-4-

3.4K 199 45
                                    

Spojrzałem na ławkę z kim będę mieć do czynienia. O NIE TO TA ALFA.

Teraz przynajmniej wiem jak się nazywa. Maks nawet ładnie. Chociaż nie wiem jak imię może być brzydkie. Spojrzeliśmy na siebie. A on odwrócił głowę w stronę boiska. Ech chyba muszę koło niego usiąść.

Skierowałem się w stronę miejsca. Inne Alfy zaczęły biegać wokół boiska. Pan Karasuma jak przewidziałem nie zwracał na mnie uwagi i zaczął prowadzić lekcje. Usiadłem oczywiście metr dalej. Wolę być od niego w bezpiecznej odległości. Przecież nie będę się przystawiał do tej Alfy. Nie zamierzam się też do niego odzywać. Dlatego nastała cisza.

Minęło 10 min żadna ze stron nic nie powiedziała. Siedzieliśmy metr od siebie i patrzyliśmy na grę Alf w piłkę nożną. W końcu on zaczął rozmowę.

- Nadal cię nie przeprosiłem za wodę.(M)
- Nic się nie stało.

Znowu nastała cisza. Maks przysunął się bliżej.

-Jesteś na mnie zły. Nawet na mnie nie spojrzysz.(M)

- Nie jestem. To tylko była woda. I oczywiste było to, że mnie nie wyczułeś bo ukrywam magię. Po części to też moja wina.

Spojrzałem na niego tak dla udowodnienia tych słów. Z tak bliska jest mega przystojny. Powstrzymuje twarz przed zarumienieniem się. Dla niepoznaki wolno odwróciłem głowę na grę. I odsunąłem się od niego.

- Rozumiem. Skoro tak uważasz  ale te zdarzenie jest bardziej moją winą. I dlaczego tak się odsunąłeś? (M)

- Cenie swoją przestrzeń prywatną. A ty jesteś stanowczo za blisko. Jeśli tak bardzo nie możesz pogodzić się z tamtą sytuacją to kup mi czekoladę i będzie po sprawie.

Dlaczego ja przy nim tak wariuje. Niby jest w moim typie. Ale ja go w ogóle nie znam. Czy tracę zdrowy rozsądek. Zerknąłem katem oka na Maksa, nie potrafię mu nawet spojrzeć w twarz. Muszę się uspokoić.

- Czekoladę? (M)
- Tak wystarczy

Przecież i tak się nic nie stało a tabliczkę czekolady z chęcią zjem. Czy to trudne dla niego? Może teraz nie ma przy sobie pieniędzy. Rozdaje nieznajomym mikstury a teraz nie ma. Ech dobra trochę go uspokoję.

- Zwykła tabliczka mi wystarczy nie musisz się spieszyć możesz mi ją dać nawet za miesiąc.

- Tabliczka czekolady (M)
- Co z nią nie tak
- Tylko tyle że...(M)
- O co ci chodzi! Wystarczy mi . Jak tak ci to nie pasuję to daj mi cokolwiek abyś był zadowolony. Skoro to za dużo.

Max spojrzał mi w oczy. Odwrócił się i zaczął powstrzymywać śmieć. Kiepsko mu to wychodziło.

- Nie jestem śmieszny.

Troszkę zrobiło mi się smutno. Przeważnie nie zwracam uwagi co ludzie o mnie mówią. Ale jak on, to jakoś bardziej mi to przeszkadza. Oprzytomniał i przestał się śmiać.

- Nie jesteś śmieszny, tylko poprosiłeś mnie o czekoladę. Przeważnie wszyscy chcą abym zrobił im jakąś miksturę. Nie spodziewałem się że będziesz chciał jedynie czekolady. To miła odmiana. (M) (Uśmiechnął się delikatnie)

- Ja nigdy nie używałem eliksirów. Są mi one nie potrzebne. Mam swoją magię. W zupełności wystarczy.

