy pod dom Zosi, ona z Lilką były na podwórku. Mała się bawiła, a Zosia stała obok niej. Wypięłam Kubusia z auta, Miłosz wziął torbę z rzeczami dla Marcelka. Zosia zaprosiła nas na herbatę.
- Może coś do picia wam zrobić? - Zosia zaproponowała nam. Jej córka ciekawsko patrzyła na Miłosza.
- To pan tu był. Blonił nas psed złym tatusiem - Odparła mała.
- Tak księżniczko. A teraz mamy coś dla Ciebie i twojego braciszka - Miłosz ukucnął obok Lilki, mała przytuliła się do niego. Dobrze, że Julki nie było z nami bo była by zazdrosna o tatusia.
- To wy tu poczekajcie, ja wyjmę łóżeczko z bagażnika - Miłosz ruszył w stronę wyjścia.
- Dobrze kochanie. O kto to się obudził? Nasz księże - Synek się obudził i obie z Zosią się nachyliłyśmy nad nim.
- Chyba zrobił mamie niespodziankę? - Zosia się zaśmiała - Jak chcesz to idź tam do pokoju, spokojnie go przewiniesz.
- Nie chcę robić kłopotu - Zawstydziłam się lekko.
- Żaden kłopot. Wy i tak robicie dla mnie bardzo dużo. Dla obcej kobiety, a mały niech nie czeka - Uśmiechnęła się do mnie i położyła delikatnie dłoń na moim ramieniu.
Wyjmowałem łóżeczko synka z auta, wspomnienia wróciły kiedy skręcałem je razem z Natalią. Tak się cieszyła, ona sobie spokojnie siedziała, a moja mała pomocnica mi pomagała. Julka dzielnie pomagała, cieszyła się, a Natalia czytała i sprawdzała nam instrukcję. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Zosi.
- To ja pomogę Panu. Natalia przewija waszego synka - Zosia ruszyła w moją stronę obok niej kroczyła jej córka.
- Nie Zosiu, to za ciężkie. Zostaw nie powinnaś dźwigać - Położyłem dłoń na jej ramieniu.
-  A to dla naszej panny. Po córce, jeśli się Zosiu nie obrazisz? Proszę - Podałem małej pluszaka Julki, moja córka i tak się nim nie bawiła. Był prawie nowy, podobno dostała go od matki Łukasza. Moja córka nie chciała się nim bawić. Zosia uśmiechnęła się tylko.
- Córeczko co się mówi? - Zagadnęła córkę.
- Dziękuję - Odparła młoda i przytuliła misia.
- To może jednak-mama Lilki nalegał- Nie trzeba. Co najwyżej otworzysz mi furtkę i drzwi
- Zaśmiałem się. Ona tylko klasnęła w dłonie, mała biegała wokoło nas. Nie wiedziałem, że z daleka ktoś nas obserwuje. Najpierw zaniosłem łóżeczko, Zosia otwierała mi drzwi. Była taka szczęśliwa, sama twierdziła, że nie wiedziała, że są jeszcze tacy dobrzy ludzie. A mnie i Natalię cieszyło, że rzeczy synka trafią w dobre ręce. Że nasza pomoc może komuś rozjaśnić, chodź trochę życie. Miłosz skręcał łóżeczko, ja karmiłam synka, a Zosia z córeczką zniknęły w kuchni. Już po chwili obie wróciły, jej córeczka niosła paterę z ciastem, a Zosia szklanki z herbatą.
- Wiem, że nie jest jakieś wyszukane, tylko zwykłe drożdżowe - Zosia uśmiechnęła się skromnie.
- Oj Zosiu, nie było trzeba. A drożdżowe nie jadłam go dawno, moja babcia takie piekła. Na pewno pyszne - Po słałam jej ciepły uśmiech.
- Mama mogę? - Zapytała jej córka.
- Tak kochanie. Lilus poczekaj nie tak paluszkami - Mała już szybko złapała kawałek ciasta.
