Rozdział piąty.- Noc duchów.

9 2 0
                                    

Dziś był 31. października, czyli moja pierwsza noc duchów. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać po dzisiejszym dniu ponieważ, mimo iż tiara mówiła że jestem odważna chyba za bardzo to wyolbrzymiała. Bałam się jak cholera duchów czy pająków, niby nic mi nie mogą zrobić a jednak przeraża mnie fakt że duchy już nie żyją, a pająki mają okropne nóżki.

Gdy weszłyśmy do sali z Aurorą zobaczyłam przepiękne widowisko, wszystko wyglądało tak mrocznie. Wszędzie wisiały pajęczyny, stało tam bardzo dużo lampionawych dyń oraz latały nietoperze.

-Ale tu pięknie.- powiedziałam z zachwyceniem.

-Czy ty dziś mi nie mówiłaś że boisz się duchów i pająków?- uniosła brwi i popatrzyła się na mnie z zdziwieniem ale i z uśmiechem blondynka.

-Owszem, ale mam przy sobie najlepszą przyjaciółkę.- uśmiechnęłam się od ucha do ucha.

-Ooo Fred czy ty to widzisz?- zrobił maślane oczy George, który jak przypuszczam przyszedł tu niedawno ponieważ wcześniej ich nie wiedziałam.

-Bierz przykład George, też byś mnie tak traktował.- zachichotał drugi bliźniak.

-Oj przestańcie już.- zaśmiałam się razem z Ari, odeszłyśmy od nich i poszłyśmy usiąść przy stole. Usiadłyśmy mniej więcej tak jak zawsze czyli nie na początku ani nie na końcu, po środku.

Gdy wszyscy zasiedli do stołu, na nim pojawiły się pyszności. Były wykwintne, nie na codzień mogliśmy jeść coś takiego. Serwowano między innymi pyszne dyniowe paszteciki, torty, ciasta i najróżniejsze magiczne słodycze.

-Na serio?- powiedziałam gdy zobaczyłam jak przynajmniej z 30 duchów przelatują koło mnie.

-Spokojnie Bell.. ci nic nie zrobią.- złapała mnie za rękę Aurora.

Jak się okazała wszystkie duszyczki zebrały się na początku sali aby przestawić krótkie przedstawienie. Nie wiedziałam co tam się działo ponieważ nawet na to nie chciałam patrzeć. Słyszałam tylko śmiechy ślizgonów lecz mnie to nie zachęcało do oglądania.

-Ja już pójdę.- spojrzałam z nadzieją na Ari, myślałam że pójdzie ze mną.

-Ja zostanę jeszcze trochę.- powiedziała, mogę stwierdzić że trochę olewczo.

-Jak uważasz.- odrzekłam pewnie wstając.

Chciałam się ulotnić z wielkiej sali jak najszybciej, myślałam że na korytarzach będzie spokojniej jednak się myliłam, zastanawiałam się jak to jest możliwe aby było tu tyle duchów. Czytałam w książkach że duch to dusza człowieka, która po śmierci nie była gotowa by przejść na tak zwaną „drugą stronę".

Błąkają się one po świecie, są przezroczyste, mogą przenikać przez ludzi, ściany oraz inne przedmioty. Są pomiędzy dwoma światami. Żaden szczęśliwy człowiek nie mógł zostać duchem.

Człowiek przechodząc przez ducha czuje przejmujący chłód. Takiej duszy nie da się zabić ani zranić. A ja czułam taki chłód wielo krotnie do tego na korytarzy spotkałam Krwawego Baron'a był duchem Slytherin'u. Jest on nietypowym duchem i wielu studentów, nawet ze Slytherin'u trochę się go boi. Baron jest jedyną znaną postacią, która potrafi kontrolować Irytka, słyszałam również że jest odpowiedzialny za śmierć Heleny Ravenclaw.

Napotkałam również Grubego Mnicha, był duchem Hufflepuff. Jest on przyjaznym i wesołym duchem dla wszystkich. Często również sugeruje, że Irytek powinien dostać drugą szansę. Przez chwileczkę z nim pożartowałam, jednak gdzieś się spieszył.

Gdy szłam niespodziewanie „wpadłam" na Prawie Bezgłowego Nick'a. Wystraszył mnie trochę ponieważ wydobyłam cichy pisk z swoich ust. Byłam już blisko pokoju wspólnego Slytherinu, myślałam że nic gorszego mi się już nie wydarzy.