- No tak. Ostatnie zaklęcie było naprawdę przydatne. Chyba trudno było się go nauczyć. Niezbyt dobrze znam się na magi.(M)

- Sam go wymyśliłem. Dla większości czary służą tylko do walki. A w codziennym życiu przecież mogą się także przydać. 

-To prawda. (M)

I znowu nastała cisza. Zaczęliśmy oglądać mecz było 2:1. Trzeba przyznać że słabo sobie radzą. Niby mogą używać magii wzmocnienia a wykorzystują ją w tak słabym stopniu. Używają wzmocnienia na całym ciele. Po co jak można tylko na nogi wtedy jest potężniejsze. Do tego te podania. Kopią tą piłkę gdzie popadnie czy oni widzą innych zawodników.

{(Magia wzmocnienia)-wzmacnia twoje ciało przez co ciężej jest je zranić oraz masz większą siłę. Wygląda jak kolorowy dym otaczający daną część twojego ciała.}

-Ech.

-Stało się coś. (M)

-Nie nic tylko tak słabo im idzie ta gra.

-Naprawdę nie widzę różnicy, wczoraj też tak grali. Na następnej lekcji będziesz z nimi grać. Po za tym nie są aż tak słabi(M)

-Serio ty tak uważasz. To pokaże w poniedziałek jak powinno się grać w piłkę.

-Ok ale wole jeśli nazwiesz mnie po imieniu a nie na ty.  Nazywam się Maks. (M)

-Sorry. Wiem to nauczyciel mi powiedział kiedy wspominał  koło kogo mam usiąść.

-Rozumiem. A ty.(M)

-Roxy

I tak skończyła się nasza konwersacja. Teraz mam mu mówić po imieniu. Czy to nie za szybko. Chociaż i tak wszyscy mówią do siebie po imieniu. Ale to nie zmienia faktu że to jest dziwne. Po części się cieszę ale z drugiej strony dlaczego,  to tylko imię.

Moje rozmyślenia przerwała mi piłka lecąca w moją (naszą) stronę. Wątpię aby to był przypadek. Jesteśmy jedyni na trybunach. A do tego piłka leci z taką prędkością. 

Szybko wstałem i skoczyłem na ławkę. Maks chciał coś wyjąć z torby. Ale piłka nadleciała szybciej. Dlatego zamiast w poniedziałek już dziś mogę pokazać troszeczkę swoich umiejętności, niech zobaczą że nie jestem słabą omegą.

Gdy piłka nadleciała kopnąłem używając magii wzmocnienia. Oczywiście wycelowałem ją w osobę która rzuciła piłkę. Z moją magią poleciała 2 razy szybciej. Ta złotowłosa Alfa próbowała ją złapać, ale wypadła jej z rąk i poleciała jeszcze dalej.

-I tak to się właśnie robi 

A co by było gdybym używał więcej mocy. Pewnie zginął by na miejscu. Ale dzisiaj nie chce nikogo zabić. Po prostu ma szczęście.

Jak zwykle wszyscy spojrzeli na mnie. Nawet nauczyciel odwrócił się do mnie. I w takim pięknym momencie zadzwonił dzwonek. 

-To do zobaczenia

-Pa...(M)

Pożegnałam się z Maksem. Zeszedłem z trybun. Powiedziałem Do widzenia nauczycielowi i wszedłem do szkoły. Zamykając za sobą drzwi.

 Chyba jeszcze nikt nie zrozumiał co się właściwie stało. Wszyscy patrzyli się na mnie jak wychodzę  Nikt mnie nie pożegnał (oprócz Maksa) oraz była całkowita cisza jak wychodziłem. To teraz mają czas do rozmyślań.

Skierowałem się do mojego pokoju. W końcu to była ostatnia lekcja.

Myślę że naprawdę polubię te lekcje WF

Liczba słów 972

Data 30.12.2020



Zabójca został Omegą ( Yaoi Bl ) -Zakończone-Where stories live. Discover now