- Jakbym swoją córę widziała, taki sam łasuch. Na ciasto mamy męża szczególnie - Zaśmiałam się, Kubuś tylko patrzył słodko na mnie, ssąc moją pierś.
- A pan Miłosz? Może jakoś pomogę? Ja jakoś powinnam. Może posprzątam u Państwa jednak -Zosia nadal ciągnęła swoje.
- Zosiu przestań, skup się na sobie i dzieciakach - Dotknęłam jej ramienia kiedy usiadła obok nas.
Miłosz POW.
- Skończyłem - Powiedziałem wchodząc do pokoju.
- Zapraszam na ciasto - Zosia podała mi talerzyk z ciastem.
- To ja was na chwilę przeproszę. Lila chcesz zobaczyć łóżeczko dla Marcelka? - Mała kiwnęła tylko główką na tak, już po chwil obie wyszły.
- Natuś co tobie. To chodzi o te rzecz? - Natalia była jakaś smutna, taka nie obecna, przygaszona. Martwiłem się.
- Miłosz sam wiesz jak jest. To zawsze będzie trudne, ale... - Urwała.
- Ale? Natuś co jest. Bądź ze mną szczera - Przysunąłem się bliżej i obiąłem ją ramieniem.
- Kotek w domu Ci coś pokażę. W domu, nie chcę tu. Tam poważnie porozmawiamy - Była tajemnicza, ale nie chciałem naciskać. Choć cholernie się bałem, miała taką jakąś dziwną minę.
- Dobrze, ale jak coś. Misia martwię się - Nie powiedziała nic, tylko musnęła mnie w policzek.
U Zosi i jej córki zostaliśmy jeszcze jakiś czas, potem pojechaliśmy do szkoły po Julę. Podczas obiadu Natalia dalej była milcząca.
- Córeczko zjadłaś już - Zapytałem moją królewnę. Mała kiwnęła główką na tak - To może zrób lekcyjki, a potem na rolki pójdziemy? - Julka szybko zeskoczyła z krzesła i pognała do pokoju.
- Lepiej jej potem te lekcje sprawdzimy - Powiedziała Natalia zamyślona.
- Tak tak, kochanie. Misia powiedz co chciałaś mi pokazać? - Miska nie czekając długo wyjęła telefon i pokazała mi smsa, jakiego dostała. A mnie wryło w ziemię, na początku myślałem, że padnę. Na raz ogarnęła mnie wściekłość, już domyślałem kto go wysłał. 

Natalia POW. Miłosz patrzył w telefon jak zaczarowany, milczał. Po chwili wstał wściekły, nerwowo krążył po pokoju.
- No nie, no nie. Ja go zabiję, ja go zabiję - Był wściekły, zły. Zaczynałam się go bać, bać też aby nie zrobił nic głupiego.
- Miłek, kotek. Uspokój się. Kogo zabijesz Miłosz - Złapałam go za ramiona.
- Arek to był Arek. Znajdę go i przywalę wreszcie mu - Już chciał biec do drzwi. Ledwo udało mi się go zatrzymać.
- Jesteś pewien? - Podzielałam jego zdanie, ale nie mieliśmy dowodów. A to równie dobrze mógł być każdy.
- Tak, jestem pewien, no bo kto inny. Łukasz jest w pace, Monika nie żyje, a Kaśka nie odwalała by takich głupot. Już chyba nie mamy innych ex - Rzucił.