Pov George

Usłyszałem zbliżające się kroki, były ciche i delikatnie wiedziałem że to Isobel ponieważ widziałem z bratem jak wychodzi z wielkiej sali. Usłyszałem że są coraz bliżej, Fred założył na moją głowę Bezgłowy Kapelusz. Dzięki niemu znikała głowa na około minutę.

-Buu!- wyskoczyłem za ściany.

Dziewczyna tak się wystraszyła że aż upadła z krzykiem. Siedziała i patrzyła na mnie z przerażeniem. Wybuchłem z bratem śmiechem. Jej nie było do śmiechu widziałem że coś jest nie tak.

-Coś się stało?- powiedziałam powstrzymując się od śmiechu, jednak ona nie odpowiedziała.

-Daj spokój, musi dojść do siebie.- zaśmiał się Fred. -Zwijamy się.- śmiał się dalej.

Pov Isobel

Zostawili mnie jak gdyby nic. Śmiali się ze mnie jednak mi się było do śmiechu. Strasznie mnie bolała kostka, nie chciałam nią nawet ruszać jednak musiałam się jakoś ruszysz z tego korytarza. Próbowałam wstać jednak na marne, zostało mi tylko czekać aż ktoś przyjdzie i ktoś mi pomoże wstać.

-Nic ci nie jest?- podszedł do mnie jakiś brunet.

-Nie, właściwie to tak.- zająkałam się patrząc jak chłopak się do mnie nachyla.

-Może pomóc?- zrobił zmartwioną minę.

-Zrobiłam coś sobie w lewą kostkę.- odpowiedziałam po ciuchu i niepewnie ponieważ się stresowałam tą całą sytuacją. Chłopak delikatnie zdjął buta z mojej obolałej nogi i obejrzał ją dokładnie.

-Wyglada na to że skręciłaś kostkę...- zawahał.

-Isobel. Nazywam się Isobel Tonks.-

-A ja Cedrik Diggory.- uśmiechał się do mnie.- Miło mi.- dopowiedział.

-Mi również.- odwzajemniłam uśmiech chłopaka.

-Musimy iść do skrzydła szpitalnego.- spojrzał na mnie niepewnie.

Chłopak pomógł mi wstać, co sprawiło mi wiele bólu przez co kilka łez spłynęło mi po policzkach. Nie chciałam okazywać słabości jednak było to do nie wytrzymania. Poszliśmy do skrzydła szpitalnego jednak jak na nieszczęście nie było pani Poppy Pomfrey, nie było tam kompletnie nikogo. Postanowiliśmy że udamy się do profesora Snape'a.

Przez ten długi czas drugi, dowiedziałam się sporo rzeczy o Diggory'm. Tak samo jak on i mnie, rozmawialiśmy spokojnie. Gdy dotarliśmy do czarnowłosego powiedział nam że nic nie poradzi, jedynie może usztywnić kostkę. Dodał również że pielęgniarki nie będzie przez tydzień, i właśnie przez ten tydzień nie będę mogła chodzić na lekcje.

Po tym wszystkim Cedrik odstawił mnie do pokoju. Gdy Aurora zobaczyła mnie z usztywnioną kostką zaczął się obwiniać że to jej wina ponieważ mnie puściła bez opieki. Zapewniałam ją że to zupełnie nie jej wina jednak ta dziewczyna była uparta jak osioł.

Przez następne dni nie wychodziłam z pokoju. Ari pomagała mi w lekcjach oraz donosiła mi jedzenie. Słyszałam od niej że bliźniacy chcieli mnie odwiedzić jednak ja nie chciałam ich wiedzieć. Według mnie kiedy ktoś się z ciebie naśmiewa i nie pomaga ci, po prostu ciebie nie lubi.

Pov George

-Daj nam z nią się spotkać.- powiedziałem pewnie z podniesionym tonem.

-Nic jej nie jest.- przewróciła oczami blondyna i założyła rękę na rękę.

-Skoro ludzie mówią że szła zapłakana z Cedrik'iem to coś oznacza.- nalegałem mimo jej odmowy.

-Jak wam nie wstyd?- spojrzała na mnie i na batata po czym odeszła.

Chciałem wiedzieć co się dzieje z dziewczyną. Jednak ona najwidoczniej nas nie chciała wiedzieć. Od trzech dni nie widziałem jej ani na śniadaniu, obiedzie itd. Krążyły plotki że szła zapłakana, tego samego dnia kiedy ją wystaraszyliśmy. Zamartwiałem się że może to przez nas, martwiłem się o nią ponieważ bardzo ją lubiłem. Ale dla czego nie chciała nam o niczym powiedzieć?

Od Żartu Do Miłości ||George Weasley||Where stories live. Discover now