- Może racja, ale jak go pobijesz to tylko nam zaszkodzisz. On będzie miał satysfakcję, a ty kłopoty. Mam inny pomysł. Zróbmy zdjęcie i wyślemy mu, nasza szczęśliwa rodzinka. To go bardziej wkurzy - Musnęłam męża w policzek i pstryknęłam nam fotkę. Potem kolejną i kolejną, Miłosz nawet przyniósł selfie-sticka. Wygłupialiśmy się jak małe dzieci. Nasza zabawa była przednia, nawet Jula dołączyła do nas. Miłosz muskał mnie w usta, przytulał, całował, rozluźnił się i uspokoił. Wybraliśmy tak z trzy fotki, jak Miłosz całuje mnie i ja go muskam po policzku i wysłaliśmy naszemu stalkerowi. Oczywiście z odpowiednim komentarzem. "Hej jak widzisz, mamy się dobrze. Kochamy się i świetnie bawimy. Ja ufam jemu, on ufa mi. Twoje działania przyniosły  odwrotny skutek. Nasza miłość jest silna i mocna, bo oparta na zaufaniu. A co do zdjęć, cóż te zdjęcia są super, idealne na dowody w oskarżeniu o stalking. Więc jeśli to się, powtórzy czeka Cię fotografie amatorze wycieczka na komendę miejską. Nasi koledzy czekają z otwartymi rękami, a i piękne kajdanki też czekają z utęsknieniem. A cele w PDOZ też wygodna, elegancka, idealna wręcz dla Ciebie. Więc pozdrowienia od rodziny Bachledów"
- Na prawdę chcesz go na policję zgłosić? - Miłosz ujął moją dłoń.
- Tak. Ja nie dal się znów zastraszyć, już dużo przeszliśmy przez Monikę. A on jak się nie uspokoi, to trudno. Pobyt w PDOZ go otrzeźwi. Może jeszcze ktoś zgubi kluczyki od kajdanek - Położyłam głowę na jego ramieniu.
- Przepraszam Cię za nią, za Monikę. Ja nie myślałem, że ona...ona może do takich rzeczy się posunąć, a ja z nią byłem, kochałem - Spuścił smutno głowę.
- Ona nie żyje, a zabił ją mój były mąż. A chciał wtedy Ciebie, albo mnie. Miłosz nie wracajmy już do tego. Ona już odkupiła winę, uratował Cię. Ale dość tych smutków musimy coś ustalić  -Objęłam jego szyję, spojrzałam głęboko w oczy.
- Tak a o czym? - Musnął mnie.
- O naszym ślubie. Wiesz oświadczyłeś się, to co dalej? - Popatrzyłam wyczekująco.
- Chcesz? Chcesz tego? Ze mną?  - Pytał nieśmiało.
- Już nie mam wyjścia. A tak na prawdę jak niczego na świecie pragnę. Wiesz żałoba się kończy, zawsze będę kochać Kamilka. Nie zapomnę go nigdy, ale musimy żyć, dla niego i Juli i Kuby. Ale może to już czas, zrobić ten krok. Tylko kiedy?
- Wiesz może w naszą rocznicę? - Miłosz ucałował mą dłoń
- O tak kochanie tak. Musimy sprawdzić czy ksiądz ma termin. No i Miłosz nie zepsuj mi sukienki już. Chyba, że w noc poślubną - Zaśmiałam się.
- Obiecuje, kicia. No chyba, że się nie powstrzymam - Pocałował namiętnie, aż brakło mi tchu.
.....
Muzyka dobiegała z naszego mieszkania, słychać było śmiechy i piski, a także jakby dźwięk trącanych kieliszków. Otworzyłam drzwi, szłam powoli korytarzem, na ziemi leżały rozsypane płatki róż. Ścieszka prowadziła do naszego salonu. Stanęłam w progu, na samym środku tańczyli Kaśka i Miłosz.
- Miłosz kochanie, Miłosz kochanie - Krzyknęła oni nawet na mnie nie spojrzeli. Ona tuliła się do niego bardzo mocno.
- Miłosz kochanie, już na zawsze będziemy razem. Już na zawsze - Mówiła. On uśmiechał się, nagle spojrzał w moją stronę pustym wzrokiem, W jego oczach, dostrzegłam przenikającą pustkę.
- Kasiu, Kasieńko. Ja tak czekałem na Ciebie skarbie. Teraz będziemy my na zawsze, na zawsze, na zawsze - On i Kaśka zatopili się w namiętnym pocałunku. Zaczęłam krzyczeć
- Nie, Nie, Nie.  

Bez Ciebie nie ma mnieWhere stories live. Discover now